- Młodzież mnie nie zawiodła - mówi trener Wiktor Pysz. - Zagrali ambitnie, z zębem. Zubek zaliczył pierwsze trafienie w ekstraklasie. Bliski pierwszej bramki był też jego rówieśnik Jastrzębski. W wspaniały sposób uwolnił się od obrońców rywala, przytomnie zachował się pod bramką, zmuszając bramkarza do położenia się na lodzie, ale zabrakło milimetrów, by go pokonać. Gdyby podniósł ciut wyżej krążek. Ma na swym koncie asystę. Bardzo ładnie rozegrał akcję z Wołkowiczem. Miał też dokładnie podanie do Ćwikły, ale ten nie wykorzystał dobrej okazji. Szkoda, że młodzież tak mało dostawała szans w sezonie regularnym, a były ku temu okazje.
Pierwsza tercja w wykonaniu górali była fantastyczna. Momentami zamykali rywala w jego tercji obronnej jakby ten grał w liczebnym osłabieniu. A tak nie było. W tej części gry nowotarżanie aż 19 razy strzelali na bramkę Zająca, goście odpowiedzieli zaledwie pięcioma, anemicznymi uderzeniami. Mankamentem znowu była skuteczność. "Szarotki" potrzebują więcej niż 10 okazji, by jedną sfinalizować. Niemiłosiernie "trzepały" parkany Zająca. Nawet w sytuacji sam na sam trafiali mu w.... "raka". ( Zapała). A jak nie w niego to w słupki ( 5 razy w meczu) i w spojenie słupka z poprzeczka (Kolusz).
- O pechu trudno mówić, jeśli tak strzelamy cały sezon - twierdzi szkoleniowiec Podhala. - Decydujące jest ostatnie podanie. Jeśli jest troszeczkę niedokładne, nie w tempo, wtedy krążek idzie w rejony słupka lub obok niego, albo trafia w bramkarza. Ze strzeleckim instynktem trzeba się urodzić. Na treningach dużo ćwiczymy ten element, doskonalimy go, ale zawsze w stresie decydują wrodzone umiejętności strzeleckie.
Początek spotkania zapowiadał festiwal strzelecki. Już w 77 sekundzie Łabuz z niebieskiej linii trafił w samo okienko, a później Wołkowicz sfinalizował akcję Jastrzębskiego. Potem "zacięło się". Kolejne trafienie górali oklaskiwaliśmy dopiero w 36.min. Hajnos zza bramki zagrał do nadjeżdżającego Łyszczarczyka, a ten technicznym strzałem pokonał ostatnią instancję przyjezdnych. Okrasą pojedynku był gol Zapały z backhandu, gdy jego zespół grał w osłabieniu.
- Chciałbym zawsze widzieć mój zespół w takiej dyspozycji jak w pierwszej tercji - mówi Wiktor Pysz. - Przeprowadzili wiele szybkich akcji o różnorakich rozwiązaniach. Były słupki, poprzeczki, ale tak to już jest, jak strzały wykonuje się z pierwszego i na pełnej szybkości. To było to o co mi chodził. Po przerwie wkradło się małe zamieszanie w nasze szeregi. Chłopcy zaczęli kombinować, przetrzymywać krążek i brakowało płynności w grze. Namiastkę pierwszych 20 minut mieliśmy w ostatniej części gry. Nie było to, to samo, ale kilka akcji było niezwykłej urody. Teraz czeka na walka o piąte miejsce. Mamy cały tydzień na przygotowania.
SSA Wojas Podhale Nowy Targ - GKS Katowice 6:0 (2:0, 1:0, 3:0) 1:0 - Łabuz - Hajnos (1:17), 2:0 - Wołkowicz - Jastrzębski (4:33), 3:0 - Łyszczarczyk - Hajnos - Biela (35:50), 4:0 - Zubek - Wołkowicz - Ćwikła (44:47), 5:0 - Zapała - Słowakiewicz (53:08 w osłabieniu), 6:0 - Ćwikła - Wołkowicz (58:20).
Kary: 14 + 2 min. kary technicznej - 6 min. Widzów 200. Stan rywalizacji 3:0. Awans Podhala.
PODHALE: Zborowski (50 Rajski); Talaga (12) - Kolasa, Łabuz - Piotrowski (2), Gil - Dutka; Różański - Kolusz - Radwański, Łyszczarczyk - Biela - Hajnos, Wołkowicz - Ćwikła - Jastrzębski, Ł. Batkiewicz - Słowakiewicz - Zapała, Zubek. Trener Wiktor Pysz.
KATOWICE: Zając; Goliński - Kowalski, Marecek - Szymański; Tkacz - G. Sobała (2) - R. Sobała, Baka (2) - Marek Trybuś - Filo (2). Trener Andrzej Tkacz. Autor: Stefan Lesniowski - www.hokej.nowytarg.prv.pl |
Komentarze