Ataki na głowę i karne w Filadelfii
Nieco w cieniu finału NHL doszło w Filadelfii do spotkania Generalnych Menedżerów klubów. Dyskusja znacznie przybliżyła perspektywę wprowadzenia do przepisów na stałe kar za niektóre ataki na głowę. Włodarze klubów zastanawiali się także, co zrobić, by zmniejszyć liczbę meczów kończących się rzutami karnymi.
Generalni Menedżerowie zarekomendowali decydującej o zmianach przepisów Radzie Gubernatorów wprowadzenie do zasad gry kar za niektóre ataki na głowę. Zgodnie z nowym przepisem za ataki z boku i z tyłu oraz na zawodnika, który nie widzi rywala w przypadku, gdy głowa jest celem ataku lub głównym punktem kontaktu z atakującym sędziowie mieliby nakładać karę 5 minut plus karę meczu za niesportowe zachowanie. Taki przepis wprowadzono już w marcu, ale dotąd pozwalał on tylko na podejmowanie czynności dyscyplinarnych po meczu. Jeśli przejdzie nowa propozycja już sędzia na lodzie będzie mógł nałożyć karę w takich przypadkach.
Wcześniej odpowiadający za dyscyplinę wiceprezydent NHL Colin Campbell mógł decydować o zawieszeniu zawodników atakujących głowę rywala tylko, gdy dany atak spełniał przesłanki potrzebne do zastosowania kary z któregokolwiek artykułu obecnego w przepisach gry. - Chcemy kar w czasie meczu- mówi Generalny Menedżer Toronto Maple Leafs, Brian Burke. -Zawieszenie zawodnika to inna sprawa, która nie ma wpływu na mecz.Drużyna w danym spotkaniu nie była dotąd karana. Rekomendacja Generalnych Menedżerów, która została przyjęta jednogłośnie musi teraz przejść przez Komisję Zawodów i dopiero gdy ona ją zatwierdzi może stać się przedmiotem głosowania Rady Gubernatorów. Ta w marcu poparła wcześniejszą zmianę przepisów jednogłośnie.
Colin Campbell przyznaje, że w sprawie są pewne trudności. -Menedżerowie zdecydowali, że sędziowie powinni nakładać karę 5 minut, gdy są przekonani, że na lodzie stało się coś, czego nie chcemy, ale to nie jest proste- mówi. -Czasem nie jest łatwo coś ocenić w siedmiu różnych powtórkach w HD.Nie chcemy, żeby nasi sędziowie zgadywali w takich sytuacjach, więc będziemy musieli im bardzo dokładnie opisać to, czego od nich oczekujemy.
Generalni Menedżerowie wszystkich 30 klubów dyskutowali także wczoraj nad tym, co zrobić, by zmniejszyć liczbę meczów kończących się rzutami karnymi. Od wprowadzenia przepisu o rozstrzyganiu remisowych spotkań w sezonie zasadniczym po dogrywce karnymi 23 % gier (808) kończyło się w ten sposób. Z wyjątkiem sezonu 2007-08 liczba ta wzrasta co rok, a w tym sezonie była najwyższa (184). Aż 61,1 % spotkań w których dochodziło do dogrywek przedłużało się w rozgrywkach 2009-10 do rzutów karnych. - Kiedy zatwierdzaliśmy karne nikt nie spodziewał się, że będzie ich aż tyle- mówi Burke. -Wiem, że nasi kibice je lubią, ale to konkurs indywidualnych umiejętności, a decyduje o wynikach meczów.
Jak na razie żadne oficjalne stanowisko nie zostało przyjęte, ale mówi się o możliwości wydłużenia dogrywki w sezonie zasadniczym do 8 lub 10 minut i rozgrywaniu choć jej części (np. drugiej połowy przy formacie 2 x 5 minut) w trzyosobowych składach. Taką propozycję przedstawił pomysłodawca zmian, Ken Holland, menedżer Detroit Red Wings. - Nie mam problemów z rzutami karnymi, ale nie chcę, żeby decydowały one o wynikach tak wielu spotkań - mówi Holland. Wtóruje mu Brian Burke. - Dłuższe dogrywki i granie części 4 na 4, a później 3 na 3? Nie wiem, jakie rozwiązanie jest dobre, ale uważam, że nieproporcjonalna i bezzasadna liczba meczów jest rozstrzygana przez rzuty karne - mówi.
W juniorskiej lidze British Columbia Hockey League pierwsza, pięciominutowa część dogrywki odbywa się wg reguł znanych z NHL, a w drugiej występuje już tylko po trzech graczy z pola. Rzutów karnych nie rozgrywa się w ogóle. W ostatnim sezonie doszło w niej do 81 dogrywek, z których tylko 7 nie przyniosło rozstrzygnięcia.
Na spotkaniu GM-ów wręczono także pierwszą w historii nagrodę dla najlepszego wśród nich w ostatnim sezonie. Głosowali wszyscy generalni menedżerowie klubów NHL. Zwyciężył Don Maloney zarządzający klubem Phoenix Coyotes. W finałowej trójce znaleźli się także George McPhee z Washington Capitals i David Poile z Nashville Predators. Według nieoficjalnych informacji jeden głos otrzymał nawet odpowiedzialny za zbudowanie walczącego o Puchar Stanleya zespołu Chicago Blackhawks Dale Tallon.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym sezonie nie pełnił on funkcji GM-a, ponieważ został z niej zwolniony w lipcu. Tallon miał swój udział przy pozyskaniu wszystkich (co do jednego) graczy występujących w Finale w barwach Blackhawks. 14 sprowadził będąc generalnym menedżerem, a przy draftowaniu sześciu pozostałych uczestniczył jako odpowiedzialny za strategię draftową dyrektor ds. personelu zawodniczego i asystent generalnego menedżera.
Komentarze