Hokej.net Logo

Próbuje się odebrać nam zapał i motywację

Próbuje się odebrać nam zapał i motywację

Rozmowa z Agatą Michalską, prezes klubu MMKS Podhale Nowy Targ na temat zakończonego sezonu 2013/2014, problemach z nim związanych oraz planach na przyszłość, dotyczących m.in. nowego trenera i budowy zespołu.


Wydawało się, że ten pierwszy sezon pani pracy w roli prezesa MMKS Podhale Nowy Targ będzie najtrudniejszy. Tymczasem ten drugi, nie tak dawno zakończony, wcale łatwiejszy nie był..

- Na pewno był inny, przede wszystkim patrząc przez pryzmat wyników sportowych i nastrojów jakie nam przez to towarzyszyły. W tym pierwszym sezonie grając w I lidze, wygrywaliśmy mecz za meczem, często w wysokich rozmiarach. Nie biorąc pod uwagę tego nieszczęsnego przegranego finału z Polonią, to był to sezon pod znakiem zwycięstw. Z kolei w tym sezonie, grając już na zdecydowanie wyższym poziomie, byłoo wiele trudniej. Przyszło pasmo porażek, nierzadko bolesnych, które mocno biły w psychikę każdego, komu dobro klubu leżało na sercu. Dla mnie samej był to bardzo trudny rok, głównie z tego powodu, że musiałam w ludziach, z którymi pracuję, wzbudzać na nowo motywację do działań. Była ona niszczona w nich krytyką, bardzo często niesprawiedliwą, w dodatku wypowiadaną przez osoby, które identyfikowały się z klubem. We mnie osobiście taka krytyka nie uderza, bowiem mam z nią do czynienia na co dzień pracując w dużej korporacji. Są jednak ludzie dużo mniej odporni, których boli to, że ich praca społeczna, w którą wkładają sto procent siebie, nie tylko jest niedoceniana, ale wywołuje tak negatywne reakcję innych.

Krytyki spodziewać się raczej należało. Wiadomo, że nowotarskie środowisko hokejowe porażek nie toleruje...

- Nikt nie lubi przegrywać. Zaryzykowaliśmy, decydując się na grę w ekstraklasie, nie mając tak naprawdę zespołu na to gotowego. To miał być sezon próby. Wiedzieliśmy, że będzie trudno, że będziemy przegrywać, ale wierzyliśmy i wierzymy dalej, że to wszystko zaprocentuje w przyszłości. Wprawdzie sezon zakończyliśmy na ostatnim miejscu w tabeli, ale w moim przekonaniu byliśmy w przekroju całego sezonu lepszym zespołem niż Katowice czy Krynica. Oczywiście nie przeczę temu, że sporo błędów w trakcie tego sezonu zostało popełnionych. Teraz, po sezonie, przyszedł taki czas aby zrobić sobie swój własny rachunek sumienia i wsłuchać się w opinie innych, ale tylko tych, którzy znają naszą sytuację, znają problemy z jakimi się borykamy, bo tylko wtedy ta opinia może być sensowna. Na pewno ten rok, dał nam ogrom doświadczenia.

Zgodzi się pani z tym, że po tym sezonie troszkę został obalony mit o tej naszej zdolnej, nowotarskiej młodzieży. Gra w ekstraklasie, jak się okazało była poprzeczką zdecydowanie za wysoko zawieszoną...

- Przede wszystkim to dla tych chłopaków jest przykład, że jeszcze dużo litrów potu muszą wylać na treningach, aby w starciu z doświadczonymi zawodnikami, skutecznie rywalizować. Dostali szansę zmierzenia się z najlepszymi w Polsce hokeistami. Po tym sezonie myślę, że oni sami potrafią już określić swój poziom sportowy i kierunek w jakim powinni podążać.

Zaskoczyła panią decyzja trenera Marka Ziętary o rezygnacji z dalszej pracy w klubie? Jeszcze w lipcu ubiegłego roku, razem snuliście plany trzy letniej budowy zespołu...

- Nie da się ukryć, że mam trochę żalu o to do niego. Rozumiem, że był to dla niego bardzo trudny okres, że mógł wywołać on w nim uczucia bezsilności i zwątpienia, ale też mieliśmy pewien plan działania, który w momencie jego rezygnacji został zburzony. Wydaje mi się, że kierowały nim emocję, a wiadomo, że one nie są dobrym doradcą. Wydało się, że człowiek o taki silnym charakterze jak trener Ziętara, będzie w stanie poradzić sobie z falą krytyki. A okazało się, że do końca tak nie było. Musimy uszanować jego wolę. Podjął taką, a nie inną decyzję, moim zdaniem złą i zbyt pochopną.

Na wyniki sportowe wpływ mają też i sprawy organizacyjne. Czy w tym względzie ma pani coś sobie do zarzucenia?

- Wiem o czym pan mówi. Najśmieszniejsze jest to, że te małe problemy, z których można naprawdę łatwo się wytłumaczyć, nagle przybrały niewiarygodnych wręcz rozmiarów. Sprawa tych nieszczęsnych kijów, a dokładnie rzekomy ich brak w klubie, jest tego przykładem. Stawaliśmy na głowie, żeby zawodnicy mieli w pełni profesjonalny sprzęt. A tymczasem jedna, absurdalna wręcz sytuacja, wywołała konflikt. Jednego dnia, dwóm młodym zawodnikom, rzeczywiście zabrakło kijów. Skontaktowaliśmy się z naszym dostawcą, ale że był to koniec sezonu, to czas dostawy się nieco wydłużył. Żeby jednak zapewnić im kije na trening, to wraz z kierownikiem udali się oni do sklepu, który mamy w budynku klubowym i mieli sobie zakupić potrzebny im sprzęt. Akurat tych modeli, które sobie upatrzyli nie było, a inne ich nie interesowały. Wrócili więc do szatni, po czym, nie wiem czy dla żartu czy może była to z ich strony zwykła złośliwość, ten który grał na „lewego" wziął kija na „prawego", a ten który grał na „prawego" wziął kija na „lewego". Udali się na trening, tłumacząc trenerowi, że nie mają czym grać. I afera gotowa.

A sprawa braku w klubie masażysty?

- To nie było do końca tak, że nie mieliśmy masażysty. Nie mieliśmy go na etacie, bo porostu doszliśmy do wniosku, że byłoby to zbyteczne obciążenie dla budżetu. Był jednak on do dyspozycji zawodników jeden raz w tygodniu, a kiedy była potrzeba to częściej. Cały czas był pod telefonem. Zdarzały się i takie sytuację, że jeździł na wizyty domowe. Zgodzę się, że nie było to całkiem profesjonalnie, ale na dziś takie są możliwości klubu. Przypuszczam, że i w nowym sezonie będzie podobnie, choć pewne ruchy czynimy w tym kierunku, aby i w tej kwestii była poprawa. Jedno z pomieszczeń w klubie, przeznaczyliśmy na salkę wyposażoną w niezbędny sprzęt do masażu. Będzie to więc kolejny taki nasz mały kroczek w przód.

Kiedy poznamy nazwisko następcy trenera Ziętary? Jaki obraliście kierunek poszukiwań?

- Prowadzimy rozmowy. Na chwilę obecną mamy trzech kandydatów. Nazwisk na tym etapie podać nie mogę. Powiem tylko tyle, że są to trenerzy z zagranicy. Oczywiście nie przekreślamy naszych, polskich trenerów. Jeżeli tylko pojawi się ciekawy kandydat, to na pewno też weźmiemy go pod uwagę. Szukamy przede wszystkim trenera doświadczonego. Cały czas sondujemy rynek. Chciałbym początkiem maja już tą kwestię rozstrzygnąć.

A jak na dzisiaj wygląda sytuacja kadrowa?

- Na razie trudno coś konkretnego w tej kwestii powiedzieć. Spotkaliśmy się z zawodnikami, wstępnie określiliśmy plany naszych działań. Chcielibyśmy aby większość z nich została w zespole. Zdajemy sobie sprawę, że konieczne będą wzmocnienia, zwłaszcza w defensywie. I w tym względzie już pewne ruchy też są czynione. Jesteśmy również po rozmowie z Andreiem Gawriłowem, który wcale nie wykluczył, że w nowym sezonie znów będzie u nas bronił. Definitywnie za to zrezygnowaliśmy z usług Timura Barajewa i Aleksandra Degtiarewa.

Jak, do tych nienajlepszych ostatnimi czasy wyników, mają się sprawy pozyskania sponsorów?

- Nie jest łatwo. Na dziś możemy tylko zazdrościć klubom z Tychów, Oświęcimia czy Sanoka możnych sponsorów. Takich u nas brak. Są jednak i tacy ludzie, jak pan Kazimierz Wolski, którzy nie szczędzą nam pieniędzy i cały czas nas wspierają i deklarują chęć dalszej pomocy. Są Banki Spółdzielcze z którymi mamy porozumienie i prawdopodobnie będzie ono kontynuowane, browar „Tyski" też jest gotowy do dalszej współpracy z nami i wiele innych mniejszych firm. Źle nie jest, ale robimy wszystko w tym kierunku, aby tych sponsorów nam przybywało.

A sponsor strategiczny to w dalszym ciągu cel nieosiągalny?

- Już nawet boje się o tym mówić, bo to bardzo delikatne sprawy, ale tak zazwyczaj jest kiedy w grę wchodzą spore pieniądze. W tamtym roku mieliśmy już mocnego kandydata na takiego sponsora. Pracowaliśmy nad nim dobrych kilka miesięcy. Sprawy nie udało się jednak sfinalizować, tylko z tego względu, ze z dnia na dzień, osoba z którą prowadziliśmy negocjację, została odwołała ze swojego stanowiska. I w tym momencie, że tak powiem czar prysł. Szukamy więc dalej.

Odejdźmy troszkę od własnego podwórka i porozmawiajmy szerzej o polskim hokeju. Piotr Hałasik ostatecznie zrezygnował z funkcji prezesa PZHL. Można więc powiedzieć, że wspólnie z innymi przedstawicielami polskich klubów osiągnęliście zamierzony cel...

- To takie zwycięstwo przez łzy, które tak naprawdę nie daje żadnej satysfakcji, bowiem wciąż przyszłość naszego hokeja nie wygląda dobrze. Wciąż jesteśmy daleko w tyle w porównaniu z innymi krajami. Mam nadzieję, że już niedługo zaczną się nowe, lepsze czasy dla tej dyscypliny.

Popiera pani kandydaturę Mariusza Czerkawskiego na nowego prezesa PZHL?

- Tak i to bardzo mocno. Uważam, że jest to osoba mająca predyspozycję ku temu aby rządzić polskim hokejem w konkretny sposób, oczywiście przy wsparciu innych osób. Przede wszystkim wydaje mi się, że jak mało kto, będzie w stanie odbudować wizerunek polskiego hokeja, przyciągnąć do niego sponsorów. Ma piękną, sportową przeszłość, która może mu w tym tylko pomóc.

Widzi pani swoją osobę w nowym zarządzie PZHL?

- Nie. Nie podołałabym temu wszystkiemu. Ja dzisiaj już z trudem sobie radzę z tym aby ogarnąć wszystkie moje obowiązki związane z pracą zawodową, pracą w klubie i jeszcze byciem matką i żoną. Praca w zarządzie wymagać będzie poświęcenia się jej w stu procentach. Tego zagwarantować nie byłabym w stanie. Oczywiście zawsze chętnie pomogę, jeżeli zostanę poproszona o pomoc.

Rozmawiał Maciej Zubek

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe