Z uwagi na mistrzostwa Polski w pływaniu, które rozpoczynają się jutro w Oświęcimiu, wyjątkowo w czwartek, a nie w piątek mistrzowie Polski podejmują "Pasy". Dla trenera krakowian Rudolfa Rohaczka to najtrudniejszy z rozegranych dotychczas meczów.
- Ciężko nam zregenerować siły. To będzie nasz czwarty mecz w ciągu siedmiu dni. Na dodatek w ostatnim pojedynku z TKH po brutalnym faulu wypadł z gry Młynczenko, który doznał kontuzji kolana - mówi szkoleniowiec oświęcimian Andriej Sidorenko. - Ale jak zawsze powalczymy o zwycięstwo. Zagramy na cztery ataki.
Wybić z głowy cztery "piątki"
Trener Rohaczek już raz wybił z głowy szkoleniowcowi gości grę na cztery formacje (w wygranym 5:1 meczu z Wojasem/Podhale). Sidorenko jest jednak uparty i nawet jak przegrywa, to nie sadza na ławce młodszych hokeistów.
Krakowianie mają jeden mocny atut: od poniedziałku myśleli tylko o konfrontacji z Unią, podczas gdy oświęcimianie jeszcze we wtorek mieli ciężki mecz Pucharu Polski z TKH Toruń.
- Mieliśmy więcej czasu na przygotowanie, ale chłopaki się pochorowali i nie wszyscy mogli normalnie trenować - zwraca uwagę eksnapastnik Unii, obecnie snajper "Pasów" Karel Horny. - Dwory/Unia to jedyna drużyna, z którą jeszcze nie wygraliśmy. Byłoby wspaniale, gdyby w czwartek w Oświęcimiu udało się to zmienić.
Horny zgadza się, że mistrzowie Polski mają teraz o wiele słabszy skład niż w okresie jego występów w Unii. - Co z tego, skoro i tak wygrywają - dodaje. W zastępstwie Dalibora Rzimskiego teraz Horny musi grać na środku ataku i choć tęskni za wypadami po skrzydle, nie narzeka: - Moim głównym zadaniem jest teraz wspomaganie pary obrońców, ale jakoś szczęśliwie udaje mi się strzelać bramki.
Kontrakt z Karelem wygasał z końcem listopada, ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że szefostwo hokejowej Cracovii ustaliło z nim warunki przedłużenia umowy.
Rewolucja w PLH
Zanosi się na rewolucję w systemie rozgrywek ekstraklasy. Do zmiany miałoby dojść jeszcze w tym sezonie. W piątek w Warszawie zapadnie decyzja, czy PZHL zrezygnuje z szóstej rundy na korzyść dłuższego - trzytygodniowego - zgrupowania reprezentacji przed lutowym turniejem eliminacji do igrzysk olimpijskich. Dotychczasowy system przewiduje, że tylko czołowa czwórka zespołów będzie walczyła o mistrzostwo Polski. W związku z wyrównanym poziomem rozgrywek (sześć mocnych drużyn) PZHL chce wrócić do dawnego systemu play off, w którym uczestniczy osiem ekip.
Pomysłodawcą tych zmian jest Sidorenko.
Andriej Sidorenko dla "Gazety"
trener Dworów/Unii i reprezentacji Polski
- Szefostwo PZHL-u poprosiło mnie o propozycję zmian. Wpadłem na pomysł, żeby wszystkim klubom dać możliwość walki o mistrzostwo. Trzeba wykorzystać to, że mamy w tym roku tyle mocnych zespołów w lidze. Likwidacja szóstej rundy jest konieczna, bo bez długiego zgrupowania przed turniejem kwalifikacyjnym na Łotwie nic nie zrobimy. Najlepiej wiem, jak mocni są nasi przeciwnicy, z którymi się spotkamy w Rydze, czyli Łotwa, Białoruś i Słowenia. Wszystkie wystąpią w najsilniejszych składach, ale to nie oznacza, że musimy się poddawać tylko dlatego, że Polsce jeszcze nigdy nie udało się pokonać Łotyszy czy Białorusinów. Na trzytygodniowym obozie, opierając się na ligowym skład, można solidnie przygotować dwie, a nawet trzy piątki. Później jedną formację złożyć z zawodników występujących za granicą z Mariuszem Czerkawskim na czele. I walczyć. Dla mnie, jako klubowego trenera, długie zgrupowanie jest niewygodne - nie będzie mnie w Unii miesiąc. Ale reprezentacja jest najważniejsza.
Naszym zdaniem: Podać rękę Sidorence
W środowisku hokejowym zawrzało. Nie wszystkie kluby chcą się zgodzić na zmiany w trakcie sezonu. "Nie zmienia się reguł w trakcie gry" - mówią i mają rację. Ale z drugiej strony, trzeba podać rękę Sidorence. Białoruski szkoleniowiec nie kieruje się prywatnym interesem Unii, bo ten zespół może być pewny miejsca w pierwszej czwórce. Leży mu na sercu dobro polskiego hokeja, a ten na świecie bardziej jest postrzegany przez pryzmat wyników reprezentacji niż słabnącej z roku na rok ligi. Trudno liczyć na to, że w lutym w Rydze stanie się cud i awansujemy do igrzysk w Turynie. Gdyby się udało pokonać wyżej notowaną Słowenię i "ugryźć" Białoruś albo Łotwę, byłoby wspaniale. Turniej w Nowym Targu pokazał, że praca pary Sidorenko-Andrzej Słowakiewicz idzie w dobrym kierunku. Akceptując zmiany w lidze - nawet w trakcie rozgrywek - trzeba mu zapalić zielone światło.
mibi - Gazeta Wyborcza
skh
Czytaj także: