Zagłębie "rozstrzelało" Stoczniowców
Po fatalnym wejściu w ligowe rozgrywki i czterech porażkach z rzędu, w Sosnowcu w końcu powiało optymizmem. Zagłębie wypunktowało na własnym lodzie gdańskiego Stoczniowca (9:2).
Niedzielne spotkanie pomiędzy Zagłębiem a Stoczniowcem to przede wszystkim wielki sprawdzian dla bramkarzy. Na bramkę Stoczniowca strzelano w sumie aż 59 razy! Pojedynek między słupkami rozpoczął Przemysław Odrobny, ale już po 25. minutach został zmieniony przez Sylwestra Solińskiego. „Solo” nie miał łatwego zadania – w chwili jego pojawienia się na lodzie, Zagłębie prowadziło już bowiem 5:1. W ciągu niespełna 35. minut, obronił 27 strzałów, niektóre w bardzo efektowny sposób.
– Cóż można powiedzieć? Nie mieliśmy praktycznie przygotowań do sezonu. Wynik 9:2 to dla nas dramat. To już kolejne spotkanie, w którym mało strzelamy, a dużo tracimy – mówił Soliński.
Golkipera Zagłębia, Bartłomieja Nowaka przeciwnicy niepokoili zdecydowanie rzadziej (28 razy), ale i on musiał kilkakrotnie ratować swój zespół z opresji. Najgorszy błąd Zagłębie popełniło w 5 minucie gry. Złe rozegranie krążka w przewadze wykorzystał środkowy gdańskiej ekipy, Tomasz Ziółkowski. Ten sam hokeista trafił do siatki miejscowych jeszcze w 41. minucie. Stoczniowiec grał wtedy z przewagą jednego gracza (4 na 3).
– Nie da się ukryć, że Zagłębie ma zdecydowanie lepszy atak, niż obronę. Na początku meczu gospodarze popełnili poważny błąd, który udało nam się wykorzystać. Ale to marne pocieszenie, bo grało się naprawdę strasznie. Jesteśmy bardzo osłabieni, gramy praktycznie samą młodzieżą. Tylko w pierwszej odsłonie mieliśmy na koncie 12 karnych minut, a w ciągu dwóch tercji, na naszą bramkę strzelano blisko 50 razy! – wylicza Ziółkowski.
Na kilka chwil przed zakończeniem drugiej odsłony, Tadeusz Obłój zagrał va banque, decydując się na manewr, który zazwyczaj ogląda się w końcówkach hokejowych spotkań. Kiedy sędziowie odesłali na ławkę kar Jakuba Jaskólskiego oraz Marcina Kozłowskiego, trener gdańszczan wycofał bramkarza, decydując się na grę „szóstką” przeciwko „trójce”. Wznowienie we własnej strefie wygrali jednak sosnowiczanie, po czym krążek do pustej bramki skierował Tomasz Kozłowski.
– Nie ma się z czego się cieszyć. Ten weekend miał wyglądać zupełnie inaczej. Potrzebne są takie mecze, bo wysoki wynik znacznie podnosi morale zespołu. Stoczniowiec to niebezpieczny zespół. Myślę że niejednemu przeciwnikowi napsuje jeszcze krwi – komentował trener Zagłębia, Wojciech Matczak.
– Nareszcie! Za dużo już prezentów rozdaliśmy przeciwnikom. Odbiliśmy się od dna i myślę, że teraz będzie już tylko lepiej – przewiduje Marcin Kozłowski.
Zagłębie Sosnowiec – Stoczniowiec Gdańsk 9:2 (3:1; 4:0; 2:1)
1:0 – M. Kozłowski (T. Kozłowski) 00.52’
1:1 – Ziółkowski (Marzec) 05.06’ SH
2:1 – Kuc 10.18’ PP2
3:1 – Luka (Voznik, Bacul) 16.50’ PP
4:1 – Bacul (Voznik) 20.12’
5:1 – Luka (Antonovic) 25.56’
6:1 – M. Kozłowski 38.03’ PP
7:1 – T. Kozłowski 39.59’ EN
7:2 – Ziółkowski (Marzec) 41.20’ PP
8:2 – Bacul (Luka, Antonovic) 54.27’
9:2 – Jaros (Voznik) 55.54’
Kary: 16-48 min. (w tym 2+10 za niesp. zach. dla M. Rompkowskiego J. Stebera)
Strzały: 59-28
Sędziowali: Radzik oraz na liniach Syniawa i Przyborowski.
Widzów: 400
Zagłębie: Nowak – Jaskólski, Galvas, Bacul, Bernat, Luka, Duszak, Kuc, M. Kozłowski, T. Kozłowski, Dołęga, Marcińczak, Jaros, Sarnik, Voznik, Antonovic
Stoczniowiec: Odrobny (od 25.57 Soliński) – Kostecki, Mat. Rompkowski, Skutchan, Janecka, Steber, Smeja, Marzec, Ziółkowski, Maciejewski, Skrzypkowski, Chmielewski, Wróblewski, Kwieciński, Kabat, Pesta
Komentarze