Niezwykle ważne zwycięstwo odnieśli w niedzielę hokeiści KH Energi Toruń. Stalowe Pierniki wygrały na własnym lodzie z ECB Zagłębiem Sosnowiec 6:3, a dublet w tym spotkaniu ustrzelił Kamil Kalinowski.
Starszy z braci Kalinowskich w 29. minucie podwyższył na 2:0, popisując się niesygnalizowanym uderzeniem z bekhendu. Maciej Miarka nie zdążył w porę zareagować i guma wpadła mu "za kołnierz". Z kolei na 107 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry umieścił krążek w pustej bramce. Warto dodać, że były to jego pierwsze trafienia w tym sezonie.
– Bardzo się cieszę z tych goli, bo czekałem na nie długo – wyjaśnił 33-letni środkowy, który odniósł się też do przebiegu meczu. – To był horror. Można powiedzieć, że absolutne "cinema" czy rollercoaster.
Dość powiedzieć, że podopieczni Samiego Hirvonena po dwóch tercjach prowadzili 2:0, w trzeciej odsłonie przegrywali 2:3, tracąc trzy gole w odstępie niespełna ośmiu minut. Ale później powstali z kolan i czterokrotnie wpisali się na listę strzelców.
Kapitan KH Energi Toruń to zwycięstwo zadedykował Jackowi Gimińskiemu, tacie Jakuba, który zmarł w sobotę w wieku 61 lat.
– Nie graliśmy tylko dla siebie, ale także dla pana Jacka. Dlatego to zwycięstwo podwójnie cieszy – wyjaśnił Kamil Kalinowski.
"Stalowe Pierniki" w piątek zmierzą się na wyjeździe z STS-em Sanok, a w niedzielę podejmą Polonię Bytom.
Czytaj także: