Sadowski o upadku Opole HK. "Przez ten klub byłem zmuszony spać na dworcu!"
Trzy tygodnie temu na świat dzienny wyszła informacja o rozwiązaniu klubu Opole HK o czym poinformował Joseph Kolodziej. Jako jedną z przyczyn podał wzrost kosztów. Michał Sadowski były już zawodnik z ekipy z miasta polskiej piosenki zdradził nam kulisy rozwiązania klubu.
Prezes Opola HK Joseph Kołodziej poinformował na antenie TVP3 Opole o rozwiązaniu klubu Opole HK. Komentował, że prowadzenie drużyny podczas pandemii, bez sponsora i wsparcia z pieniędzy publicznych stało się zbyt stresujące. Michał Sadowski były już gracz z Opola opowiedział nam, jak wyglądało to od kulis i z zawodniczej perspektywy.
– Dwa miesiące temu nagle prezes zwołał zebranie. Powiedział nam na nim, że wystawia klub na sprzedaż, ale do końca sezonu gramy i walczymy o mistrzostwo w pierwszej lidze i lidze akademickiej. Tymczasem dwa tygodnie później zwolnił trenera. Było to po wygranych z Podhalem (11:2) i Sanokiem (15:2). Gdy wróciliśmy do Opola na drugi dzień powiedział nam, że zwalnia trenera, ponieważ nie podoba mu się system gry – opowiedział 20-latek.
– Byliśmy w szoku po tej informacji. Zarówno zawodnicy, jak i sam trener. Jak się później okazało, Kolodziej dał trenerowi kartkę z rozpisanymi piątkami. Rummo [ówczesny trener Opola HK – przyp. red.] wówczas powiedział, że to on jest trenerem i zagraliśmy wedle taktyki trenera, co nie spodobało się Kolodziejowi i go zwolnił – wyjaśnił.
Ćwiczenia z internetu
Zawodnikom Opola nie podobały się także treningi, które prowadził właściciel klubu. Były one mało profesjonalne, a wręcz śmieszne.
– Przez ostatnie dwa tygodnie treningi wyglądały tak, że Joseph wywieszał kartki z ćwiczeniami z internetu i kazał się tego nauczyć, a dopiero później wyjść na lód. To on prowadził treningi, na zasadzie, że stał w miejscu i gadał od rzeczy o komunikacji – skomentował Sadowski.
– Część zawodników się zdenerwowała i pojechała do domu po tej sytuacji. Zostało 12 osób. Po dwóch tygodniach powiedział nam, że to koniec klubu. Stwierdził, że nie ma siły oraz ma małą córeczkę, dla której nie ma czasu – dodał.
Przymusowe „czesne”
Każdy zawodnik, który nie był Polakiem musiał także płacić za „przebywanie” w klubie. Sam klub na tym zarabiał i tak funkcjonował.
– Obcokrajowiec płacił miesięcznie po 500 dolarów za nocleg i wyżywienie. Płatność zawsze była z góry na początku miesiąca. Każdy obcokrajowiec zdążył już zapłacić za grudzień, a 8 grudnia musieliśmy się już wyprowadzić – opowiedział nam napastnik z Opola.
Joseph Kołodziej nie zostawił jednak zawodników z pustymi rękoma. Dał tydzień na wyprowadzenie się oraz dał możliwość kontynuowania kariery w Hiszpanii.
– Mieszkaliśmy w hostelu, mieliśmy całe piętro dla siebie. Jedzenie mieliśmy we własnej restauracji. Po ogłoszeniu upadłości klubu dał nam tydzień na wyprowadzenie się. Dał nam możliwość wyjechania do Hiszpanii, jeśli ktoś chce kontynuować karierę. Dwie osoby z niej skorzystały. Reszta spakowała walizki i wróciła do domu lub powędrowała do innych klubów. Ja byłem w najgorszej sytuacji, ponieważ na co dzień studiuje w Opolu – wyjawił 20-latek.
– Wylądowałem z walizkami na ulicy. Miałem mieć załatwiony akademik, który załatwił nasz fizjoterapeuta, ale od tamtej pory, aż do dzisiaj nie odbiera ode mnie telefonu. Umówiłem się z nim na przeprowadzkę, ale nie odbierał telefonu. Przez cały dzień miałem nadzieję, że w końcu odbierze, więc nie szukałem dla siebie noclegu. Przez cały dzień włóczyłem się po różnych kawiarniach, aby się tylko ogrzać, aż w końcu byłem zmuszony spać na dworcu. W ostatniej chwili dostałem telefon od Oskara Bąka, że mogę przenocować u jego brata. Na drugi dzień pojechałem do wszystkich akademików w Opolu zapytać się o nocleg, ale odmawiali mi ze względu na COVID-19 – zaznaczył.
Walka o marzenia
Michał Sadowski, który w obecnym sezonie zdobył 16 punktów w 14 meczach nie chce jednak kończyć kariery. Będzie poszukiwał alternatyw, aby dograć ten sezon i wciąż móc się rozwijać.
– Zostałem sam na lodzie. Mam studia w Opolu, a pochodzę z Malborka. Nie mam zbytnio też argumentów do rozmów z innymi klubami poza jednym sezonem rozegranym w ekstralidze. Pochodzę z miasta bez kultury hokejowej. Od sześciu lat gram w hokeja i od tego czasu żyję poza domem – dodał załamany zawodnik.
– Zdaje sobie sprawę, że w innych drużynach patrzą na mnie jako człowieka z zewnątrz i muszę liczyć się, że mają one swoich wychowanków i wolą na nich stawiać. Ja chcę po prostu grać i się rozwijać. Nie chcę z tego tytułu żadnych pieniędzy, chcę po prostu dalej grać. Drugi raz w życiu przeżywam nagły upadek klubu i nie jest to fajna sytuacja. Wtedy też dzwoniłem po klubach i próbowałem, ale odpowiedź ciągle była ta sama. Oczywiście będę walczył i szukał klubu, aby dograć sezon. Nie po to tyle czasu temu poświęciłem, aby teraz skończyć. Mam nadzieję, że się to kiedyś zwróci – zakończył „Sadek”.
Komentarze
Lista komentarzy
Gal.Anonim.Vicious
Powodzenia
Karmel
Szkoda chłopaka powodzenia. Ten Kołodziej to piękny oszust ciekaw jestem co na to teraz Danka nabrała wody w usta.
hubal
hamerykańki sen w Polsce mistera kołodzieja czy jak mu tam