Mistrzostwa Świata Elity już za nami. Ekipa Stanów Zjednoczonych może się cieszyć z mistrzowskiego tytułu, ale na tej imprezie poza emocjami sportowymi zapadło również wiele kluczowych decyzji dla światowego hokeja, w tym decyzja o podtrzymaniu wykluczenia Rosji i Białorusi z międzynarodowych rozgrywek w kolejnym sezonie.
Od początku
Właśnie podczas Mistrzostw Świata Elity co roku odbywa się kongres IIHF, na którym podejmowane są istotne decyzje dotyczące najbliższego okresu dla hokeja na świecie. Od 2022 roku jedną z takich decyzji jest wykluczenie reprezentacji Rosji i Białorusi za militarną ofensywę i napaść na Ukrainę.
Decyzja jednak od samego początku nie była tak mocna, jak wielu oczekiwało. Oświadczenia, które publikowało IIHF dalekie były od twardych słów potępienia i za główną przyczynę federacja podawała bezpieczeństwo zawodników i kibiców.
Coroczne obawy
Samo postanowienie o wykluczeniu Rosji i Białorusi też można stwierdzić, że było dość “miękkie”, bowiem włodarze światowego hokeja zostawiają sobie otwartą furtkę, by co roku rozpatrywać sensowność powrotu białoruskich i rosyjskich hokeistów w szeregi uczestników imprez, rozgrywanych pod egidą IIHF.
Sam rozmawiałem z prezydentem międzynarodowej federacji w styczniu 2023 roku i nawet wtedy (niecały rok od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę) od Luca Tardiffa ciężko było usłyszeć jasne deklaracje, a prędzej ogólniki, mówiące o konieczności rozważenia wszystkich opcji, w tym powrotu Rosji i Białorusi dopiero po zakończeniu MŚ 2023 roku. Poniżej cytat z ówczesnej wypowiedzi, a całą rozmowę znajdziecie tutaj.
– Nie jesteśmy martwi, więc przed nami dużo pracy, by wrócić na swoje miejsce. Patrząc w przyszłość, dużym wyzwaniem będzie to, kiedy zdecydujemy się przywrócić federacje Rosji i Białorusi z powrotem do naszych imprez. Dlatego też zastanawiamy się nad wieloma opcjami. Jedną z nich jest połączenie dywizji IA i IB i pracujemy nad tym – przyznał wtedy Luc Tardiff.
I tak rok do roku mieliśmy obawy, jaką decyzję podejmie IIHF, ale decydenci światowej federacji podtrzymywali swoją pierwotną decyzję i wykluczenie Rosjan i Białorusinów trwa nadal.
Straty finansowe IIHF
Wydaje się, że międzynarodowa federacja hokeja już pogodziła się z brakiem tych krajów na hokejowej mapie i przedłużenie zawieszenia już przychodzi im z większą łatwością. Mistrzostwa Świata i imprezy pod dowództwem IIHF są dobrze oglądane i kibice również przyzwyczaili się do czempionatów bez udziału wykluczonych nacji.
Udało się chyba zażegnać problem finansowy, który na pewno się pojawił po wykluczeniu Rosjan i Białorusinów, a dodatkowo byliśmy wtedy po pandemii COVID-19, która dość solidnie uszczupliła budżet IIHF, bo nie mieliśmy kibiców na żadnych wydarzeniach. Przypomnijmy, że jednym z głównych sponsorów IIHF był rosyjski Gazprom, który ze względu na sankcje nałożone na kraj Władimira Putina musiał zostać wykluczony z potencjalnych inwestorów światowego hokeja.
Kto po stronie zysków?
Jednak największym zyskiem niepoliczalnym, bo sportowym a nie finansowym, jest rozwój hokejowy krajów, które nie grały pierwszych skrzypiec w hokejowym świecie i dla których nie było do tej pory miejsca między najlepszą szesnastką globu.
Reprezentacje Węgier, Słowenii, Włoch, Wielkiej Brytanii, czy nawet Polski zyskały najwięcej. Dla każdego z tych krajów możliwość gry w elicie w miejsce Rosji i Białorusi, to fenomenalna okazja do rozwoju i coś, co jeszcze niedawno było niemal niemożliwe dla większości z tych nacji, może poza Włochami, którzy na przemian spadali i awansowali wraz z Kazachstanem.
O ile pierwsze występy tych nacji pokazywały przepaść między nimi, a Elitą, tak z każdym kolejnym spadkiem i awansem wyglądało to coraz lepiej. Progres był widoczny, aż doszliśmy do tegorocznych MŚ, na których utrzymali się w elicie obaj beniaminkowie, czyli Węgrzy i Słoweńcy, którzy wydaje się, że już dorównali poziomem do ogonów Elity, które mogą czasem zaskoczyć w starciach z największymi potęgami.
Co z Rosjanami i Białorusinami?
Trzeba przyznać, że właśnie sportowo najwięcej wydają się tracić ekipy ze wschodu Europy. Hokeiści z krajów Putina i Łukaszenki od kilku lat kiszą się we własnym sosie i jedyne mecze reprezentacji, jakie rozgrywają, to właśnie między sobą.
Wiadomo, że są ligi, które nie wykluczyły tych hokeistów ze swoich szeregów, jak choćby NHL, jednak brak rywalizacji reprezentacyjnej, konkurencji o miejsce w kadrze, udziału w największych imprezach (pal licho Mistrzostwa Świata, Igrzyska Olimpijskie są chyba największym ciosem) czy brak solidnych przygotowań do sezonu ligowego i reprezentacyjnego na pewno wydatnie wpływają na ich formę.
Co po wojnie?
Pytanie na jakich poziomach są te reprezentacje, po takiej przerwie od starć z najlepszymi, jak rozpatrywać ich ewentualny powrót, jeśli wojna się skończy. Czy Rosja i Białoruś powinny mieć miejsce z automatu w elicie za przeszłe zasługi?
To pytanie zostawiam otwarte i jestem bardzo ciekaw opinii, jak powinien wyglądać proces przywrócenia tych nacji do światowego hokeja okiem naszych czytelników, bo wiadomo, że ta wojna się kiedyś skończy i niezależnie od jej wyniku IIHF będzie musiała przywrócić obie kadry do rywalizacji.
Czytaj także: