Bohaterem wtorkowego meczu GKS Tychy - Dwory SA Unia trenerzy mistrza Polski wybrali Adama Bagińskiego. On strzelił pierwszego gola w wygranym 2:0 meczu. Dla większości kibiców postacią numer 1 widowiska był jednak stojący w tyskiej bramce Arkadiusz Sobecki. Nie przepuścił do siatki ani jednego strzału oświęcimian, a kilka uderzeń było groźnych. Poradził sobie nawet z zaskakującym rykoszetem i zatrzymał krążek odbity od kija Artura Gwiżdża.
- Czy ten rykoszet był najtrudniejszy do obrony spośród wszystkich strzałów w meczu z Unią?
- Kilka innych strzałów, między innymi Marcina Jarosa, Waldemara Klisiaka czy Mariusza Puzi też było groźnych, ale w tym przypadku, po odbiciu się krążka od kija Artura Gwiżdża na reakcję miałem niewiele czasu. Przy rykoszecie tak już jest, że bramkarzreaguje przewidując tor lotu krążka, a ten w ostatniej chwili leci gdzie indziej. Na szczęście Arturowi też się nie dałem zaskoczyć i po meczu wspólnie mogliśmy się cieszyć ze zwycięstwa.
- Dlaczego po wygranym meczu postawił pan kolegom po piwie? Czyżby jakaś rocznica, o której kibice nie pamiętali?
- Nie rocznica, ale dowód wdzięczności. Miałem w domu uroczystość rodzinną. Chrzciliśmy synka. Koledzy po chrzcinachprzywitali mnie prezentem, huśtawką dla Karolka. Nie pozostało mi więc nic innego jak w rewanżu "odpłacić" zgrzewką piwadla drużyny. Takie u nas panują rodzinne zwyczaje.
- Ta huśtawka to jakaś aluzja do pana formy?
- Na razie forma idzie wgórę i mam nadzieję, że długo jeszcze będzie na wysokim poziomie.
- Przed piątkowym "rewanżem" w Oświęcimiu nie pójdzie w dół?
- Wierzę, że nie. Jesteśmy podbudowani serią zwycięstw.Po oddaniu tyskiej tafli do użytku trenujemy normalnie, w odpowiednim rytmie, mamy dobry zespół. Co prawda kontuzja Tomasa Kramnego trochę osłabiła nam defensywę, ale w sumie nie mogę narzekać na obronę. Atak też robi co do niego należy, a ja dostosowuję się do potrzeb zespołu. Postaramy się w Oświęcimiu przedłużyć naszą serię zwycięstw, ale nie będziemy wyjeżdżać na lód z tym nastawieniem. Nie będziemy myśleć o ostatnich zwycięstwach tylko o tym jak odnieść kolejne.
- Podczas meczów z oświęcimianami nie myśli pan o tym, że po drugiej stronie lodu stoi w bramce pana rywal do reprezentacyjnej bramki?
- Nie. Koncentruję się na meczu. Tomasz Jaworski jest doświadczonym bramkarzem. Ja dopiero zaczynam swoje reprezentacyjne występy. Od wybierania kadrowiczów i ustawiania ich w zespół jest trener. Jeżeli Rudolf Rohaczek uzna, że jestem mu potrzebny będę do dyspozycji drużyny narodowej. Przed wyjazdem na turniej EIHC ktoś napisał, że mam problemy ze zwolnieniem mnie z pracy w straży miejskiej na zgrupowanie co było nieprawdą. W pracy mam zielone światło na moje sportowe zajęcia i jestemgotowy przyjechać na każde zgrupowanie reprezentacji.
- A skoro mowa o reprezentacji jak to było z kijami na turnieju EIHC na Łotwie?
- Broniłem Reebokiem, czyli kijem który dostałem na zgrupowaniu, ale wrezerwie miałem kija Tomka Jaworskiego, bo mój drugi Reebok napierwszym treningu, na jaki go wziąłem w przedostatnim dniu zgrupowaniaprzed wyjazdem na Łotwę rozkleił się i był do wyrzucenia.
- Czyli gdyby ten drugi Reebok nie wytrzymał broniłby pan kijem przeznaczonym w kadrze dla Jaworskiego?
-Na szczęście taka konieczność nie zaszła.
Czytaj także: