Ostatnio przypomniał o sobie znany w naszym kraju Kevin Constantine. Wokół byłego szkoleniowca Re-Plast Unii Oświęcim w 2023 roku dość sporo się działo. Do tych wydarzeń Amerykanin odniósł się w wywiadzie dla m4sport.hu.
Kariera trenerska Constantine’a z pewnością należy do tych ciekawszych. Zaczął ją z przytupem, gdyż szybko trafił na stanowisko pierwszego szkoleniowca drużyn z NHL. Na przełomie lat 90. i początku XXI wieku zasiadał na ławkach takich marek, jak Pittsburg Penguins, San Jose Sharks czy Calgary Flames. Ostatnio przygodę z najlepszą hokejową ligą świata miał w 2002 roku, w New Jersey Devils. Potem został zwolniony i przez dziesięć kolejnych lat pracował dla ekip z WHL i AHL. Stamtąd trafił do Europy.
Nie pracował byle gdzie, bo prowadził HC Ambrì-Piotta ze szwajcarskiej NLA. Po pięciu latach powrócił na chwilę do Stanów, po czym w 2017 roku objął posadę w koreańskim Daemyung Killer Whales. Z dalekiej Azji dalsze losy życia powiodły go… do Polski. 20 listopada 2020 roku ogłoszono go szkoleniowcem Unii Oświęcim.
Nad Sołą pokładano w nim spore oczekiwania, wszak był to pierwszy trener w Polskiej Hokej Lidze z tak mocnym CV od czasów Teda Nolana, któremu powierzono funkcję selekcjonera „Orłów”. Kibice biało-niebieskich jednak mocno rozczarowali się na mającym wprowadzić nową jakość szkoleniowcu…
23 spotkania, ledwie 10 zwycięstw, a do tego porażki w Pucharze Polski i już na etapie ćwierćfinału play-off. W kwietniu oświęcimski klub pożegnał Amerykanina. Z naszego kraju powędrował niedaleko, bo na Węgry, do miejscowego hegemona, Fehérvár AV19. Zespół ten występuje w bardzo mocnej międzynarodowej lidze ICEHL, skupiającej zespoły z Austrii, Włoch, Słowenii i Węgier. U naszych bratanków Constantine zadomowił się dosyć dobrze, bo po roku w pracy nad Balatonem wybrany został selekcjonerem kadry. Aż do lata 2023 roku, kiedy to w jego karierze rozpoczął się splot różnych dziwnych wypadków…
W lipcu ubiegłego roku gruchnęła wiadomość o niespodziewanym rozwiązaniu kontraktu przez Constantine’a, zarówno z ekipą Fehérváru AV19, jak i reprezentacją Węgier.
– Klub Hydro Fehérvár AV19 wczoraj ogłosił ni stąd, ni zowąd, że główny trener Kevin Constantine opuszcza ich drużynę. Wiadomość uderzyła we wszystkich jak grom z jasnego nieba, nawet w klubie, bo amerykański trener miał ważny kontrakt na kolejny sezon z węgierską drużyną ICEHL, ale zgodnie z uzasadnieniem otrzymał ofertę zza oceanu, blisko rodziny, i nie chce już wracać na Węgry – napisał wówczas portal jegkorongblog.hu.
Tą ofertą zza oceanu była praca w drużynie Wenatchee Wild, czołowym zespole juniorskiej ligi WHL, w której zresztą 65-latek już pracował. Tam jednak miejsce zagrzał na bardzo krótki czas. Bo ledwo sezon się rozpoczął, a pod koniec września Amerykanin został odsunięty od prowadzenia drużyny. Po dziesięciodniowym dochodzeniu, prowadzonym w sprawie „poniżających uwag o charakterze dyskryminującym”, jakie miał rzucać w kierunku swoich podopiecznych, liga wydała werdykt - bezterminowe zawieszenie od trenowania. Kontrakt z Wild’s rozwiązano, a Constantine został bez pracy.
Rękę wyciągnięto do niego z Rumunii. Do doświadczonego szkoleniowca zgłosił się klub SC Csíkszereda, występujący w Erste Lidze, którego trenerem jeszcze w poprzednim sezonie był Tom Coolen.
Związek ligi nie pozwolił Constantinowi na samodzielne trenowanie, toteż obecnie pełni on oficjalnie funkcję... konsultanta przy sztabie.
Constantine w wypowiedzi dla m4sport przybliżył kulisy rozstania z Fehérvárem i kadrą latem. Podkreślał, że od tej decyzji zależało jego życie osobiste, bo sześć lat poza domem zaczęło negatywnie się na nim odbijać.
– W tym czasie moja żona wychowywała nasze dzieci i zajmowała się domem. W lipcu pojawiła się szansa powrotu, która sprawiła, że wyjechałem do Ameryki – mówi.
– Nie ułożyło mi się jednak dobrze w WHL, więc powiedziałem mojemu agentowi, że jestem wolny i gotowy do rozważenia nowych możliwości – wspomina jesienne rozstanie z Wild’s. – Bardzo trudno było mi znów zostawić żonę samą, ale czuję, że ogólnie podjąłem słuszną decyzję.
Amerykanin pozytywnie wypowiada się o okresie spędzonym na Węgrzech przez letnio-jesienną zawieruchą.
– Mając najlepsze intencje, dałem z siebie wszystko w Fehérvárze i w drużynie narodowej, gdzie wywarłem dobry wpływ. Wiele osób dzięki nauczyło się wiele o hokeju, przekazałem wszystko, co wiem o tym sporcie. Całą energię wkładam w swoją pracę, a kluby i zawodnicy na tym zyskują. Myślę, że były to pozytywne doświadczenia. Rozumiem więc rozczarowanie i złość z powodu mojego odejścia, ale wierzę, że są też ludzie, którzy twierdzą, że Kevin dał nam wiele – ocenia Constantine.
– Rozumiem, że nagle zerwałem umowy, ale jednocześnie mam nadzieję, że respektowana jest moja decyzja. Ja na przykład jestem bardzo szczęśliwy, że Fehérvár ma obecnie świetny sezon w lidze austriackiej. Czuję, że ja też poniekąd jestem tego częścią. Oni robią duże postępy – zaznacza doświadczony trener.
Amerykański szkoleniowiec podkreśla, że w obecnej sytuacji, kiedy nie może być pełnoprawnym szkoleniowcem, tęskni trochę za prowadzeniem drużyny z perspektywy ławki.
– Istotą tranownie jest mniej więcej 20 procent pracy na ławce rezerwowych podczas meczów. Możemy tu mówić o zmianach czy taktyce, ale najważniejsze decyzje trzeba podejmować na ławce. W tym przypadku więc masz poczucie, że nie jesteś w stanie w stu procentach wywiązać się z powierzonych ci zadań. Kolejną trudnością jest to, że trener musi wymagać od zawodników dobrej gry. Można to zrobić, będąc wśród nich – mówi.
Obecnie nie wiadomo, kiedy Constantine wróci do trenowania z prawdziwego zdarzenia. Obecnie Csíkszereda, w której pracuje, plasuje się na piątej lokacie w lidze.
Czytaj także: