Były bramkarz polskich klubów Kevin Lindskoug, który we wrześniu dokonał coming outu jako osoba trans, poddał się w staraniach o powrót do hokeja. Szwedowi nie udało się doprowadzić do skrócenia dyskwalifikacji za zażywanie kokainy.
Jak informowaliśmy na początku września, Lindskoug został zawieszony przez Szwedzką Agencję Antydopingową (ADSE) na 4 lata po wykryciu w jego organizmie kokainy i będącej jej metabolitem benzoiloekgoniny.
32-letni bramkarz "wpadł" podczas kontroli przeprowadzonej 25 lutego tego roku po przegranym 3:7 przez jego drużynę Glasgow Clan meczu z Dundee Stars w brytyjskiej lidze EIHL.
Kilka dni po ujawnieniu informacji o jego zawieszeniu były gracz m.in. GKS-u Katowice, Podhala Nowy Targ i Unii Oświęcim udzielił szwedzkiej gazecie "Aftonbladet" bardzo głośnego wywiadu, w którym dokonał coming outu jako osoba trans i przekonywał, że do uzależnienia od kokainy doprowadziła go dysforia płciowa, z którą zmagał się od lat.
W ostatnich tygodniach zwrócił się do ADSE, by jeszcze raz przeanalizowała jego przypadek i długość wymierzonej mu kary za wpadkę dopingową. Przekonywał, że do zażycia przez niego kokainy doszło w kontekście niezwiązanym ze sportem, a przepisy umożliwiają w takiej sytuacji wymierzenie zawieszenia tylko na 3 miesiące.
ADSE domagała się jednak na to dowodów, których zawodnik nie jest w stanie przedstawić.
Zwracając się do Agencji Lindskoug podparł się opinią jej byłego szefa Åke Andréna Sandberga, uważanego za jednego z najlepszych specjalistów od prawa antydopingowego w Szwecji. Zdaniem Andréna Sandberga przedstawienie dowodów na to, że do zażycia narkotyków doszło w kontekście pozasportowym jest trudne, ale ADSE powinna nałożyć na bramkarza krótsze zawieszenie po to, by pomóc mu wyjść z nałogu.
- Mam wielkie zaufanie do wiedzy ADSE i jej doświadczenia w przestrzeganiu istniejących przepisów dotyczących wykroczeń przeciwko zasadom antydopingowym. Mimo to, czasem może być źle patrzeć z perspektywy naruszenia przepisów. W tym przypadku zasady doprowadziły do wymierzenia czteroletniego zawieszenia, gdy intencją przepisów jest, że organizacje antydopingowe powinny kierować się tym, by pomóc Ci wyjść z nałogu i nałożyć tylko zawieszenie na kilka miesięcy - napisał Andrén Sandberg do Lindskouga.
Szwedzki Królewski Związek Sportowy odrzucił jednak wniosek Lindskouga o ponowne rozpatrzenie jego sprawy, uzasadniając tym, że nie pojawiły się w niej żadne nowe dowody. Hokeista pozostaje więc zawieszony do kwietnia 2028 roku.
- Przeczytałem tę decyzję i ścisnęło mnie w żołądku. Przez trzy dni po tym miałem problem, żeby wstać z kanapy. Kiedy rozmawiałem z Åke, który świetnie się na tym zna i wieloma innymi, wszystko wyglądało pozytywnie. Wydawało się, że zostałem błędnie osądzony, więc jasne, że marzyłem o tym, by to się rozwiązało - powiedział w rozmowie z "Aftonbladet".
Warto dodać, że Lindskoug nie odwołał się latem w przysługującym mu 14-dniowym terminie od decyzji o zawieszeniu. Później tłumaczył, że był w tak złym stanie psychicznym, że na niczym mu nie zależało, a mejla od Agencji z werdyktem długo w ogóle nie otwierał.
Po ogłoszeniu zawieszenia 32-latek mówił, że jego kariera jest skończona, ale chciał skrócenia kary, ponieważ obejmuje ona jakąkolwiek działalność w hokeju, a po odstawieniu narkotyków zaczął pracę z młodzieżą w małym szwedzkim klubie Tegs SK. W obecnym sezonie miał trenować drużynę do lat 15, a do tego szkolić bramkarzy w innych grupach.
Teraz przyznaje jednak, że licząc na skrócenie zawieszenia zaczął nawet rozważać powrót do gry.
- Jasne. Zdecydowanie zacząłem o tym rozmawiać z ludźmi. Byłoby świetnie, ale teraz to pozostaje o 3,5 roku stąd - mówi.
W najbliższym czasie nie będzie mógł ani grać, ani pracować z młodzieżą. Sam przyznaje, że w swoich staraniach o powrót się poddał.
- Jest mi z tym strasznie - mówi. - Jest tak wiele rzeczy, które chciałbym zrobić i być ich częścią. Czułem się tak świetnie z chłopakami na lodowisku. Przyznałem się do mojego uzależnienia od samego początku. Poszukałem pomocy i teraz czuję się fantastycznie. Jestem gotowy wrócić do hokeja. Ale nie mogę. Nic, tylko się poddać.
Dodał, że po coming oucie odezwały się do niego anonimowo osoby, które boją się ujawnić w podobny sposób z obawy przed reakcją otoczenia i z tego powodu to, że nie może pomagać w szkoleniu młodzieży, uważa za porażkę dla szwedzkiego hokeja.
- Tak, być może tak to widzę. Nie ma w szwedzkim hokeju żadnej osoby LGBT. Gdybym mógł przebywać w halach hokejowych, być może byłbym w stanie niektórym pomóc. Wiele osób odezwało się anonimowo. Jest wiele, które nie mają odwagi zrobić coming outu, które nie potrafią i może byłoby łatwiej im pomóc, gdybym pozostał w hokeju - mówi.
Czytaj także: