W swoim drugim meczu na Mistrzostwach Świata Elity reprezentacja Polski przegrała ze Szwecją 1:5. Zespół „Trzech Koron” wykazał się wyższą kulturą gry, ale nasi hokeiści również mieli kilka niezłych momentów. Jedyne trafienie dla biało-czerwonych było dziełem Alana Łyszczarczyka, który popisał się sprytnym strzałem zza bramki.
Róbert Kaláber przed meczem ze Szwedami zdecydował się na kilka zmian. W bramce Johna Murraya zastąpił David Zabolotny, a miejsce kontuzjowanego Bartosza Ciury zajął Jakub Wanacki. Jedna korekta nastąpiła też w ataku, bo Patryk Krężołek zagrał za Filipa Komorskiego.
Po raz ostatni ze Szwecją rywalizowaliśmy 32 lata temu i wówczas ponieśliśmy wysoką porażkę 0:7. Co ciekawe, to spotkanie odbyło się również na czeskiej ziemi, tyle że w Pradze. Dziś tak pewnego zwycięstwa „Trzech Koron” nie oglądaliśmy, choć nasi rywale mieli w swoich szeregach 18 zawodników, występujących na co dzień w NHL. Zaprezentowali więcej hokejowej jakości, a bardzo dobre zawody rozegrał kapitan Szwedów Erik Karlsson. Ofensywnie usposobiony obrońca zdobył dwie bramki i zaliczył asystę przy golu Marcusa Johanssona
Naszemu zespołowi należą się brawa za walkę i za to, że nie ograniczył się wyłącznie do murowania dostępu do własnej bramki. Do trzeciej odsłony „Orły” dobrze grały też w osłabieniach, a kilka niezwykle efektownych interwencji zaliczył Zabolotny.
– Pokazaliśmy przede wszystkim walkę. W obronie też nie zaprezentowaliśmy się najgorzej, potrafiliśmy grać ze Szwedami, którzy prezentują wyższy poziom – powiedział na gorąco po meczu Grzegorz Pasiut.
Nie dasz? Stracisz
Oczywiście można się teraz zastanowić, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby w 2. minucie Dominik Paś wykorzystał sytuację sam na sam z Filipem Gustavssonem. Środkowy trzeciej formacji popędził ile sił w nogach do szwedzkiej tercji i chciał zaskoczyć golkipera rywali strzałem w piątą dziurę, ale ten przewidział jego zamiary.
Chwilę później wynik spotkania otworzyli Szwedzi. Marcus Johansson chciał dograć do ustawionego przed bramką André Burakovsky’ego, ale tor lotu gumy pechowo przeciął Maciej Kruczek. David Zabolotny musiał więc wyciągnąć gumę z siatki.
Potem byliśmy świadkami powtórki z rozrywki. Najpierw dobrą okazję miał Marcin Kolusz, ale nie zdołał trafić do siatki. Później krążek przeniósł się pod polską bramkę, a Adrian Kempe przejął krążek niedokładnie zagrany przez Patryka Wronkę, a następnie idealnie obsłużył Lukasa Raymonda. Było więc 2:0 i takim wynikiem zakończyła się pierwsza odsłona.
W drugiej tercji biało-czerwoni uszczelnili dostęp do własnej tercji i wyprowadzili też kilka groźnych akcji. Kontaktowego gola nie udało się zdobyć ani Krystianowi Dziubińskiemu, ani Pawłowi Zygmuntowi. Zwłaszcza dobrą okazję miał ten drugi, któremu dogrywał Wronka.
Petarda szwedzkiego kapitana. Spryt „Łyżki”
W 33. minucie trzeci cios zadali Szwedzi i było to trafienie z gatunku „palce lizać”. Soczystym uderzeniem z pełnego zamachu popisał się Erik Karlsson, demonstrując, dlaczego należy do grona najlepszych ofensywnie usposobionych obrońców występujących w NHL.
Nadzieję w serca „Orłów” na początku trzeciej odsłony wlał jeszcze Alan Łyszczarczyk. 26-letni skrzydłowy odebrał krążek Marcusowi Petterssonowi i pognał sam na bramkę Gustavssona, ale w pewnym momencie stracił kontrolę nad krążkiem. Później, starając się ratować sytuację, zdecydował się na strzał zza bramki i w niezwykle sprytny sposób odbił gumę od pleców golkipera Minnesota Wild. W taki właśnie sposób strzeliliśmy pierwszego gola w tym meczu, a obecni na trybunach polscy kibice oszaleli ze szczęścia.
W końcówce spotkania podwójną karę mniejszą zarobił Kamil Górny i tym razem nie zdołaliśmy obronić osłabienia. Szwedzi postawili pieczęć na zwycięstwie, zdobywając dwa gole w przewadze. André Burakovsky przymierzył z nadgarstka z przestrzeni międzybulikowej, a Erik Karlsson uderzył bez przyjęcia po zagraniu Victora Hedmana, który efektownie wprowadził krążek do tercji.
Jutro Polacy mają wolne, a we wtorek o 20:20 zmierzą się z Francją. Ten mecz może mieć ogromne znaczenie w kontekście utrzymania się w Elicie.
Szwecja - Polska 5:1 (2:0, 1:0, 2:1)
1:0 Marcus Johansson - Victor Hedman, Erik Karlsson (03:34),
2:0 Lucas Raymond - Adrian Kempe (06:17),
3:0 Erik Karlsson - André Burakovsky (32:31),
3:1 Alan Łyszczarczyk (42:18),
4:1 André Burakovsky - Rasmus Dahlin, Victor Olofsson (54:27, 5/4),
5:1 Erik Karlsson - Victor Hedman (55:25, 5/4).
Sędziowali: Michael Campbell , Michael Tscherrig (główni), Lauri Nikulainen, Tarrington Wyonzek (liniowi)
Minuty karne: 4-10
Strzały: 38-15
Widzów: 8425
Szwecja: F. Gustavsson - V. Hedman, E. Karlsson; A. Kempe, J. Eriksson Ek, L. Raymond - J. Brodin, R. Dahlin; P. Holmberg, M. Johansson, A. Burakovsky - M. Pettersson, T. Heed; V. Olofsson, I. Lundeström, F. Zetterlund - L. Bengtsson; M. Friberg, C. Grundström, L. Johansson (2), J. Frödén (2).
Trener: Sam Hallam.
Polska: D. Zabolotny - J. Wanacki, M. Kolusz; P. Wronka, G. Pasiut, P. Zygmunt - P. Wajda, M. Kruczek; M. Michalski, K. Dziubiński, K. Maciaś - K. Górny (4), M. Bryk; B. Fraszko, D. Paś (2), A. Łyszczarczyk - A. Kostek, P. Dronia; M. Urbanowicz (2), K. Wałęga (2), P. Krężołek.
Trener: Róbert Kaláber
Czytaj także: