Hokeiści GKH Stoczniowca Gdańsk nie byli w stanie powtórzyć niespodzianki z zeszłego tygodnia i nie nawiązali równorzędnej walki z JKH GKS Jastrzębie. Ekipa znad czeskiej granicy pewnie wygrała 5:1 i od początku do końcu kontrolowała sytuację na lodzie, nawet pomimo kary meczu zainkasowanej przez Kamila Wróbla.
„Stocznia” przystępowała do dzisiejszego starcia, mając w świeżo w pamięci zwycięstwo nad wyżej notowaną Unią Oświęcim, co bez przesady można nazwać niespodzianką sezonu. Jastrzębianie natomiast po ostatniej wygranej z Zagłębiem Sosnowiec zrobiliby wszystko, by przedłużyć zwycięską passę do dziewięciu spotkań.
Przyjezdni już od pierwszego wznowienia chcieli zaakcentować, kto w tym meczu będzie dyktował warunki na lodzie. Strzał Kasperlíka, który oddał tuż po pierwszym face-offie, minął jednak nieznacznie bramkę. Obraz spotkania przez następną część tercji był bardzo podobny – to goście ewidentnie prowadzili grę, ale na pierwsze trafienie przyszło nam poczekać blisko kwadrans, kiedy to Kamil Wróbel świetnie wystawił krążek Dominikowi Pasiowi, a ten bez namysłu uderzył, otwierając wynik meczu. Niemalże natychmiast „Pasiu” mógł dołożyć drugie trafienie, ale tym razem Michał Kieler stanął na wysokości spotkania i do końca tercji nie oglądaliśmy już żadnej bramki.
Druga odsłona natomiast obrodziła w gole, ale na listę strzelców wpisywali się tylko jastrzębianie. Kluczowy okazał się być okres między 31. a 33. minutą, kiedy to Michał Kieler skapitulował trzykrotnie. Najpierw Mateusz Bryk huknął po wznowieniu wygranym przez Romana Ráca, następnie Martin Kasperlík ukłuł rywali po kontrze, sekundy po doskonałej okazji zmarnowanej przez Rybaka. Czwarty gol był natomiast efektem przytomnego zachowania Kamila Wróbla tuż pod samą bramką.
Wynik przed trzecią tercją wydawał się być więc już ustalony, ale gdańszczanie udowodnili, że potrafią ambitnie walczyć. Przyjezdni znaleźli się w szczególnych tarapatach, kiedy to po ostrym ataku na Michała Zająca (nota bene trenującego w te wakacje wraz z hokeistami JKH), karą meczu został ukarany Kamil Wróbel. Poszkodowany sam wymierzył sprawiedliwość kilka minut później, zdobywając honorowe trafienie dla „Stoczni”. Ostatecznie wynik meczu ustalił Zackary Phillips, wieńcząc ładnie rozegraną przewagę, a jastrzębianie mogą cieszyć się z kolejnych punktów.
Gdańszczanie już niebawem zawitają na Śląsk, bowiem w niedzielę czeka ich starcie z GKS-em Katowice. Przed graczami JKH natomiast mecz o fotel lidera: na wyjeździe zmierzą się z GKS-em Tychy, do którego tracą zaledwie jeden punkt.
GKH Stoczniowiec Gdańsk – JKH GKS Jastrzębie 1:5 (0:1, 0:3, 1:1)
0:1 – Dominik Paś – Kamil Wróbel (14:20),
0:2 – Mateusz Bryk – Roman Rác (30:09),
0:3 – Martin Kasperlík – Roman Rác, Mateusz Bryk (30:53),
0:4 – Kamil Wróbel – Dominik Paś (32:06),
1:4 – Michał Zając – Krystian Mocarski, Michał Rybak (48:39, 5/4),
1:5 – Zackary Phillips – Martin Kasperlík, Roman Rác (51:26, 5/4).
Sędziowali: Przemysław Gabryszak, Mateusz Krzywda (główni) – Maciej Byczkowski, Michał Majkut (liniowi).
Minuty karne: 12-38 (w tym kara meczu dla Kamila Wróbla).
Strzały: 16-48 (3-17, 7-21, 6-10).
Widzów: mecz rozgrywany bez udziału publiczności.
GKH Stoczniowiec Gdańsk: Kieler (Soliński n/g) – Mateusz Rompkowski, Wala; Vítek, Mocarski, Zając (2) – Lehmann (2), Leśniak; Bandarenka, Pesta (4), Wołoszyk – Żurauski (4), Maciej Rompkowski; Maciej Rybak, Drozd-Niekurzak, Michał Rybak oraz Fruczek, Drąg, Sadowski, Niedźwiecki.
Trener: Krzysztof Lehmann.
JKH GKS Jastrzębie: Nechvátal (Marek n/g) – Bryk, Górny; Sawicki, Rác (2), Kasperlík – Kostek, Klimíček; Wróbel (30), Phillips, R. Nalewajka – Jass, Horzelski (2); Sołtys, Wałęga, Paś – Gimiński (2), Michałowski; Pelaczyk (2), Jarosz, Ł. Nalewajka.
Trener: Róbert Kaláber.
Czytaj także: