Przygodzki o słowackiej ekstralidze. "Gra się tutaj o wiele szybciej i dużo bardziej taktycznie"
Martin Przygodzki zadebiutował wczoraj w słowackiej Tipos Extralidze. Jego Dukla Michalovce pokonała MHk 32 Liptowski Mikułasz 4:1. – Zacząłem swoją przygodę z nowym klubem od wygranej, więc bardzo się cieszę – zaznaczył 30-letni skrzydłowy.
Przygodzki sezon rozpoczął w Zagłębiu Sosnowiec i był jedną z czołowych postaci tego klubu. Stworzył dobrze uzupełniający się duet z Jarosławem Rzeszutką. W tym sezonie rozegrał 26 ligowych spotkań, w których zdobył 16 punktów za 7 bramek i 9 asyst.
Gdy pojawila się oferta od brązowego medalisty słowackiej ekstraligi długo się nie zastanawiał. Tym bardziej, że trenerem tego klubu jest Tomek Valtonen, który jeszcze niedawno był selekcjonerem reprezentacji Polski. 42-letni Fin, mający również polskie obywatelstwo, doskonale zna atuty Przygodzkiego i podobnie jak w kadrze powierzył mu rolę „napastnika energetycznego” – odpowiedzialnego za skuteczną i ofiarną grę w destrukcji, a także bronienie osłabień.
– Gramy w Dukli według tych samych schematów, jakie obowiązywały w kadrze wówczas, gdy selekcjonerem był Tomek. Nie da się jednak ukryć, że gra się tutaj o wiele szybciej i dużo bardziej taktycznie. Poziom ligi? Na razie porównałbym go do gry o medale w Polskiej Hokej Lidze – ocenił Martin Przygodzki.
– Nikt praktyczne nie popełnia błędu, bo wie, że strata nawet jednego gola może oznaczać porażkę. Każdy potrafi wykorzystać tu nawet najmniejsze potknięcie czy chwilę zawahania – dodał.
Urodzony w Trenczynie zawodnik zadebiutował w barwach Dukli Michalovce w niedzielnym meczu z ekipą z Liptowskiego Mikułaszu. Jego zespół wygrał 4:1, a „Przygo” nie wpisał się do protokołu. Na tafli spędził 9 minut i 52 sekundy oraz oddał trzy celne strzały.
– Los chciał, że na początek zagrałem przeciwko drużynie Kamila Wałęgi. Niby jest to ostatni zespół tabeli, ale i tak postawił nam trudne warunki. Widać było, że Kamil jest jednym z najlepszych zawodników swojego zespołu – zaznaczył zawodnik, który urodził się w Trenczynie.
– Do drużyny nie było trudno „wejść”. Znam język, koledzy z drużyny są bardzo pomocni, a całe zaplecze klubu to pełna „profeska”. Pozostaje mi walczyć, ciężko pracować, by utrzymać się w drużynie. Chcę zrobić postęp, jak pozostali Polacy występujący w zagranicznych ligach – zakończył Martin Przygodzki.
Komentarze