Reprezentacja Polski przegrała w swoim drugim spotkaniu turnieju prekwalifikacji olimpijskich w Sosnowcu z Ukrainą 2:3 po rzutach karnych. Polacy tym samym pozostawili sobie zaledwie matematyczne szanse na awans do dalszej fazy. Przed Ukraińcami otworzyła się natomiast autostrada do awansu.
W wypełnionym po brzegi Stadionie Zimowym od początku spotkania wrzało. Obie ekipy chciały narzucić rywalom swój styl i zdecydowanie lepiej wyszło to Polakom, którzy od początku tworzyli sobie dużo miejsca i sytuacji strzeleckich. Raz po raz Diaczenko był zmuszony był do interwencji. Ukraińcy ograniczali się głównie do gry z kontry i trzeba im oddać, że kilkakrotnie były to bardzo groźne kontry po których interweniował Maciej Miarka.
Polacy dopięli swego w ósmej minucie, gdy bez zastanowienia z niebieskiej pociągnął Bartosz Fraszko, tym samym unosząc sosnowiecki obiekt w objęcia euforii. Biało-czerwoni uskrzydleni bramką szybko chcieli dołożyć kolejne trafienia. Kilkanaście sekund po trafieniu Fraszki, najpierw świetną interwencją popisał się Diaczenko, chwilę później słupek obił Dominik Paś.
W dalszej fazie pierwszej tercji obie drużyny nieco bardziej się zabezpieczyły i tempo meczu nieco opadło. Reprezentanci Polski przeważali, ale Ukraińcy uszczelnili nieco obronę nie doprowadzając aż do tylu sytuacji strzeleckich rywali. Hokeiści zza naszej wschodniej granicy mieli swoją, gdy na niecałe dwie minuty przed końcem na ławkę kar odesłany został Radosław Galant, za faul tuż przed bramką Macieja Miarki.
Ekipa Polaków wykonała jednak swoje zadanie w osłabieniu doskonale i do końca pierwszej nie dopuściła do żadnych większych zagrożeń przed bramką. Dzięki takiej postawie, po pierwszej odsłonie mogliśmy się cieszyć z jednobramkowego prowadzenia biało-czerwonych.
Druga tercja rozpoczęła się od krótkiej przewagi jeszcze kontynuowanej z pierwszej odsłony. Polacy nie pozwolili Ukraińcom na wiele i chwilę później graliśmy w komplecie. Nie cieszyliśmy się, jednak długo z tego faktu, bo w 23. minucie Ukraińcy wyrównali za sprawą ładnego przekierowania krążka przez Daniłła Borodaja, który tym zaskoczył Macieja Miarkę.
“Biało czerwoni” chcieli odpowiedzieć i nawet mieli ku temu okazję, gdyż w 25. minucie na ławkę kar został odesłany Fadiejew, ale trzeba przyznać, że w tym turnieju przewagi zwyczajnie Polakom nie wychodzą.
Chwilę później to Ukraińcy grali w przewadze i to praktycznie cztery minuty. Kary w polskiej ekipie łapali kolejno Zieliński i Paś. Całe szczęście Maciej Miarka i szczelna defensywa uchroniły nas przed stratą bramki. Jeszcze kilka momentów zalał się krwią Witalij Lialka po kontakcie z polskim zawodnikiem, jednak gwizdki sędziów milczały.
Reprezentanci Polski po stracie bramki zdawali się być lekko oszołomieni i to Ukraińcy mieli więcej do powiedzenia w drugiej fazie środkowej odsłony. Mimo przewagi to właśnie Polacy zadali kolejny cios. Krystian Dziubiński ruszył z gumą we własnej tercji z indywidualnym rajdem po czym oddał gumę Marcinowi Koluszowi, który ściągnął pajęczyny z ukraińskiej świątyni. Do końca drugiej odsłony wynik się już nie zmienił i Polacy po raz kolejny zjeżdżali do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Trzecia odsłona to kolejna tercja w której reprezentacji kraju nad Wisła nie mogli odnaleźć swojego rytmu i zostało to skrzętnie wykorzystane przez Ukraińców, dokładnie przez Jewhena Ratusznego, który strzałem ze środka lodowiska kompletnie zaskoczył Macieja Miarkę.
Do końca trzeciej tercji Polacy starali się znaleźć na receptę, ale to zdecydowanie nie był dzień biało czerwonych, akcje podopiecznych Róberta Kalábera najczęściej kończyły się w tercji neutralnej. Rywale kontrowali za to bardzo groźnie, po jednej z kontr krążek wraz z polskim golkiperem znalazł się w siatce, a serca polskich kibiców zamarły. Po długiej analizie wideo sędziowie gola nie uznali, co trzy minuty później skutkowało koniecznością dogrywki.
W dogrywce obie ekipy skupiły się głównie na zabezpieczeniu tyłów, mimo to Polacy mieli swoje szanse, jak chociażby ta Patryka Wronki, która uderzył soczystym strzałem, ale został ekwilibrystycznie powstrzymany przez Diaczenkę. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygającej bramki i czekały nas serie rzutów karnych.
Rzuty karne rozpoczął kapitan naszej kadry Krystian Dziubiński i się nie pomylił. Sędziowie sprawdzali jeszcze karnego “Dziubka” ale wszystko było w porządku i lodowisko w Sosnowcu mogło zabrzmieć po raz kolejny.
Następnie swoich karnych nie trafiali kolejno: Peresuńko, Fraszko, Tracht, Wałega. W trzeciej serii rzutów karnych wyrównał znany z polskich tafli Illa Korenczuk, w odpowiedzi na to trafienie nie trafił Marcin Kolusz, a chwilę później Ukraińcy znów wykorzystali karnego za sprawą również znanego w Polsce Ołeksija Woronę.
To oznaczało, że Grzegorz Pasiut musi trafić, by utrzymać nas na powierzchni. Tak się jednak nie stało i to Ukraińcy mogą się cieszyć z dwóch punktów i otwartej drogi do kolejne fazy kwalifikacji olimpijskich. Polacy z kolei tą porażkę pozostawili sobie zaledwie matematyczne szanse na awans do kolejnej rundy, który nie zależy już w ogóle od biało-czerwonych.
Polska - Ukraina 2:3 (1:0, 1:1, 0:1, d. 0:0, k. 1:2)
1:0 Bartosz Fraszko - Grzegorz Pasiut (07:15),
1:1 Denis Borodaj - Artem Hrebenyk, Illa Korenczuk (22:22),
2:1 Marcin Kolusz - Krystian Dziubiński, Bartłomiej Jeziorski (33:45),
2:2 Jewhen Ratusznyj - Illa Korenczuk, Feliks Morozow (43:43),
2:3 Ołeksij Worona (65:00, Karny decydujący).
Sędziowali: Nikolas Neutzer, Alexey Roshchyn (główni), Tomas Gegan, Jeroen Klijberg (liniowi)
Minuty karne: 6-2.
Strzały: 34-31.
Widzów: 1817.
Polska: M. Miarka - P. Wajda, K. Górny, B. Fraszko, P. Wronka, G. Pasiut - B. Ciura, O. Jaśkiewicz, D. Paś (2), P. Zygmunt, K. Wałęga - J. Wanacki, P. Dronia, M. Kolusz, K. Dziubiński, B. Jeziorski - M. Zieliński (2), M. Horzelski, F. Komorski, M. Michalski, R. Galant (2).
Trener: Róbert Kaláber
Ukraina: B. Diaczenko - A. Hrebenyk, F. Pangiełow-Jułdaszew, W. Lalka, W. Mazur, F. Morozow - I. Mereżko, I. Sysak, O. Peresuńko, D. Tracht, W. Zacharow - A. Czołacz, J. Ratusznyj, A. Denyskin, J. Fadiejew (2), O. Worona - W. Andrejkiw, I. Korenczuk, W. Kuczewycz, D. Borodaj, J. Panczenko.
Trener: Dymitro Chrystycz
Czytaj także: