Aleksandr Rummo, były trener Opole HK, odniósł się do naszych ostatnich publikacji dotyczących upadku klubu. Białoruski szkoleniowiec przedstawił swoją wersję wydarzeń i przyznał rację Michałowi Sadowskiemu. Zaznaczył też, że Joseph Kolodziej, właściciel drużyny, od listopada był nie do zniesienia.
Białoruski trener potwierdził nasze wcześniejsze doniesienia i przyznał rację Michałowi Sadowskiemu.
– Czytałem wasz wywiad z Michałem i rzeczywiście było tak, jak to opisał. Zawodnicy na odchodne dostali wprawdzie rękawice i koszulki, ale nie otrzymali łyżew czy kijów, czyli najdroższych i niezbędnych elementów sprzętu – wyjaśnił Aleksandr Rummo.
Jego zdaniem, opolska drużyna nie funkcjonowała w profesjonalny sposób. Legendą obrosły już historię z 10 pizzami za wygrane mecze w Nowym Targu i w Sanoku.
– Z posiłkami po meczach rzeczywiście nie było najlepiej. Chłopcy pytali się, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego tego jedzenia jest tylko tyle. Nikt nie potrafił tego zrozumieć, nawet gracze zza oceanu – dodał były trener Opole HK.
Rummo przyznał, że na początku sezonu nie było problemów z prezesem. Nasiliły się one w listopadzie, a później sytuacja w klubie była z gatunku tych nie do zniesienia.
– Na początku sezonu nie było z nim problemów. Do listopada było w miarę, ale potem to już była masakra. Być może chodziło o to, że już nie miał pieniędzy, ale nie chcę się w to zagłębiać. Wszyscy po pewnym czasie byli niezadowoleni. Dla Josepha ten klub był zabawką, ale chłopcy naprawdę się starali, zarówno w meczach, jak i na treningach – stwierdził doświadczony szkoleniowiec.
– Kolodziej cały czas miał pretensję do Polaków. Nie lubił ich, przeklinał na nich, często używając słowa „fuck”. Był zły, że w Polsce nie ma hokeja na poziomie. Próbowałem go uspokajać i uświadamiać, że Polacy interesują się w głównej mierze piłką nożną, bo mają Roberta Lewandowskiego, a hokej istnieje głównie na Śląsku. Kolodziej cały czas był zmęczony, nic go nie zadowalało. Drużyna nie była profesjonalna – dodał.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż zagraniczni zawodnicy płacili Josephowi Kolodziejowi czesne za grę i pobyt w Opolu, które wynosiło kilkaset dolarów. On w zamian miał pomóc im zdobywać wykształcenie.
– Żądał od nich 500 albo 600 dolarów. Jeden Rosjanin pojechał grać do Łodzi, ale ma teraz problemy i nie może występować, gdyż nie dostał zgody na transfer od Kolodzieja. Chłopak mądry, szybko się zorientował o co chodzi – dodał.
Rummo stracił posadę pod koniec listopada. Zastąpić go miał Adrian Parzyszek, który rozstał się z Naprzodem Janów. Sęk w tym, że Joseph Kołodziej przestał się do niego odzywać i sam wcielił się w rolę trenera.
– Sam chciał prowadzić trening, ale nie potrafił jeździć na łyżwach. Jego styl pasuje na ślizgawki – zaznaczył z uśmiechem.
– Ćwiczenia były z internetu i nawet zawodnicy ich nie rozumieli, ale musieli je wykonywać, ponieważ prezes im kazał. Graliśmy cały czas na dwie piątki. Kolodziej mówił, że przyjadą zawodnicy z Niemiec lub ze Stanów Zjednoczonych, ale ich nie było. Z dnia na dzień przyszedł i powiedział, że to koniec drużyny. Ma zaległości w stosunku do mnie czy masażysty. Teraz nie chce teraz z nami rozmawiać – skomentował 50-latek.
Czytaj także: