GKS Tychy przegrał w derbowym pojedynku z GKS-em Katowice 3:4. Trójkolorowi po golu Jakuba Witeckiego doprowadzili do wyrównania (2:2), ale w drugiej tercji stracili jeszcze dwie bramki.
Katowiczanie od samego początku chcieli zepchnąć tyszan do defensywny. Imponowali wysokim pressingiem, więc trójkolorowi musieli nastawić się na grę z kontry.
– To był mecz jak na derby przystało. Z Katowicami zawsze gra się ciężko. Dużo było walki, starć na bandach. Nie był to czysty czy finezyjny hokej. Takie mecze trzeba zagrać maksymalnie twardo – powiedział 29-letni skrzydłowy.
Nie da się ukryć, że ekipa z piwnego miasta słabo zagrała w defensywie. Brakowało im zwłaszcza konsekwencji i spokoju.
– Ciężko powiedzieć, czy obrona była naszym mankamentem. W defensywie gra cała formacja. Na pewno trzeba pochwalić Johna, bo uratował nas w kilku sytuacjach. Będziemy analizować nasze błędy – ocenił wychowanek KTH Krynica.
Podopieczni Andreja Husaua słabo radzili sobie podczas gier w przewagach. Tym razem zabrakło im skuteczności w kluczowych momentach tego meczu. Udało im się wykorzystać tylko jeden okres gry w przewadze.
– Naszych przewag nie chce za bardzo komentować. Szukamy na ten element gry jakiegoś rozwiązania. Ciągle próbujemy czegoś nowego – skwitował 29-latek.
Witecki zdobył gola na 2:2 i trzeba przyznać, że było to wyjątkowej urody trafienie. Najpierw popisał się ładnym balansem ciała, a potem przepięknym uderzeniem pod poprzeczkę.
– Powody do zadowolenia są wtedy, kiedy wynik jest z korzyścią dla nas. Czy cieszy bramka to ciężko powiedzieć. Na pewno cieszy bardziej niż jakby jej nie było. Szkoda tylko, że zabrakło dobrego wyniku – podsumował Jakub Witecki.
Czytaj także: