Hokej to niezwykle widowiskowa dyscyplina, zimowy sport numer jeden. W jednych krajach to niezły biznes, u nas dyscyplina niszowa. Dlaczego? Działania władz polskiego hokeja nie są przejrzyste, niespójne i owiane tajemnicą. Wiele jest niedomówień, a więc rodzą plotki.
Gdy na tronie PZHL zasiadał Piotr Hałasik były nadzieję na poprawę. Szybko okazało się, że to tylko nadzieje, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mam tu na myśli zatrudnienie rosyjskich szkoleniowców. Dużo się obiecuje, a jak już się działa, to w wielkiej tajemnicy. Przekładem mogą być działania z ostatnich dni. W Krakowie podpisano umowę sponsorską z firmą brytyjską, ale nie podano z jaką. Nic dziwnego, że złośliwcy na forach twierdzą, że to kolejne pozorowane działania prezesa. „Bo skoro podpisał, to co to za tajemnica?” – pytają. „Chyba, że są to działania na czas” – dodają. Prezes bowiem już podczas wyborów obiecał, że jeśli do grudnia nie załatwi sponsora, to poda się do dymisji. Nie załatwił! Mija rok i trzeba było się czymś pochwalić. Może to ta akcja. Próbowaliśmy się dowiedzieć w branży, co to za firma bankowa. Ale okazuje bezskutecznie. Podobno biznesmen prowadzi interesy w różnych bankach.
Wielką tajemnicą jest rosyjski sponsor, który w Sosnowcu ma budować „Dream Team”. Wczoraj, o czym donosiliśmy, w Krakowie zebrano reprezentantów Polski, bo to z nich ma powstać zespół marzeń. Igor Zacharki i Wiaczesław Bykow chcą zmontować zespół, który będzie się ogrywał w polskiej lidze, a potem ma zawojować lodowiska świata (czytaj: awansować w mistrzostwach świata do Dywizji IA). Wątpliwa sprawa, czy poniesie poziom. Mimo, iż spotkanie i powstanie nowej drużyny było trzymane w wielkiej tajemnicy, to o tym przedsięwzięciu w światku hokejowym dudniono od dawna. Najpierw były przymiarki do KHL drużyny z Gdańska, również z kapitałem rosyjskim, a tworzyć go miał Litwin, który jest prezesem piłkarskiej drużyny z Rygi. Potem zaatakowano EBEL, ale i ten projekt nie wypalił. Austriacy nie działają na łapu capu, jak nasi. Wszystko zrobione jest z głową i ze znacznym wyprzedzeniem. Dla Polaków, którzy obudzili się za pięć dwunasta, nie zburzyli misternie opracowanych strategii na kolejny sezon. Władze PZHL myślały zapewne, że wszędzie działa się tak, jak u nas. Że drużyny rozpoczynają przygotowania do sezonu i nie wiedzą na czym stoją. Jak będzie liga? Ile będzie obcokrajowców? Jakim systemem będzie się grało? Czy będzie „dzika karta”? Ile będzie kosztowała? Tych pytań można mnożyć. A przecież nowe władze miały rok czasu, by wszystko przygotować i zapiąć na ostatni guzik. Termin ogłoszenia przesuwa się z tygodnia na tydzień. To źle świadczy o pracy działaczy. Żeby coś pozytywnego zdziałać, to najpierw trzeba nauczyć się dotrzymywania terminów.
Nie udał się też atak na ligę słowacką. Tam działacze szybko odrzucili projekt, bo – jak stwierdzili – nie opłaca im się grać z Polakami, którzy reprezentują niższy poziom. Z punktu szkoleniowego nic im to nie da.
Więcej na sportowepodhale >>>
Autor: Stefan Leśniowski
Czytaj także: