Z wielką ochotą wybrałem się z kilkoma zawodnikami MAKS-a na wypad po sprzęt. Relacja ta nie będzie tylko drogowskazem jak i gdzie kupić taniej sprzęt. Jest przede wszystkim refleksją nad organizacją sportu w naszym kraju.
Nie wiem ilu z was wie jak kupić sprzęt by były zadowolone przynajmniej dwie strony i my i sprzedający (nie będę tu wspominał o innej konkurencji, bo ona i tak będzie niezadowolona z istnienia jakiejkolwiek alternatywy) W każdym bądź razie ja nie wiedziałem, więc z wielką ochotą wybrałem się z kilkoma zawodnikami MAKS-a na wypad po sprzęt. Relacja ta nie będzie tylko drogowskazem jak i gdzie kupić sprzęt. Będzie przede wszystkim refleksją nad organizacją sportu w naszym kraju. By móc naocznie przekonać się, dlaczego u naszych sąsiadów z południa może z powodzeniem rozwijać się sport jakikolwiek (przecież Czechy bija nas na głowę we wszystkich najpopularniejszych dyscyplinach sportowych, pomijając wyjątek fenomenu Małysza, co dla nich jest wielkim dyshonorem) pojechałem na wypad po sprzęt do Karviny. To ponad 60 tysięczne miasto, leżące tuż przy granicy dokładnie pod Jastrzębiem. Czemu Karvina i czemu po sprzęt ? I na jedno i na drugie pytanie odpowiedzi są najprostsze na świecie, choć powinny być zadane w odwrotnej kolejności. Po sprzęt dlatego, bo u nas jest drożej, a do Karviny, bo najbliżej. To z Katowic niespełna 80 kilometrów drogi, czyli tyle ile do Krakowa, lub w Beskidy.
Piątek godz. 9.00 pogoda paskudna, leje i brzydko, choć później było znacznie gorzej, zbiórka na Samsonowicza w Murckach i oczywiście wybierając trasę na Wisłę sprawdzamy czy mamy ze sobą choćby dowody osobiste (super, wreszcie na podstawie jednego dokumentu można się poruszać po europie). Nie mija godzina i po zjechaniu w Pawłowicach z Gierkówki na Jastrzębie zbliżamy się pod granicę w Marklowicach. Pierwszy postój to kantor wymieniamy złotówki, choć nienajlepszy kurs według naszych danych, ale lepiej taki niż brak koron. Mija następne 15 minut i granica, a tam nasza radość z przekraczania granicy kończy się dokładnym sprawdzaniem dokumentów. Nie będę komentował słów tej miłej celniczki (jej zdjęcie skasowałem, ale nie po jej nakazie, a po stwierdzeniu, iż fotka jest do niczego). 10 kilometrów od granicy i mijamy białe tablice Karvina, jesteśmy.
Miasto za okien samochodu nic prezentuje się okazale, z pewnością zauważalna stylistyka socrealistycznej zabudowy. Jak z fotek widać tu też mają swoje problemy i protestują na różne sposoby. No i jesteśmy na miejscu, przy lodowisku. Na pozór nic nadzwyczajnego, ale po chwili widać dużo ludzi. Tak jakby to było centrum miasta. Nie wiem czy to jest centrum miasta, natomiast faktem jest to, że lodowisko znajduje się zaraz przy dużym hipermarkecie, po prawej i po lewej stronie lodowiska pasaże sklepów mniejszych i większych, a już w samym budynku lodowiska mamy (z tego co zapamiętałem) kilka (?) firm zajmujących się sprzętem hokejowym (sklep ze sprzętem, ślusarz, szlifierz) sklep ogólno-sportowy, pizzeria , fitnessclub, wypożyczalnia video, jadłodajnia (chyba najtańsza w mieście bo w niej kupę ludzi), a w niej firma bukmacherska obstawiająca wszystkie sportowe ligi europy. Co w tym nienormalnego? i dlaczego mnie to zainteresowało? Znacie umiejscowienie lodowisk w Polsce, prawie wszystkie znajdują się na całkowitej pustyni gospodarczej.U nas zaczyna być problemem naostrzenie łyżew na lodowisku, nie mówiąc już o zakupie czy wypożyczeniu sprzętu na ślizgawkę. Prawie każda kawiarenka na lodowisku to żałosna namiastka handlu, a o innych niż nocleg usługach po prostu u nas można zapomnieć. Dlaczego tam jest tyle ludzi przy lodowisku? odpowiedź jest bardzo prosta ? tam widzą w tym biznes, to że przy lodowisku wybudowano supermarket jest celowym posunięciem, to że przy lodowisku jest najtańsze żarcie i obstawia się wyniki także ma swoje konkretne zadanie. To ściąga ludzi, to wytwarza zainteresowanie, można uprościć, gdzie kupić sprzęt? na lodowisku, gdzie naprawić, na lodowisku, gdzie zjeść, gdzie wypić i obstawić wyniki ulubionej ligi ? na lodowisku, gdzie kupić cokolwiek , gdzie spotkać ludzi? na lodowisku. Co u nas można robić na lodowisku? najlepiej nie przychodzić, bo strach, bo tak lepiej opiekunom lodowiska. My którzy przychodzimy na lodowisko jesteśmy tam niemile widziani (to uproszczenie, ale tak niestety bywa)
U nas ten biznes się nie uda, dopóki dalej będziemy krótkowzroczni. Dopóki sami siebie nie nauczymy pewnych standardowych zachowań społeczeństwa(kultury sportowej), dopóty będziemy mówić ze to się nie opłaca. A jak je wytworzyć? Miasto 10 km od naszej granicy powinno być dla nas wzorem. Mimo iż Karviny trudno dziś szukać w najwyższych ligach hokejowych i jest to tylko jedno z wielu setek miast gdzie istnieje zwyczaj bywania przy sportowych obiektach, to właśnie o takim wzorze zachowań marzyłbym w Polsce. To jest biznes, który się wszystkim opłaca, ludziom, bo uprawiają sport, tym sklepikarzom, bo mają klientów, opiekunom lodowiska, bo są chętni do gry, skorzy płacić na utrzymanie, miastu, bo może zyskać przez to większą renomę, zyskuje ludzi związanych ze swoim regionem, a młodzież poprzez zaangażowanie, zaczyna mieć swoje pasje. To naprawdę się wszystkim opłaca.
A my robiąc znaczne zakupy, zaglądamy też do konkurencji (tej z plakatu) i nie będąc niegrzecznymi kupujemy sprzęt i tu i tu. Po zaoszczędzeniu kilkuset złotych w koronach, z wielką ochotą idziemy do lokalu z piwem na lodowisku (?!) i delektujemy podniebienie tym trunkiem (wreszcie też nie mamy się czego wstydzić, przynajmniej w piwie zaczynamy dorównywać sąsiadom) A przechodząc koło lodowiska napotykamy znajomą załogę Torpeda Nikisz, którzy jak my uwielbiają bywać przy i na lodowisku ...

Bajus
Czytaj także: