Trener Jarosław Morawiecki: gorączka. Sześciu zawodników nieobecnych na treningach: grypa. Cały zespół TKH/ThyssenKrupp/Energostal: wielka ambicja. - Jesteśmy chorzy. Ale i tak będziemy "gryźć" lód. Dla kibiców - zapowiada Tomasz Proszkiewicz.
Dziś kluczowy pojedynek TKH/ThyssenKrupp/Energostal i GKS Tychy. Zwycięzca w niedzielę na Tor-Torze będzie miał szansę zapewnić sobie awans do finału rozgrywek. Teraz w serii play-off jest remis 1:1. Napastnik TKH/TK/Energostal Daniel Laszkiewicz: - Chcemy, by nasi kibice (na zdjęciu) mieli w niedzielę powody do świętowania.
Ale problemów w ekipie toruńskiej nie brakuje. W ostatnich dniach hokeiści torunian zamiast trenować leczyli się w domach. Z grypą, która również utrudnia przygotowania do meczu ekipie z Tychów, wciąż zmagają się Proszkiewicz, Jarosław Dołęga, bracia Adam i Robert Fraszko, Przemysław Bomastek, Sławomir Kiedewicz i Aleksander Myszka. Wszyscy nie mogli trenować przed dzisiejszym pojedynkiem. Na dodatek fatalnie czuje się Morawiecki. Szkoleniowiec TKH/TK/Energostal zmaga się z wysoką temperaturą i jego wyjazd na Śląsk niespodziewanie stanął pod znakiem zapytania. Decyzja ma zapaść dziś rano - jeśli Morawiecki nadal nie będzie zdrowy, drużynę w meczu z GKS poprowadzi drugi trener Stanisław Byrski. Na pewno w składzie zabraknie Tomasza Wawrzkiewicza i Pavla Rajnohy. - Dolegliwości zdrowotne nie pomagają nam w przygotowaniach. Ale nie mamy innego wyjścia jak tylko zacisnąć zęby i grać najlepiej jak potrafimy. Nie możemy popełnić podobnych błędów jak w pierwszym spotkaniu, kiedy za bardzo się odkryliśmy i przeciwnik to wykorzystał. Musimy zagrać ostrożnie w defensywie i liczyć, że uda nam się wykorzystać jakąś kontrę. Wynik 7:2 już na pewno się nie powtórzy. Wyciągnęliśmy z tej porażki odpowiednie wnioski. Dzisiejszy mecz będzie niezwykle istotny dla losów całej rywalizacji. Zrobimy wszystko abyśmy to my zwyciężyli - powiedział Morawiecki.
Dziś szczególnie wiele zależeć będzie od postawy Łukasza Kiedewicza, który w pierwszym spotkaniu obu zespołów w Tychach został pokonany aż siedem razy. To najgorszy wynik defensywy TKH/ThyssenKrupp/Energostal w sezonie. W drugim starciu było już inaczej, a rezerwowy bramkarz torunian udowodnił, że może być równie pewnym punktem zespołu jak Wawrzkiewicz. - Spodziewam się bardzo zaciętego pojedynku. Na pewno nikt nie będzie lekceważył rywala, a wszyascy zaangażują się na sto procent swoich możliwości. Każdy będzie walczył do ostatnich sił o zwycięstwo. Ze swojej strony mogę obiecać, że zrobimy wszystko, aby objąć prowadzenie w pólfinałowej rywalizacji - stwierdził Dołęga.
Ważnym elementem będzie zrealizowanie przedmeczowych załozeń taktycznych, na które dużą uwagę zwraca Morawiecki. - Nie możemy popełniać tak głupich i niepotrzebnych fauli jak jak miało to miejsce w pierwszym spotkaniu. Jeśli sytuacja się powtórzy, rywale z pewnością to wykorzystają - uważa Laszkiewicz. - Będziemy nawet gryźli lód, jeśli to będzie konieczne. Każdy z nas będzie walczył do upadłego, aby tylko wygrać to niezywkle istotne spotkanie - dodaje Proszkiewicz
Rywalizacja tysko-toruńska jest także prestiżowa dla obu szkoleniowców. Zarówno trener GKS Wojciech Matczak jak i Morawiecki maja po 41 lat i świetnie znają się z przeszłości. W 1983 roku zagrali nawet w jednej piątce w reprezentacji kraju w Mistrzostwach Świata do lat 20. - Pamiętam doskonale te czasy. Teraz stoimy po przeciwnych stronach barykady i postaram się zrobić wszystko, abyśmy to my awansowali do finału. Od trzech lat prowadzę tyską drużynę i mam nadzieję, że w końcu uda się nam to, na co już długo pracujemy. Na pewno pokonanie torunian będzie trudnym zadaniem, ale postawą w ostatnich meczach udowodniliśmy, że to my jesteśmy lepsi i zasługujemy na walkę o złoto - twierdzi Matczak.
Niestety hokeiści TKH/ThyssenKrupp ponownie nie będą mogli liczyć na wsparcie kibiców. Kierownictwo śląskiego klubu zabroniło przyjazdu zorganizowanym grupom kibiców, z obawy o ich bezpieczeńswo. Podobnie ma być w niedzielę na Tor-Torze. Wtedy to zorganizowane grupy fanów GKS nie zostaną wpuszczone na obiekt.
Podopieczni Jarosława Morawieckiego wyjazd na Śląsk zaplanowali na dzisiejszy poranek. Zwykle przed ważnymi meczami drużyna wyrusza dzień wcześniej. Tym razem zmieniono zasadę. - W sezonie zasadniczym do Tychów zawsze wyjeżdżaliśmy w dniu meczu i to przynosiło skutek. Udało się nam tam wygrać i zremisować. W pierwszym spotkaniu półfinałowym wybraliśmy się dzień prędzej, by nie odczuwać zmęczenia w czasie pojedynku. Okazało się, że to nie pomogło. Wracamy do poprzednich zasad. I oby wyników - mówi Proszkiewicz
Filip Łazowy, Paweł Rzekanowski - GW
Czytaj także: