Suski: Po półfinale z Bytomiem byliśmy bardzo szczęśliwi
Hokeiści Sokołów Toruń miniony sezon Młodzieżowej Hokej Ligi skończyli ze srebrnym krążkiem. W finale ulegli drużynie z Sanoka 0:2, a sezon regularny skończyli na czwartym miejscu. – Wydaje mi się, że zabrakło nam trochę szczęścia, skupienia i odpowiedzialności w niektórych momentach gry, aby sięgnąć po złoto – przyznał Bartosz Suski.
HOKEJ.NET: – Jakie cele wyznaczyliście sobie przed sezonem?
Bartosz Suski, napastnik MKS-u Sokoły Toruń: – Głównym celem była jak najlepsza gra naszej drużyny i zapewnienie sobie miejsca, które byłoby premiowane awansem do fazy play off oraz Mistrzostw Polski Juniorów. Wszystko po to, aby dalej móc grać o wyższe cele.
W pierwszych sześciu spotkaniach zdobyliście 13 z 18 punktów możliwych do zdobycia. Było to pokłosie dobrego przygotowania do sezonu?
– Tak, na pewno solidnie został przepracowany okres przygotowawczy przez każdego z nas. Część chłopaków grających w tym sezonie z nami, przedsezonowe treningi spędzili w pierwszej drużynie, co na pewno wpłynęło na dobrą dyspozycję Sokołów na początku sezonu.
Czy ty także przygotowywałeś się z KH Energą Toruń czy jednak nie było ci to dane?
– Niestety nie było mi to dane.
Liczysz, że zmieni się to w przyszłym sezonie?
– Chciałbym się spróbować, ale raczej tak się nie stanie i najprawdopodobniej po tym sezonie zakończę swoją przygodę z graniem.
Po sześciu kolejkach nastąpiła pierwsza dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Dla was zakończyła się ona nie najlepiej i przegraliście pierwsze spotkanie po przerwie z UKH Unią Oświęcim 4:7. Dlaczego tak się stało?
– Niestety na tam ten wyjazd udaliśmy się w osłabionym składzie, co trochę odbiło się na naszej drużynie. W tamtym meczu zabrakło również skuteczności, nasza drużyna oddała więcej strzałów na bramkę rywala, ale mimo to nie zdołaliśmy zwyciężyć.
W następnym dniu jednak zdołaliście wygrać spotkanie z Cracovią, poprawiając skuteczność i wrócić na właściwe tory. Byliście mocno zdeterminowani, żeby wygrać to spotkanie?
– W każdym spotkaniu graliśmy o trzy punkty. Na pewno było nam szkoda meczu z Oświęcimiem, ale nie załamaliśmy się tą porażką i - tak jak mówisz - wróciliśmy na właściwe tory.
Tydzień później zmierzyliście się z drużyną Niedźwiadków na własnej tafli, które zakończyło się waszym zwycięstwem dopiero po siedmiu najazdach. Było to jedno z najcięższych waszych spotkań?
– Żaden mecz nie był łatwy i w każdym meczu musieliśmy walczyć, a w tym akurat trochę dłużej. Na pewno to spotkanie kosztowało nas trochę zdrowia.
I rundę zakończyliście wysoką porażka z Polonią (3:11) oraz z Opolem (7:9). Byli to zdecydowanie najcięższsi rywale w lidze?
– Drużyna z Bytomia była bardzo silną drużyną zwłaszcza w sezonie zasadniczym. Potwierdzeniem tego było zajęcie przez nich pierwszego miejsce po sezonie zasadniczym. Końcówka meczu z Opolem nie ułożyła się po naszej myśli, co spowodowało, że przegraliśmy ten mecz. Uważam, że Opole grało z każdym jak równy z równy i nie uciekali znacząco reszcie ligi.
Takie drużyny jak Opole, czy Łódź, które grały w znacznej większości obcokrajowcami budziły u was wiele emocji? Pojawiały się głosy, że nie powinny one występować w Młodzieżowej Hokej Lidze.
– Dla nas był to mecz jak z każdym innym. Oznaczało to cztery mecze więcej, co było dobre. Ale doskonale wiemy jak zakończył się projekt Opole HK. Z drużyną z Łodzi zmierzyliśmy się w ćwierćfinałach play-off rozgrywając trzy ciekawe i emocjonujące spotkania.
Jak wpływały na was te przerwy w rozgrywkach? Ta półtoramiesięczna chyba zwłaszcza dla was nie była zbyt dobra...
– Każda długa przerwa w sezonie nie jest dobra i wpływa negatywnie na zespół. Po przerwie nie graliśmy tak jakbyśmy chcieli, ale w późniejszym okresie wszystko wróciło do normy i graliśmy coraz lepiej.
Przegraliście cztery z pięciu spotkań. Nie napawało was to chyba optymizmem przed zbliżającymi się play-offami?
– Tak jak wspomniałem wcześniej - nie graliśmy tak jak powinnismy, stąd też taka seria przegranych meczów. Morale pomimo tego były dobre i przed fazą play-off byliśmy bojowo nastawieni.
W ćwierćfinale trafiliście na ekipę z Łodzi. Rozprawiliście się z nimi w trzech meczach i był to dla was chyba bardzo wymagający bój. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?
– Tak, to były trzy wymagające spotkania, ale przetrwaliśmy je i wyszliśmy zwycięsko z tego pojedynku.
Byliście pozytywnie zaskoczeni pokonując w półfinale Polonię?
– Po półfinale z Bytomiem byliśmy bardzo szczęśliwi, ale wiedzieliśmy, że nie był to przypadek, tylko po prostu byliśmy dobrze przygotowani do tego starcia. Taktyka, jaką mieliśmy nakreśloną przez trenera została zrealizowana i okazała się być skuteczna.
Czego zabrakło w finale by sięgnąć po złoto?
– Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że zabrakło trochę szczęścia, skupienia i odpowiedzialności w niektórych momentach gry.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Komentarze