Zawodnicy wiedzą o sobie prawie wszystko, więc o wygranej decyduje kto kogo przechytrzy.
Spotkania GKS Tychy i Comarch Cracovii, wicemistrzów z mistrzami kraju, zawsze wyzwalały sporo emocji i przyciągały pełne trybuny widzów. Tym razem tyszanie muszą korzystać z gościny lodowiska przy katowickim Rondzie, a w tej sytuacji popisy hokeistów ogląda zaledwie garstka widzów. Dzisiaj hokeiści będą rywalizowali o ligowe punkty w blasku telewizyjnych kamer. - To niemy teatr z aktorami w tle - twierdzi bramkarz „Pasów”, Rafał Radziszewski i jednocześnie żałuje, że rywale prowadzą koczowniczy tryb życia. Już niedługo, bo za miesiąc z małym okładem tułaczka się skończy. Nim to jednak nastąpi, dzisiaj zaliczamy kolejny hokejowy hit z garstką kibiców.
Nie będzie powtórki
Gdy w ciągu 11 minut traci się cztery gole i w tercji zalicza 12 minut kar to trudno marzyć o wygranej przy wyrównanych siłach zespołu - tak twierdzą w Tychach. Trzy dni temu w zaległej potyczce „Pasy” wygrały z Tychami 4:3. - Graliśmy przez 30 minut perfekcyjnie i potem dziwnym trafem oddaliśmy inicjatywę rywalom - kręci głową trener Cracovii, Rudolf Rohaczek. - Teraz jestem przekonany, że powtórki nie będzie, bo obie drużyny są mądrzejsze po tamtym występie. Zarówno jedna i druga strona na pewno skoryguje błędy oraz przygotuje kilka wariantów gry, w zależności od rozwoju sytuacji.
Hokeiści wiedzą o sobie prawie wszystko, a o wygranej zadecyduje kto kogo przechytrzy. Sporym zaskoczeniem było wystawienie do krakowskiej bramki Marka Rączki, a niemal wszyscy obserwatorzy stwierdzili, że był to dość ryzykowny manewr ze strony szkoleniowca „Pasów”. A tymczasem taka była potrzeba chwili.
- Zakładałem, że będzie bronił Rafał, ale w tym dniu źle się poczuł i bałem się ryzykować - dopiero teraz ujawnia trener Rohaczek. Kto dzisiaj wystąpi, zadecydujemy dopiero po porannym rozjeździe. Mam plan, ale nie chciałbym go teraz ujawniać.
Spojrzenie z bramki
Zespół tyski teraz prezentuje się znacznie lepiej niż na początku sezonu i powraca do równowagi. - To nie był wynik złego przygotowania do sezonu, ale nieprzystosowania się do warunków, w jakich nam przyszło trenować i grać - przekonuje bramkarska twierdza tyszan, Arkadiusz Sobecki. - Dopiero od niedawna złapaliśmy właściwy rytm. Zmiana trenerów też wpłynęła mobilizująco na zawodników, bo wszyscy chcą się pokazać z jak najlepszej strony.
Tyski bramkarz, przynajmniej na razie, jest „skazany” na występy w każdym meczu, bo tak uważają szkoleniowcy. - Od momentu kiedy zacząłem bronić w lidze, z reguły nie było podziału pół na pół z moim zmiennikiem - tłumaczy Sobecki. - Ideałem byłoby gdybym bronił w większości meczów, ale również miał czas na odpoczynek. Jednak nie wybrzydzajmy, bo trzeba się z pogodzić z tą sytuacją.
Z kolei trener Rohaczek uważa, że obaj golkiperzy mają te same prawa i będą bronili na zmianę. - Mnie ta sytuacja wcale nie przeszkadza, bo już byłem w podobnej w Nowym Targu - wyjaśnia Rafał Radziszewski. - We wtorek dopadł mnie jakiś wirus, ale wróciłem do równowagi i jestem do dyspozycji trenera. A kogo wybierze, to już tylko jego decyzja.
Znacznie trudniej
Obaj bramkarze są zgodni, że dzisiejsza potyczka będzie zdecydowanie trudniejsza niż ta wtorkowa. Dlaczego? Hokeiści przystąpią do niej bardziej skoncentrowani i pomni swoich błędów.
- Nie będzie już takiej sytuacji, że wydawałoby się wygrany mecz, w trzeciej tercji wisi włosku - dodaje „Radzik”. - Teraz będziemy grali w blasku jupiterów, ale szkoda że w niemym teatrze. Kibice zawsze mnie i kolegów mobilizują, ale pewnych barier nie da się przeskoczyć.
- Szanse obu zespołów są podobne, bo mamy po trzy wyrównane trzy piątki - uważa tyski bramkarz. - Ważne, żeby przede wszystkim nie stracić gola w niecodziennych okolicznościach i unikać niepotrzebnych kar. To jednak zdecydowanie łatwiej się mówi niż wykonuje.
Dodatkowym zmartwienie GKS-u jest absencja dwóch środkowych napastników: Michała Garbocza oraz Adriana Parzyszka. Jednak tyszanie nieraz udowodnili, że potrafią wyjść z nie takich opresji.
Włodzimierz Sowiński
Czytaj także: