Artur Ślusarczyk, jeden z najlepszych hokeistów GKS Tychy, jest załamany. Zamiast grać w turnieju przedolimpijskim, który właśnie odbywa się w Nowym Targu, ogląda zawody przed telewizorem. Wszystko dlatego, że... wypił dwie kawy.
Andriej Sidorenko, białoruski trener kadry, zrezygnował ze Ślusarczyka po niedzielnym meczu sparingowym kadry A z kadrą B. - Po spotkaniu lekarz mnie zbadał i okazało się, że mam podwyższone tętno. Wtedy trener Sidorenko powiedział, że boi się o moje zdrowie i na turnieju nie zagram. Tłumaczyłem, że tętno skoczyło mi, bo wcześniej wypiłem dwie kawy, ale nikt nie chciał mnie słuchać - żali się zawodnik.
Ślusarczyk miał wcześniej problemy z sercem i stąd obawy trenera. Wiosną tego roku hokeista zasłabł przed spotkaniem ligowym z Unią Oświęcim oraz w czasie treningu reprezentacji.
Lekarze stwierdzili u niego arytmię serca. - Przeszedłem zabieg, tak zwaną ablację. Do serca wprowadzono mi specjalną elektrodę, by wypalić chore miejsce. Wszystko wróciło do normy, jestem kompletnie zdrowy. Przed wyjazdem na obóz kadry poddałem się różnym testom i zabiegom, wszystko po to, żeby wykluczyć jakiegokolwiek prawdopodobieństwo, że moje zdrowie i życie jest zagrożone. Byłem na konsultacjach u specjalistów - prof. Fryderyka Prochaczka i prof. Eugeniusza Fojta. Opinie profesorów nie wytrzymały jednak porównania z wiedzą magistra AWF-u - irytuje się hokeista.
Co ciekawe, zdanie zawodnika podziela... Wojciech Wolski, lekarz hokejowej reprezentacji. - Z przedstawionych przez Ślusarczyka dokumentów wynika, że jest w pełni zdrowy. Moim zdaniem mógłby grać. Nie ja jednak decyduję, czy zawodnik gra w kadrze, tylko trener - tłumaczy.
Ślusarczyk podkreśla, że gra w kadrze zawsze była dla niego największym zaszczytem i wyróżnieniem. - Od siedmiu lat zapieprzam na lodzie tylko po to, żeby grać w koszulce z orłem na piersi. I jak mnie potraktowano? Powinienem być teraz z drużyną w Nowym Targu. A gdzie jestem? Siedzę wściekły przed telewizorem. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Wróciłem do klubu i trenuję na sto procent. Zresztą tak samo jak przed wyjazdem na kadrę - podnosi głos.
Trener Sidorenko twierdzi, że nie zapomni o Ślusarczyku i przed kolejnym meczem reprezentacji znowu może liczyć na powołanie. Hokeista GKS jest jednak tak rozżalony,że nie wie, czy z niego skorzysta. - Wiem, że powinienem grać w kadrze już i teraz. Skromność jest dobra, ale bez przesady. W kadrze jest przynajmniej kilku zawodników słabszych ode mnie. Co to ja jestem "zapchajdziura"? Nie wiem, co będzie potem. Jak dostanę powołanie, może powiem tak, a może będzie "bolało mnie serce" i nie ruszę się z domu. Jedno jest pewne, szanse na to, że zasłabnę czy nawet zejdę na lodzie, mam takie same, jak każdy zawodnik, który bierze udział w turnieju. Wszyscy jesteśmy bowiem tak samo zdrowi - kończy.
Dla Gazety
prof. dr hab. Fryderyk Prochaczek
kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiej Akademii Medycznej
Zabieg, który przeszedł Artur Ślusarczyk, daje blisko stuprocentowe prawdopodobieństwo wyleczenia jego wady serca. Po ablacji pacjent przeszedł serię testów - badanie wysiłkowe, EKG, badanie holterowskie - wszystkie wykazały, że zawodnik jest w pełni zdrowy. Możliwość nawrotu choroby istnieje, bo każda tkanka - chora także - ma skłonność do odradzania. Takie prawdopodobieństwo wynosi może jeden procent.
not. tod
Artur Ślusarczyk - 27 lat. Kluby: Zagłębie Sosnowiec, SMS Sosnowiec, KTH Krynica, GKS Tychy. W kadrze rozegrał 106 spotkań, strzelił 38 goli.
KOMENTARZ
I Religa nie pomoże
Artur Ślusarczyk przegrał nie tyle z chorym sercem, co z układami panującymi w polskim hokeju. Z Nowego Targu dochodzą bowiem głosy, że skład kadry ustala się teraz w gabinecie prezesa Unii Oświęcim, w klubie gdzie na co dzień pracuje trener Sidorenko. Ślusarczyk nie zagrałby w turnieju pewnie nawet wtedy, gdyby wstawił się za nim profesor Zbigniew Religa. No chyba że znakomity kardiolog zagwarantowałby, że po sezonie Ślusarczyk... przejdzie do Unii.
Wojciech Todur - Gazeta Wyborcza
skh
Czytaj także: