Red Bull Salzburg w swoim trzecim spotkaniu Hokejowej Ligi Mistrzów pokonał na wyjeździe Re-Plast Unię Oświęcim 3:2 po dogrywce. – To był trudny mecz, przeciwko wymagającej drużynie – zaznaczył Nikolaus Kraus, strzelec zwycięskiej bramki.
W przekroju całego starci podopieczni Olivera Davida częściej byli przy krążku i oddali więcej strzałów (37-21). Bardzo szybko musieli gonić wynik, bo już w 18. sekundzie sposób na Attego Tolvanena znalazł Hampus Olsson. W pierwszej odsłonie do uśmiechnęło się do nich szczęście, bo biało-niebiescy mieli jeszcze trzy dogodne okazje, by podwyższyć wynik.
Po słabszym okresie "Byki" ruszyły do przodu i w 16. minucie, po sprawnie rozegranej kontrze, doprowadziły do wyrównania. Na listę strzelców wpisał się Dennis Robertson, który przejechał z krążkiem całą taflę i zaskoczył Linusa Lundina uderzeniem z bekhendu. Było więc 1:1.
– To było bardzo trudne wyjazdowe spotkanie przeciwko zespołowi z Polski, który ma niesamowitych kibiców – ocenił Kraus.
– Praktycznie cały czwartek spędziliśmy w podróży i byliśmy długo w drodze.
Każda z tercji kończyła się remisem. Po czterdziestu minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 2:2, a w trzeciej odsłonie nie oglądaliśmy bramek. Wobec braku rozstrzygnięcia sędziowie zarządzili dogrywkę. W niej złotego gola strzelił właśnie Nikolaus Kraus.
– W końcu znaleźliśmy sposób, aby sięgnąć po wygraną. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne starcie i mieliśmy świadomość, co będzie kluczowe. Niestety momentami trochę gubiliśmy nasz rytm. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że zdobyliśmy dwa punkty. Czujemy ulgę – wyjaśnił autor złotego gola.
Warto wspomnieć, że Kraus dołączył do ekipy Red Bulla Salzburg przed sezonem z EC KAC Klagenfurt. Bramka zdobyta przeciwko Unii była jego pierwszą w nowych barwach.
– Oczywiście mieliśmy kilka świetnych okazji. Ja również mogłem wpisać się na listę strzelców nieco wcześniej. W końcówce regulaminowego czasu gry, podczas gry w osłabieniu, miałem dobrą okazję. Uderzyłem bez przyjęcia tak, jak lubię. Zazwyczaj w takich sytuacjach trafiam – przyznał 27-letni napastnik, który miał na myśli okazję którą w 56. minucie stworzył mu ofensywnie usposobiony defensor Ryan Murphy, dogrywając wzdłuż bramki. Nie zdołał jednak złapać Linusa Lundina na przemieszczeniu.
– Pod koniec meczu mieliśmy jeszcze jedną znakomitą szansę, kiedy strzał zablokował obrońca. Skoro nie udało się w regulaminowym czasie, musieliśmy to zrobić w dogrywce – zakończył.
W niedzielę ekipa z miasta Mozarta zmierzy się w delegacji z ZSC Lions Zurych. "Lwy" są jedną z dwóch drużyn, które do tej pory nie straciły żadnego punktu.
Czytaj także:
