- Nam lepiej gra się na wyjeździe niż przed własną bardzo surową publicznością - mówił trener Stoczniowca Marian Pysz, po wygranej w Nowym Targu 4:1. Nikt nie brał tych słów poważnie. W końcu jeśli ma się przeciwnika "na widelcu", to trzeba zrobić ten ostatni kęs. Komu by się chciało jeszcze raz jechać przez całą Polskę? W Nowym Targu też powątpiewano w sukces "Szarotek".
W stolicy Podhala kibice byli wręcz przekonani, że Podhale odpuści nad morzem. - Koszty organizacyjne spotkań praktycznie " o pietruszkę" są zbyt duże, by taką zabawę jeszcze kontynuować - twierdzono. Tylko trener Wiktor Pysz miał odmienne zdanie. - Wierzę, że kibice się mylą. Chcemy sezon zakończyć miłym akcentem. Jednocześnie wierzę, że chłopcy mają na tyle ambicji, że zmażą plamę jaką dali w niedzielę - mówił przed wyjazdem do Gdańska. I jego team zaskoczył wszystkich, zmuszając gdańszczan do kolejnej wycieczki w góry.
Stoczniowiec w niczym nie przypominał drużyny, która bez problemów pokonała "Szarotki". Zatraciła gdzieś skuteczność, werwę... Jeszcze w pierwszej, najlepszej tercji, wszystkie trybiki działały sprawnie, ale im "dalej w las", tym było gorzej. Górale pozwalali prowadzić grę gospodarzom. Toteż w przekroju spotkania oddali więcej strzałów na bramkę M. Batkiewicza. Koledzy Śliwy" sprytnie i mądrze bronili dostępu do własnej bramki, a jak nadarzyła się okazja, to przeprowadzali bardzo groźne kontrataki.
- O naszej porażce zadecydowały pierwsze minuty drugiej tercji, kiedy zmarnowaliśmy liczebną przewagę i kilka dogodnych okazji - stwierdził Marian Pysz. Jego podopieczni w tym fragmencie gry nie potrafili wykorzystać dwóch wyśmienitych sytuacji i...podwójnej przewagi. Przybysze z gór przetrzymali ten trudny dla siebie okres gry i przystąpili do kontrofensywy. W 32 min. Sroka strzałem z nadgarstka zaskoczył zasłoniętego Jakubowskiego, który później popisał się dwoma kapitalnymi interwencjami. Wygrał m.in pojedynek sam na sam z Radwańskim. W 43 minucie Biela zrobił prezent stoczni. Sędzia uznał, iż zbyt ostro zaatakował Bukowskiego i odesłał go pod prysznic. Gospodarze przez 5 minut grali w liczebnej przewadze, ale bez bramkowego efektu. Gdy górala grali już w komplecie Kolusz przejął za bramka rywala bezpański krążek, podał go do nadjeżdżającego Piotrowskiego, a ten przestrzelił Jakubowskiemu parkany. Kropkę nad "i" postawił w 55 min. Podlipni wykorzystując okres gry w przewadze swojego zespołu.
- To były szachy - mówi Wiktor Pysz. - Dwie pierwsze bramki to efekt indywidualnych błędów gospodarzy, trzecia padła po wzorowym rozegraniu zamka. Udanym pociągnięciem było postawienie miedzy słupkami M. Batkiewicza. Wprowadziłem do drużyny kilku młodych zawodników, tak aby ogrywali się przed nadchodzącym sezonem.
- Nie mam pretensji do zespołu, bo walczył - twierdzi Marian Pysz. - Chyba za bardzo chcieli, a wtedy w poczynania wkrada się nerwowość.
Stoczniowiec Gdańsk - SSA Wojas Podhale Nowy Targ 0:3 (0:0, 0:1, 0:2)
0:1 Sroka - Wilczek - Słowakiewicz (31:33), 0:2 Piotrowski - Kolusz (50:56), 0:3 Podlipni - Sroka - Wilczek (54:51 w przewadze).
Sędziowali: Rzerzycha z Krakowa oraz Porzycki z Oświęcimia i Pachucki z Gdańska.
Kary: 8 - 35 min
Widzów 800.
Stan rywalizacji: 1:1.
Stoczniowiec: Jakubowski; Wróbel (2) - Leśniak (4), Cychowski - Bukowski (2), Smeja - Błażowski; Skutchan - Balat - Jankowski, Kostecki - Zachariasz - Jurasek, Grobarczyk - Słodczyk - Drzewiecki, P. Soliński - Dzięgiel - Wiśniewski. Trener Marian Pysz.
Podhale: M. Batkiewicz; Sroka - Wilczek, Łabuz (2) - Piotrowski, Gil (2)- Dutka; Różański - Kolusz - Radwański, Podlipni (2) - Biela (25) - Hajnos, Łyszczarczyk - Ćwikła - Wołkowicz, Ł.Batkiewicz - Słowakiewicz (4) - Jastrzębski. Trener Wiktor Pysz.
Autor:
Stefan Le?niowski
Czytaj także: