Rozmowa z prezesem Stoczniowca Gdańsk Markiem Kosteckim
- Nie stać nas na dobrego trenera i gwiazdy z zagranicy, nie mamy pieniędzy na reprezentantów Polski, ciężko będzie zatrzymać najlepszych wychowanków. Wszystko przez to, że nikt nie chce inwestować w hokej - mówi Kostecki.
Łukasz Pałucha: Kto będzie trenerem Stoczniowca w nowym sezonie?
Marek Kostecki: Jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Marian Pysz spędził w Gdańsku cztery lata. To, jak na nasze warunki, bardzo długo i można już mówić o zmęczeniu materiału. Nie ukrywam, że sondujemy rynek w poszukiwaniu nowego trenera, ale będzie to trudne. Marian Pysz jest jednym z nielicznych fachowców w Polsce, ma wykształcenie trenerskie i naprawdę żyje hokejem. A w Polsce nie widać dobrych kandydatów. Myśleliśmy o Wacławie Walickim, który ma wyniki z młodzieżą w Stoczniowcu, ale on nie chce zrezygnować z dwóch etatów w szkole i ja mu się dziwię. W grę wchodził także Włodzimierz Urbańczyk, pomocnik trenera Sidorenki w Unii Oświęcim. Nie wiadomo jednak, jak poradziłby sobie w roli pierwszego trenera. Rozwiązaniem byłoby sprowadzenie dobrego fachowca z zagranicy. Ale nie stać nas na płacenie pensji w wysokości 5 tys. euro miesięcznie, a taka jest minimalna stawka za dobrego trenera [taką pensję w Podhalu Nowy Targ dostał czeski szkoleniowiec Zdislav Tabara - red.]. Przeciętnego, za 3 tys. euro, nie opłaca się ściągać. Dlatego nie wykluczam, że trener Pysz zostanie na kolejny sezon. Na razie umówiliśmy się, że będzie prowadził zajęcia w okresie roztrenowania.
Jeśli Stoczniowiec ma się liczyć w lidze, potrzebne są wzmocnienia. Planujecie transfery?
- Podczas rozmowy podsumowującej sezon trener Pysz powiedział, że nawet w przypadku swojego odejścia radzi zachować cały skład. Zgadzam się z tym, bo nas po prostu nie stać, żeby kupić lepszych zawodników. A nawet jakby udało się kogoś załatwić za darmo, to nie mielibyśmy środków, aby płacić mu pensję. Reprezentanci Polski chcą zarabiać 5-6 tys. zł miesięcznie [w Stoczniowcu hokeiści otrzymują średnio około 2 tys. zł, najwyższa pensja nie przekracza 4 tys. - red.]. Namawialiśmy do gry kilka "gwiazdek" ze wschodu Europy, ale ponieważ rozmowy rozpoczynali od 5 tys. euro, kończyły się wyjątkowo szybko.
Czyli nie będzie żadnych zmian?
- Być może będziemy musieli poszukać zastępców dla kilku zawodników. Z drużyny odejdzie pewnie Vaclav Balat. Jesteśmy z niego zadowoleni, ale w Czechach została jego żona i dziecko, a on źle znosi długie rozstania. Zastanawiamy się także, czy wykupić Roberta Grobarczyka. Jeśli tego nie zrobimy, to może sięgniemy po któregoś hokeistę ze zdegradowanego GKS Katowice, na przykład Grzegorza Sobałę. Być może do Gdańska wróci z Cracovii Rafał Twardy. Podstawa, czyli - jak ja ich nazywam - "szara" masa drużyny, powinna zostać: Wróbel, Cychowski, Bukowski. Kostecki, Smeja, Błażowski. To nie są wielcy zawodnicy, ale od kilku lat tworzą szkielet drużyny i nawet ich w naszej sytuacji trudno byłoby zastąpić.
Pojawiły się informacje, że Łukasz Zachariasz ma przejść do Cracovii, a Zdenkiem Juraskiem interesuje się TKH Toruń. Nie boi się Pan, że odejdą?
- Obaj zawodnicy mają z nami ważne umowy. Rozmawiałem z Zachariaszem i zaprzeczył, jakoby prowadził rozmowy z Cracovią. Normalnie trenuje z nami, nikt z Krakowa nie kontaktował się w jego sprawie. Jurasek ma jeszcze przez dwa lata ważną umowę, już rozmawialiśmy, na jakich zasadach będzie grał u nas w przyszłym sezonie. Owszem, jeśliby chcieli koniecznie odejść i tamte kluby wykażą zainteresowanie, to wysłuchamy ich ofert. Jestem jednak przekonany, że obaj zostaną u nas.
Czy uda się zatrzymać najzdolniejszych wychowanków?
- Mogę zapewnić, że robimy wszystko, aby młodzi zawodnicy zostali w Stoczniowcu. Najlepszym proponujemy podpisanie kontraktów. Niestety, niektórzy w ogóle nie słuchają warunków, tylko powtarzają jak nakręceni, że chcą wyjechać za granicę. Prawnie nie możemy nic zrobić, żeby ich zatrzymać, bo fatalnie skonstruowane są przepisy hokejowe. Mam jednak nadzieję, że tym razem większość zostanie. Nie możemy im co prawda zaproponować na wejście kokosów, bo raban by podnieśli starsi zawodnicy. Maksymalna podwyżka, jaką mogą dostać, to 500 zł. Na stypendia dla ośmiu najlepszych możemy przyznać miesięcznie około 10 tys. zł. Rocznie daje to kwotę 100 tys., a to już spora część budżetu pierwszej drużyny [szacowany na około 1,2 mln zł - red.]. To błędne koło, nie mamy jednak pola manewru, bo nie ma firm chętnych do wspierania hokeja. Nasz budżet się nie powiększy.
Rozmawiał Łukasz Pałucha - Gazeta Wyborcza
Komentarze