– Wracamy do domu bez żadnego medalu, więc trudno mówić o tym, żeby cokolwiek dobrze nam poszło – wyjaśnił Connor Bedard. Dla 18-letniego zawodnika był to pierwszy turniej z seniorską reprezentacją Kanady.
Ekipa spod znaku „Klonowego Liścia” przeszła przez fazę grupową bez porażki. Później w ćwierćfinale pokonała Słowację 6:3 i na tym meczu zakończył się jej zwycięski marsz w tym turnieju. Podopieczni Andrégo Tourigny’ego w półfinale przegrali ze Szwajcarią 2:3 po rzutach karnych, a w meczu o trzecie miejsce musieli uznać wyższość Szwedów, ulegając im 2:4.
Kanadyjczycy zostali więc bez medalu po raz pierwszy od 2018 roku, kiedy to w Danii przegrali batalię o brąz z Amerykanami.
– Czy mogliśmy zagrać lepiej? Nie wiem, trudno powiedzieć. Będę się nad tym zastanawiał później, teraz mam w głowie tylko naszą przegraną – mówił Connor Bedard, który odniósł się też do pytań dotyczących faktu, że ekipa z Kanady miała problem z motywacją po przegranym półfinale z niżej notowanymi „Helwetami”.
– Jeśli grasz mecz, to zawsze czujesz ekscytację i myślisz o wygranej – uciął napastnik, dla którego były to pierwsze seniorskie Mistrzostwa Świata Elity.
Trzeba przyznać, że gwiazdor Chicago Blackhawks zaczął je bardzo obiecująco, bo w pierwszych trzech meczach strzelił pięć goli i zanotował jedną asystę. W kolejnych siedmiu spotkaniach zanotował tylko dwa kluczowe zagrania, grał coraz mniej i był wpisywany do składu jako trzynasty napastnik.
Zawodnik, który w drafcie 2023 roku został wybrany z numerem 1, był też proszony o porównanie poziomu NHL z tym na Mistrzostwach Świata Elity. Na to i inne pytania dziennikarzy prasowych i internetowych odpowiadał bardzo zdawkowo.
– NHL to najlepsza liga świata, gra się tam zatem najlepszy hokej. A tutaj? Nie wiem, trudno powiedzieć – zakończył.
Czytaj także: