Krynicy przyznano organizację mistrzostw w styczniu 1930 roku na
Kongresie LIGH w Chamonix.Do czasu rozegrania pierwszego mistrzowskiego
meczu pozostało niewiele ponad rok.Jednak już w lutym 1930 roku
rozpoczęto prace przygotowawcze do imprezy.
Krynica posiadała wspaniałe naturalne lodowisko ze sztucznym
oświetleniem i zegarem czasu , trybunami , z których część [dla 1000
osób] była pod dachem i w dodatku ogrzewana centralnym ogrzewaniem. Tuż
obok znajdowało się lodowisko treningowe wyposażone w kabiny służące do
przebierania się zawodników. Każdy z nich miał swój boks oznaczony
tabliczką z nazwiskiem.
Ogromna akcja propagandowa prowadzona nie tylko sportowymi , ale i
dyplomatycznymi kanałami doprowadziła do tego że drugie Mistrzostwa
Świata w Krynicy stały się największą imprezą w dotychczasowych dziejach
hokeja.
Do perły naszych uzdrowisk , przybyły reprezentacje wszystkich liczących
się krajów hokeja lodowego w tym Kanada i USA których obecność jeszcze
bardziej podniosła rangę imprezy.
Polska trenowana przez Kanadyjczyka Harolda Farlowa któremu PZHL dał pod
opiekę drużynę reprezentacyjną miała w swym składzie kilku rutynowanych
hokeistów , którzy już przed dwoma laty w 1929 roku w Budapeszcie
zdobyli tytuł wicemistrza Europy. Powołania na turniej krynicki
otrzymali:Adamowski , Tupalski , Stogowski , Sachs , Sokołowski ,
Czaplicki , Kulej , Sabiński , Krygier , Hemmerling , Materski ,
J.Godlewski. W rezerwie pozostali Cz.Godlewski , Szenajch i Weissberg.
Polakom nie powiodło się początkowo zbyt dobrze. Przegrali z
Czechosłowacją 1-4 , a następnie z trudem pokonali Francję 2-1 ,
zdobywając decydującą bramkę w trzeciej tercji.
Do sensacji doszło w pojedynku z kandydatem do tytułu mistrza Europy
Szwecją. Polacy zagrali nadspodziewanie skutecznie i wygrali 2-0 .
Zdobywca obu bramek był popularny , dysponujący piekielnym strzałem
"Wołodia" - Włodzimierz Krygier z Warszawy.
Biało-czerwoni podbudowani dobra postawą w meczu z reprezentacja "trzech
koron" stoczyli wyrównany pojedynek ze znakomitą Kanadą który przegrali
tylko 0-3.
Dotychczasowe dobre występy hokeistów z nad Wisły spowodowały , że
Polacy zbytnio ufali sobie , co odbiło się w meczu z Austrią , który
przegrali 1-2. Obudzili się dopiero w spotkaniu z renomowaną
reprezentacją USA nieznacznie ulegając 0-1.
W ostatnim dniu rozgrywek w niedzielę 8 lutego przy idealnej słonecznej
i mroźnej pogodzie , odbyły się dwa atrakcyjne decydujące o najwyższych
trofeach mecze Kanady z USA i ten dla nas najważniejszy Polski i
Czechosłowacji.
Stadion okazał się za mały dla pomieszczenia wszystkich widzów , z
których kilkuset przybyło z Czechosłowacji by dopingować swój zespół , a
grał w nim najlepszy wówczas hokeista Europy - Malecek.
Mecz był bardzo twardy i brzydki a publiczność polska zachowywała się
niesportowo . Doszło do tego ze kiedy sędzia usunął z lodowiska Polaka
, na lód poleciał kalosz , który długo leżał na środku , aż usunął go
poza bandę słynny Pepi Malecek.
Rozpowszechniło się więc wtedy w polskim hokeju powiedzenie " sędzia
kalosz". Zła fama o polskiej publiczności rozeszła się po całej Europie
. To zresztą jedyny niemiły zgrzyt w Krynicy.Poza tym wszyscy nawet
Czechosłowacy rozpływali się w pochwałach dla organizatorów.
Od strony sportowej bohaterami tego spotkania okazali się przede
wszystkim [ wobec groźnych obustronnych ataków] bramkarze. U nas Józef
Stogowski , zwany "Stogą" , a w zespole gości Peka , którego Polacy ze
względu na jego wzrost - a raczej tuszę dzięki której " zapakował" całą
bramkę - ochrzcili "Paką".
Wynik bezbramkowy którym zakończyło się spotkanie okazał się
najkorzystniejszy dla Austrii , której przypadł tytuł mistrza Europy , a
Polska musiała zadowolić się wicemistrzostwem starego kontynentu.
Tytuł mistrza Świata zdobyła Kanada przed USA.
Krynica przygotowała się na przyjęcie ekip i olbrzymiej , jak na
ówczesne stosunki , rzeszy turystów starannie.
Ogromne wrażenie na przybyszach zrobiły dekoracje uzdrowiska , a
szczególnie rzeźby z lodu na ulicach i skwerach podświetlone lampami
elektrycznymi .
Jeszcze trzydzieści lat po mistrzostwach w 1961 roku słynny dziennikarz
sportowy ze Szwajcarii Vico Rigassi powiedział :
"Mistrzostwa w Krynicy wspominam jako najprzyjemniejszą imprezę , na
której byłem. Reprezentowałem wtedy "Sport" wydawany w Zurychu oraz
wiele pism włoskich .Pamiętam pierwsze wrażenia . Jechałem pociągiem z
drużyną Kanady z Niemiec i czekaliśmy na połączenie kolejowe w Tarnowie
. W restauracji podali nam wspaniałą czerwoną zupę[ był to barszcz]
której smaku nie zapomnę. A kiedy wysiedliśmy w Krynicy myśleliśmy że
jesteśmy krasnoludkami mieszkającymi w cudownym bajkowym miasteczku .
Wszystko było barwne , wszystko lśniło, a wszyscy ludzie byli tacy mili
i uprzejmi, ze trudno będzie kiedykolwiek spotkać im podobnych"
źródło:Sportowiec-9.03.1965
"Śladem hokejowego krążka" W.Domański
opracował: Zygmunt Trela