Pseudokibice tyscy zepsuli widowisko - Fotorelacja+VIDEO
To co pokazali podobno najlepsi kibice hokejowi, bo sami sie tak określają, podczas pierwszego meczu finałowego w Oświęcimiu to nic, jak tylko pokaz chuligańskich wykroczeń. W meczu natomiast pierwsze rozdanie w wielkim finale sezonu hokejowego dla pretendenta. Sukces tyszan jest tym cenniejszy, że zwycięzyli w jaskini lwa.
Dwory Unia Oświęcim - GKS Tychy 2-3 po karnych (0-0, 2-0, 0-2; dogrywka 0-0, karne 0-1). Bramki: Zamojski 22, Jakubik 29 - Bagiński 43, Ślusarczyk 57, Belica 70 karny. Sędziowali Krzysztof Rzerzycha z Krakowa oraz Tomasz Przyborowski i Tomasz Radzik z Krynicy. Kary: 6 - 14 min. Widzów: 4000. Stan rywalizacji 1;0 dla GKS.
Przez pierwsze dwie tercje nic jednak nie wskazywało, że to oni będą górą w tej konfrontacji. Częściej w opałach był Sobecki. Najbliżej pokonania go w I tercji był najpierw Sebastian Kowalówka w 14 min, a za chwilę Radwan, który tuż przed bramką zmienił lot krążka.
Na początku drugiej odsłony nawet świetnie dysponowany bramkarz GKS nic nie poradził, gdy po świetnym rozegraniu krążka w przewadze Zamojski przymierzył tuż przy słupku. W tym momencie było tylko 6 sekund do końca kary eksunisty Gonery.
Niewiele brakowało, aby doświadczony obrońca Dworów za chwilę znów wpisał się na listę strzelców po świetnej dwójkowej akcji z Radwanem. Tym razem jednak minimalnie chybił. W 28 min, Wojtarowicz huknął jak z armaty, tyle że wprost w tyskiego golkipera. Bramka dla oświęcimian wisiała w powietrzu i w końcu wpadła, zresztą także w przewadze. Jakubik po strzale Gabrysia z niebieskiej zbił sprytnie krążek i nad Sobeckim znów zapaliło się czerwone światło. GKS mógł mówić o szczęściu, że w tej tercji stracił tylko dwa gole. W 32 min, Klymin nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
Początki złego dla Dworów zaczęły się tuż przed końcem tej części, gdy z sektora tyskich pseudo (przyp. red. H.N.) kibiców ktoś rzucił w Jaworskiego zapaloną racę świetlną. Potem mecz został przerwany, bo na trybunach pseudokibice GKS próbowali wszcząć burdy (co częściowo im się udało – przyp. red. H.N.). Interwencja policji pomogła, ale w dymie, który już do końca meczu unosił się nad taflą lepiej czuli się goście.
Na początku ostatniej tercji Parzyszek uderzył kijem w twarz Piekarskiego. Przez kilka minut gospodarze musieli grać piątką obrońców i właśnie w tym okresie rywale zdobyli kontaktową bramkę. Bagiński po zagraniu Ślusarczyka wzdłuż bramki przyłożył tylko kij i Jaworski nie miał szans.
Prawdziwym pechowcem okazał się być Piekarski, ledwie co wrócił na lód po interwencji lekarza, gdy nastąpiła kontra Parzyszka ze Ślusarczykiem. Obrońca Dworów próbował ratować sytuację, ale zrobił to tak niefortunnie, że trafił do własnej siatki.
- To był podwójnie ważny gol, bo po pierwsze wyrównaliśmy, a po drugie zdobyliśmy go, grając w osłabieniu. Takie okoliczności jeszcze nas podbudowały – cieszył się po meczu Parzyszek, który w ubiegłym sezonie zdobywał tytuł jeszcze w barwach Dworów Unii.
Bohaterem dogrywki znów okazał się Sobecki, który obronił co najmniej trzy „setki”, a całkowicie pognębił oświęcimian w serii rzutów karnych. Ani jednemu z pięciu unitów nie udało się trafić do siatki. Njawięcej zimnej krwi zachował Belica i w szeregach gości nastąpiła eksplozja radości.
Opinie trenerów:
Andriej Sidorenko – Nie da się wygrać meczu, kiedy nie strzela się goli. Gdybyśmy wykorzystali dzisiaj 50 procent szans, jaki sobie wypracowaliśmy, wygralibyśmy bez problemu. Trenowaliśmy rano karne, ale nie przypuszczałem, że będziemy musieli z nich zrobić użytek. Podłamała nas bramka, którą straciliśmy, mając na lodzie jednego zawodnika więcej.
Wojciech Matczak – Okazuje się, że nie liczy się ilość zawodników, tylko jakość. To nic, że graliśmy trzema piątkami, podczas gdy rywale rozpoczynali czterema. Jesteśmy dobrze przygotowani do rozgrywek i choćbyśmy mieli iść na kolanach po mistrzostwo, to pójdziemy. Belicy nie trzeba przypominać, jak ma strzelać karne. Zrobił to co do niego należało. (ZAB)
Pod szatnią:
Artur Ślusarczyk –Unia źle wykonywała karne. Wszyscy chcieli objechać naszego bramkarza, a przy tak zniszczonym lodzie nawet najwięksi technicy jak Klisiak czy Puzio się gubili. Belica wybrał dobre rozwiązanie. Mieliśmy w planach wygranie jednego meczu w Oświęcimiu. Nie myśleliśmy, że nastąpi to już podczas inauguracji finałowego serialu.(ZAB)
(BK), (ZAB)
Dziennik Polski
12.marca.2005, oryg.tyt.art. "Przeminęło z dymem"
Foto: Stico
Galeria zdjęć - kliknij >>tutaj
Nowy link do filmiku - kliknij >>tutaj
Komentarze