Spotkanie z Unią Oświęcim było dla hokeistów GKS-u Tychy prawdziwą drogą przez mękę. Ostatecznie wicemistrzowie Polski pokonali biało-niebieskich po rzutach karnych, a decydujący cios zadał Jarosław Rzeszutko. – Najważniejsze jest zwycięstwo – stwierdził 30-letni środkowy.
Tyszanie źle weszli w mecz. Pozostawiali rywalom zbyt dużo wolnego miejsca i złapali kilka niepotrzebnych kar. Na domiar złego, podczas gry w podwójnym osłabieniu, stracili gola. W ogromnym zamieszaniu podbramkowym sposób na Johna Murraya znalazł Damian Piotrowicz.
– Początek rzeczywiście nie był dla nas zbyt dobry. Przez dwie minuty przyszło nam grać w podwójnym osłabieniu i w momencie zakończenia tych wykluczeń straciliśmy gola – analizował Rzeszutko.
Trójkolorowi musieli rozpocząć pogoń za wynikiem. Choć zepchnęli rywali do głębokiej defensywy, to długo nie mogli znaleźć sposobu na Michala Fikrta. Czeski golkiper momentami bronił jak w transie, a na dodatek miał sporo szczęścia. Skapitulował dopiero w trzeciej odsłonie po uderzeniu Bartłomieja Pociechy.
Do końca regulaminowego czasu gry wynik już się nie zmienił. Rozstrzygnięcia nie przyniosła także dogrywka, więc sędziowie zarządzili konkurs rzutów karnych. W tym elemencie lepsi okazali się mistrzowie Polski. W piątej serii Jarosław Rzeszutko zaskoczył Michala Fikrta, a John Murray obronił uderzenie Radima Haasa.
– Brakowało nam skuteczności i tego się nie da ukryć. Do samego końca walczyliśmy o pełną pulę, ale udało nam się wygrać po karnych. Te dwa punkty cieszą, bo jesteśmy obecnie w fazie przygotowań do Pucharu Kontynentalnego. To dla nas absolutny priorytet– zakończył "Rzeszut".
Czytaj także: