Bepierszcz: Patrzymy w przyszłość z optymizmem
GKS Katowice pokonał przed własną publicznością KH Energę Toruń 4:3. W piątkowym, niezwykle intensywnym, spotkaniu nie zabrakło walki i zwrotów akcji. Pomimo, że goście aż trzykrotnie wychodzili na prowadzenie to ostatecznie mistrzowie Polski sięgnęli po trzy punkty. Spory udział w tym zwycięstwie miał Mateusz Bepierszcz, który przyjął nasze zaproszenie do pomeczowej rozmowy.
Dla podopiecznych Jacka Płachty było to pierwsze spotkanie po zakończonej rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym. Od pierwszych minut spotkania było widać, że zespół chce podkreślić swoją dobrą dyspozycję, dążąc do przejęcia kontroli nad wydarzeniami na lodzie. Do katowiczan wróciły jednak demony z Cardiff. Mistrzowie Polski nie zdołali wykorzystać własnych okazji do zdobycia bramki, a chwilę później zmuszeni byli odrabiać stratę do zespołu z Torunia. Czy to zwycięstwo poza trzema punktami przyniosło drużynie dozę pewności siebie ?
– Zakończyliśmy Puchar Kontynentalny na czwartym miejscu. Teraz chcemy odbudować się w rywalizacji ligowej, sięgać regularnie po punkty i kroczyć po kolejne zwycięstwa. Nie poszło nam wszystko w Cardiff, tak jakbyśmy sobie życzyli, ale to już historia. Czekają na nas kolejne mecze ligowe i na każdym z nich skupiamy się osobno – wyjaśnił Mateusz Bepierszcz.
Katowiczanie przypomnieli reszcie ligowej stawki, jak wielki potencjał ofensywny drzemie w ich kadrze. Mistrzowie Polski pozostając w tercji rywala imponowali szybkim rozegraniem akcji, podczas których krążek jak po sznurku przechodził z kija na kij. Efektem sporej swobody w ataku było aż 58 oddanych strzałów przez GieKSę na bramkę torunian. Nad zespołem wciąż jednak krążyły demony z Cardiff, wiążące się ze słabą skutecznością katowiczan. Drużyna zdołała jednak na czas odrobić pracę domową i przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Czy Mateusz Bepierszcz wraz z kolegami znalazł brakujący pierwiastek, który odpowiadał za problemy ze skutecznością?
– Dzisiaj udało się odwrócić losy spotkania. Wracając do spotkań Pucharu Kontynentalnego, można powiedzieć, że zabrakło niewiele. Niestety, na takim poziomie, to właśnie w tych najmniejszych detalach rozstrzygają się losy zwycięstwa. Dzisiaj wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich spotkań, doprowadzając do zwycięstwa. Na pewno z tyłu głowy pozostaje myśl o naszej skuteczności, oddając aż 58 strzałów, powinniśmy pokusić się o więcej niż o cztery bramki, zatem jest to element, który w dalszym ciągu wymaga od nas pracy. Patrzymy w przyszłość z optymizmem, jesteśmy dobrej myśli i z głową uniesioną ku górze będziemy kroczyć po kolejne zwycięstwa – dodał zawodnik.
Zwycięstwo GKS-u Katowice nad „Stalowymi Piernikami” miało twarz Mateusza Bepierszcza. 32-latek znany jest wszystkim kibicom GieKSy ze swojej ciężkiej pracy po obu stronach tafli. W ostatnich miesiącach skrzydłowy stał się również uniwersalnym żołnierzem w talii Jacka Płachty. „Bepi” potrafił się odnaleźć zarówno jako partner dla czołowego duetu pierwszego ataku jak i zawodnik wykonujący „czarną robotę” w niższych formacjach. To właśnie dzięki ciężkiej pracy, Bepierszcz dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Najpierw za sprawą mocnego forecheckingu w tercji rywala, a następnie dzięki nieustępliwej pracy na bramkarzu. Czy nasz rozmówca czuł się bohaterem swojej drużyny?
– Nie strzelam w obecnej kampanii zbyt dużo bramek, także każdy zdobyty gol daje mi bardzo dużo radości. Muszę przyznać, że idzie mi to jak po grudzie, więc cieszę się, że mogłem dołożyć swoja cegiełkę do dzisiejszego zwycięstwa i w taki sposób pomóc drużynie– zakończył z uśmiechem na ustach zawodnik pochodzący z Warszawy.
Komentarze