Wywiad z Michałem Piotrowskim
Wychowanek Podhala Nowy Targ Michał Piotrowski w minionym sezonie występował we francuskim klubie Angers. W 25 meczach strzelił 8 goli i zdobył 6 punktów za asysty. Z zespolem, który zajął 7 miejsce w lidze wystąpił w play off, odpadając w pierwszej rundzie, po porażce 1:3 w meczach z wicemistrzem Tours. Po rozgrywkach uzgodnił z działaczami Angers warunki kontraktu na następny sezon i dołączył do kadry przygotowującej się do wyjazdu na mistrzostwa świata Dywizji I.
- Czy powołanie do kadrybyła dla pana zaskoczeniem?
- Nie będę ukrywał, że tak. Przed sezonem, gdy wyjeżdżałem do Francji, będacy wówczas drugim trenerem reprezentacji Andrzej Słowakieiwcz wziął wszystkie moje namiary. Nie odzywał się jednak, a potem przestał pełnić w reprezentacji funkcję szkoleniowca i pomyślałem sobie wtedy, że z mojej gry w drużynie narodowej w tym sezonie raczej nic nie będzie. Ale okazało się jeszcze raz, że najbardziej mogę liczyć na brata.
- Czyżby starszy o półtora roku starszy brat (Bartłomiej, zawodnik Wojasa-Podhala Nowy Targ) wypisał powołanie?
- No, nie (śmiech).Kiedy w kadrze jako drugi trener pojawił się Tomasz Rutkowski Bartek przypomniał mu o mnie.Trener Rutkowski zna mnie jeszcze z czasów nauki i gry w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Razem z Bartkiem graliśmy też w reprezentacjach Polski do lat 18 i do lat 20. Nie trzeba było więc zbyt długo przekonywać, tylko trzeba było poprzeć moją kandydaturę statystykami z ligi francuskiej. Na ich podstawie PZHL wystawił powołanie.
- Dlaczego ociągał się pan z przyjazdem do Oświęcimia?
- W Angers, którego działacze byli zadowoleni z postawy drużyny, bo wykonaliśmy plan kwalifikując się do play off, prowadziłem rozmowyna temat kontraktu na następny sezon. Dopiero kiedy już wszystko uzgodniłemmogłem przyjechać do Polski, dołączyć do kadry i spotkać się z bratem oraz kolegami.
- Trener Andriej Sidorenko ustawił pana na środku ataku, a we francuskim klubie grał pan i jako ceneter i jako skrzydłowy. Gdzie czuje się pan lepiej?
- Na pewno nie będę wybrzydzał. Zagram tam gdzie trener mnie trener mnie ustawi. Równie dobrze czuję się w roli środkowego i skrzydłowego. Swoją wszechstronność zawdzięczam Marianowi Pyszowi, który po sprowadzeniu mnie do Stoczniowca Gdańsk, dwalata temu, ustawił mnie na środku. Poprzedni trenerzy od Franciszka Pajerskiego i Czesława Borowicza, którzy uczyli mnie podstaw, poprzez Edwarda Miłuszewa, Władimira Safonowa i Tomasza Rutkowskiego w SMS, ustawiali mnie raczej w roli skrzydłowego. W reprezentacji Andriej Sidorenko po dwóch przymiarkach w meczach z Francuzami ustawił mnie na środku ataku najpierwz Adamem Bagińskim i Marcinem Jarosem, a potem z Jarosławem Dołęgą i Tomaszem Proszkiewiczem. Na ostatnich treningach przed wyjazdem na Węgry jeździliśmy w ustawieniu z pierwszego meczu i chyba tak zagramy w Debreczynie.
Komentarze