8 dni pozostało do rozpoczęcia nowego sezonu Hokejowej Ligi Mistrzów. Po 6 latach do tych rozgrywek wraca GKS Tychy. Oto, co o mistrzach Polski wiedzą i myślą trenerzy ich rywali.
Tyszanie dzięki odzyskaniu tytułu mistrzowskiego w TAURON Hokej Lidze zagrają w Hokejowej Lidze Mistrzów po raz pierwszy od sezonu 2019-20. Po raz pierwszy także wystąpią w nowym formacie rozgrywek, w którym nie ma już grup, a liczba rywali, z którymi trzeba zagrać, wzrosła z 3 do 6.
Pierwszym przeciwnikiem GKS-u w najbliższej edycji HLM będzie w przyszły piątek mistrz międzynarodowej ICE Hockey League Red Bull Salzburg.
Tyski klub w poprzednich dwóch sezonach swoich występów w Hokejowej Lidze Mistrzów jedyne zwycięstwa odnosił nad innymi rywalami z tej samej ligi (jeszcze pod nazwą EBEL) - HC Bolzano i Vienna Capitals. Ale nowy trener "Czerwonego Byka" Manny Viveiros przyznaje, że na razie o polskiej drużynie nie wie zbyt wiele.
- Każda drużyna, która odniosła tyle sukcesów, co oni w swojej bogatej historii, zasługuje na szacunek. Czekam, by dowiedzieć się o nich więcej, gdy będziemy się zbliżać do naszego meczu - powiedział dla oficjalnej strony internetowej Hokejowej Ligi Mistrzów.
Z Salzburga GKS w przyszłym tygodniu wyruszy do Zurychu, gdzie 2 dni później czeka go rywalizacja ze zwycięzcą ostatniej edycji HLM i aktualnym mistrzem Szwajcarii ZSC Lions.
W Zurychu mogą mieć złe wspomnienia z rywalizacji z innym GKS-em - tym z Katowic. Przed trzema laty "GieKSa" przed własną publicznością sensacyjnie pokonała w grupowym meczu Hokejowej Ligi Mistrzów najbogatszy szwajcarski klub 2:1 po dogrywce. W rewanżu było 5:1 dla "Lwów".
Generalny menedżer ZSC Lions Sven Leuenberger nie ukrywa, że pamięta tamtą rywalizację.
- Nie znam jeszcze w szczegółach tej drużyny [GKS-u Tychy - red.], ale dobrze pamiętam, jakie mieliśmy problemy w naszym ostatnim spotkaniu z polską drużyną i przegraliśmy po dogrywce. Więc zostaliśmy ostrzeżeni! - mówi.
Kolejną wielką europejską firmę GKS Tychy spotka na swojej drodze w Hokejowej Lidze Mistrzów 4 września. Wtedy na tyskim Stadionie Zimowym pojawi się najbardziej utytułowany klub w historii rozgrywek - Frölunda Göteborg, która z 10 edycji HLM wygrała 4, 5-krotnie grała w finałach i zdecydowanie przewodzi tabeli wszech czasów HLM.
Nowy trener tego zespołu Robert Ohlsson, który zastąpił na stanowisku prowadzącego Frölundę przez 12 ostatnich lat Rogera Rönnberga, wie, czego się spodziewać.
- Mistrzowie Polski z domieszką fińskości - mówi. - Drużyna trenowana przez Fina, w składzie mają 9 fińskich zawodników i plan gry podobny do reprezentacji Finlandii. Dobrze zorganizowany zespół.
Nieco mniej szczegółowo o GKS-ie wypowiedział się Thomas Berglund, trener innej szwedzkiej drużyny - mistrza tego kraju Luleå HF, którego tyszanie podejmą 2 dni po Frölundzie.
Szkoleniowiec, który przedwczoraj ogłosił, że po tym sezonie zakończy swoją 9-letnią misję w roli trenera LHF, mówi:
- Będzie fajnie sprawdzić się przeciwko międzynarodowej konkurencji. Zagramy z GKS-em Tychy, drużyną, o której nie wiemy zbyt wiele, ale będą tak samo dużym wyzwaniem, jak każdy inny przeciwnik.
W październiku mistrzowie Polski wybiorą się na mecz do austriackiego Klagenfurtu, gdzie w ubiegłym sezonie w ramach Hokejowej Ligi Mistrzów grała także Re-Plast Unia Oświęcim. "Biało-niebiescy" dokonali wtedy wielkiej sztuki, bo wygrali w miejscowym zespołem KAC 5:4, mimo że do 48. minuty przegrywali 1:4.
Unia wygrała mecz odrabiając 3 gole w najkrótszym czasie w historii rozgrywek (2 minuty i 25 sekund) i jako pierwsza zwyciężyła w spotkaniu, w którym przegrywała 3 bramkami na tak późnym etapie gry.
Dobrze pamięta tamte wydarzenia trener KAC Kirk Furey.
- Tychy będą naszym ostatnim rywalem u siebie w sezonie regularnym. Są obecnym mistrzem Polski, a byliśmy już w tej sytuacji w zeszłym roku, gdy graliśmy ich poprzednikami z Oświęcimia - przypomina kanadyjski szkoleniowiec. - Mieliśmy mecz pod kontrolą i trzybramkowe prowadzenie, ale i tak przegraliśmy.
Furey oczekuje, że 8 października w spotkaniu z GKS-em jego drużyna pokaże, że wyciągnęła wnioski z tamtej lekcji.
- Naszym głównym celem będzie skupienie przez pełne 60 minut, żeby odnieść sukces - mówi. - Postrzegamy ten mecz jako okazję, by pokazać, że nauczyliśmy się czegoś jako grupa. Nie zlekceważymy Tychów.
Ostatnim rywalem GKS-u Tychy w sezonie regularnym będzie fiński zespół Lukko Rauma, który wygrał ostatnie rozgrywki zasadnicze swojej ligi, ale w fazie play-off zawiódł i skończył ją bez medalu, dopiero na 4. miejscu.
Prowadzący Lukko trener Tomi Lämsä dobrze wie, jaką rolę w tyskiej ekipie odgrywają jego rodacy.
- To dla nas interesująca i także nowa znajomość z Polski - mówi. - Drużyna ma aż 8 fińskich zawodników. Są mistrzami Polski, więc na pewno jest w tym zespole mnóstwo jakości.
Czytaj także: