Kilka dni temu na jednym z portali internetowych ukazał się wywiad z prezesem Polskiego Związku Hokeja na lodzie, Dawidem Chwałką. Prezes w przypływie euforii związanej z sukcesami Polaków na turnieju EIHC w Toruniu zapowiedział, że od przyszłego sezonu Związek narzuci klubom obowiązek wystawienia polskiego bramkarza w minimum 50% rozgrywanych spotkań. Wśród wielu głupich pomysłów forsowanych przez nasza hokejową centralę, ten zdecydowanie wysuwa się na prowadzenie. Gratuluje Panie Prezesie.
Hasło „ochrona interesów polskich bramkarzy” brzmi bardzo fajnie, jest chwytliwe inawet wpewnym sensie sprawia wrażenie troski ostan polskiego hokeja. Pytanie tylko jak ten przepis sprawdzi się wrzeczywistości? Czy dajmy nato pięciominutowy występ polskiego bramkarza podkoniec spotkania przy ustalonym wyniku będzie się liczył dopuli czy nie? Pytań jest znacznie więcej, ajak przypuszczam odpowiedzi nie ma. Napewno nie naKonopnickiej.
Przepis oobowiązku gry polskiego goalkeepera tokolejna, powymogu posiadania młodzieżowców wskładzie orazlimitach dla obcokrajowców, ingerencja PZHL wsuwerenną politykę kadrową klubów. Związek, którynic nie robi dla klubów tylko ciągnie znich kasę, co chwile narzuca im, co mają robić zwłasnymi pieniędzmi. Sytuacja wchwili obecnej wygląda tak:
Sfinansowałeś sobie człowieku (sponsorze) wymarzone mieszkanie (klub), zwielkim trudem zdobyłeś nanie pieniądze istarasz się je jak najlepiej urządzić aby być zniego dumnym. Tymczasem, co chwile wchodzi dociebie dozorca (PZHL) idyktuje ci, jakie masz mieć meble, wjakich kolorach ściany ijakie firanki zawiesić. Co należy powiedzieć takiemu dozorcy? Won mi stąd!
Mam nadzieję, żeprezesi wkońcu pokażą jaja iprzejmą odPZHL rozgrywki ligowe. Wkońcu toPZHL jest dla klubów, anie kluby dla PZHL-u, aunas najwyraźniej otej formie zależności zapomniano.
Apropos PZHL ipieniędzy. Zewsząd słyszymy, żewzwiązku brakuje środków naszkolenie, żemożna byosiągnąć mnóstwo wspaniałych sukcesów, tylko wiecznie „ni ma piniendzy”. Okazuje się, żekasa jest tylko trzeba się ponią schylić. Trzeba chcieć. Trzeba działać.
W2014 roku Ministerstwo Sportu iTurystyki ogłosiło otwarty konkurs wniosków naopracowanie irealizację w2014 roku ogólnopolskich projektów zzakresu „Upowszechniania sportu dzieci imłodzieży” wramach działań prowadzonych przez polskie związki sportowe sportów zimowych. Dowyjęcia zMinisterstwa była okrągła banieczka, czyli już konkretna kasa.
Według informacji zamieszczonych nastronie Ministerstwa, wramach konkursu Minister Sportu iTurystyki miał wyłonić najlepsze projekty zzakresu upowszechniania sportu dzieci imłodzieży, zaproponowane dorealizacji w2014 roku wformie pilotażu przez polskie związki sportowe działające wsportach zimowych, zuwzględnieniem założeń konstrukcyjnych umożliwiających kontynuację isystemowy rozwój wogólnopolskiej formule wlatach następnych. Moja pierwsza myśl – tojest toczego potrzebuje polski hokej młodzieżowy. Pieniądze, system, kontynuacja – tego nam brakuje, powalczmy więc oto.
Co mogło być wprojekcie zgłoszonym dokonkursu?
- zakup idystrybucja sprzętu sportowego,
- organizacja imprez sportowych wramach realizacji projektu,
- organizacja obozów sportowych (wyłącznie wokresie wolnym odnauki),
- szkolenie kadr napotrzeby realizacji projektu,
- promocja iwydawnictwa metodyczno – szkoleniowe dot. projektu,
- prowadzenie zajęć sportowych.
Naco mogły pójść środki pozyskanie zministerstwa?
- obsługę instruktorską, trenerską,
- dyplomy, medale, puchary,
- zakup idystrybucję sprzętu sportowego,
- promocję iwydawnictwa,
- transport uczestników, urządzeń isprzętu,
- wynajem obiektów, urządzeń isprzętu,
- obsługę sędziowską,
- obsługę medyczną,
- wyżywienie,
- zakwaterowanie,
- obsługę techniczną,
- inne koszty bezpośrednie, doakceptacji MSiT.
Jak sami widzicie, przy dobrze napisanym projekcie MSiT mogło praktycznie wcałości sfinansować np.obóz dla młodych polskich hokeistów, pensje dla trenerów, zakupy sprzętu itd. Taka pomoc jest bardzo potrzebna, wręcz niezbędna żebywkońcu ruszyć zmiejsca. Znadzieją otworzyłem więc wyniki konkursu mając nadzieję, żenasz Związek powalczył ote, jakże potrzebne, pieniądze. Dotacje otrzymały:

No cóż, zaskoczony nie jestem. Opcje są dwie, niestety obie dyskwalifikujące dla PZHL. Pierwsza opcja – Związek nie wiedział otym konkursie (wco nie wierzę) ajest toich zakichany obowiązek, bo między innymi odtego są żebywiedzieć otakich sprawach. Druga opcja – wZwiązku nie ma nikogo, kto potrafi porządnie napisać projekt.
Biorąc poduwagę powyższe zaniedbania, bardzo dziwi mnie łatwość zjaką włodarze PZHL chcą decydować onie swoich pieniądzach. Drodzy Państwo, dopóki sami nie nauczycie się walczyć okażdą złotówkę, wara odpieniędzy sponsorów. Mam szczerą nadzieję, żeprezesi klubów Ekstraligi zjednoczą wkońcu siły izawetują pomysł „50%”. O„pomysłach” PZHL iosamym związku powiedzieć można tylko…
Czytaj także: