Nie ma już w NHL klubu, który nigdy nie awansował do play-offów. Swój historyczny pierwszy awans wywalczyli wczoraj Columbus Blue Jackets.
Zespół Kena Hitchcocka pokonał po rzutach karnych 4:3 Chicago Blackhawks, ale do uzyskania promocji wystarczyło mu doprowadzenie do dogrywki i zdobycie jednego punktu. Zdecydował o tym gol Ricka Nasha, który wyrównując na 3:3 w 55. minucie zrehabilitował się za niewykorzystany rzut karny z pierwszej tercji. Kapitan Blue Jackets nie wykorzystał także karnego w serii rozegranej po dogrywce, ale że jako jedyny trafił wtedy Fiodor Tiutin zespół z Ohio wygrał w United Center w Chicago. Dla Blue Jackets tegoroczny występ w play-offach będzie pierwszym w historii klubu, który powstał w 2000 roku. Do wczoraj była to jedyna istniejąca organizacja NHL, której nigdy nie udało się zakwalifikować do rozgrywek posezonowych. Trener Ken Hitchcock po wczorajszym spotkaniu nazwał gola Nasha, który dał awans "najważniejszą bramką w historii klubu".
Szkoleniowiec cieszył się także, że jego drużyna podniosła się i wygrała mecz, mimo że przegrywała już 0:2 i 2:3. - Jestem dumny z chłopaków - mówił po meczu popularny "Hitch". - Nie podobało mi się jak graliśmy w pierwszej tercji, bo za łatwo traciliśmy krążek, ale w drugiej i trzeciej wróciliśmy i udało nam się zagrać tak, jak trzeba. Przed Nashem bramki w tym historycznym spotkaniu zdobywali dla gości Antoine Vermette i Jason Williams. Być może to ten pierwszy jest "talizmanem" swojego klubu, bowiem nigdy w swojej karierze nie opuścił play-offów NHL. Czterokrotnie grał w nich w barwach Ottawa Senators, a po marcowym transferze do Blue Jackets będzie miał taką okazję również tym razem. Jego drużyna powinna wczoraj zdobyć co najmniej o jednego gola więcej. W pierwszej tercji Blackhawks raz uratował słupek, a w trzeciej już przy stanie 2:3 Raffiego Torresa mającego przed sobą ponad pół odkrytej bramki fantastyczną interwencją zatrzymał Nikołaj Chabibulin.
Blackhawks mogli być niezadowoleni z porażki, bowiem zwycięstwo zapewniłoby im zajęcie 4. miejsca w Konferencji Zachodniej NHL i przewagę własnego lodu w pierwszej rundzie play-offów. - Byłoby miło, gdybyśmy zdobyli tu obydwa punkty - mówił po meczu trener Joel Quenneville. - Straciliśmy bardzo wartościowy punkt. Zaczęliśmy dobrze, ale Columbus to zdesperowany zespół, który walczył o awans i świetnie wrócili do gry. Brakującego punktu zespół z Chicago będzie szukał w dwóch ostatnich meczach sezonu zasadniczego z Detroit Red Wings. Obie drużyny spotkają się w sobotę w Joe Louis Arena i w niedzielę w chicagowskiej hali United Center. Blue Jackets zagrają w piątek w St. Louis z walczącymi wciąż o play-offy Blues, a w sobotę zakończą sezon zasadniczy podejmując Minnesota Wild.
Chicago Blackhawks - Columbus Blue Jackets 3:4 (2:0, 1:2, 0:1, 0:0, 0:1)
1:0 Seabrook - Campbell - Keith 13:48 PP
2:0 Bolland - Versteeg - Keith 19:39
2:1 Vermette - Nash - Torres 25:37
2:2 Williams - Vermette - Umberger 28:00
3:2 Havlát - Kane - Toews 37:43
3:3 Nash - Chimera - Hejda 54:30
3:4 Tiutin SO
Strzały: 27-22.
Minuty kar: 7-11.
Widzów: 21 536.
Swoje nadzieje na play-offy przedłużył zespół Buffalo Sabres, który pokonał 3:1 Toronto Maple Leafs. Zwycięskiego gola zdobył Thomas Vanek, gola i asystę zanotował Jason Pominville, a 32 strzały obronił Ryan Miller. Curtis Joseph w bramce Maple Leafs poniósł 452. porażkę w karierze i wyrównał w ten sposób niechlubny rekord wszech czasów. Sabres do awansu potrzebują dwóch zwycięstw w pozostałych meczach i korzystnych dla nich wyników Florida Panthers i New York Rangers.
Czytaj także: