TAURON Re-Plast Unia Oświęcim jest w połowie drogi do finału play-off. Dziś biało-niebiescy po twardym i zaciętym spotkaniu pokonali GKS Tychy 4:2. Teraz rywalizacja przenosi się do "piwnego miasta", a mecze odbędą się w środę i w czwartek o 18:00.
“Oświęcim - tu się dzieje!” - to jedno z haseł marketingowych, którego do promocji grodu nad Sołą używa miejscowy magistrat. Faktycznie - dziś w Oświęcimiu dużo się działo. Na lodzie aż kipiało od testosteronu! To była prawdziwa “Święta Wojna”, nie tylko z nazwy.
Oba zespoły zagrały twardo, ambitnie i ofiarnie, ale w porównaniu do sobotniego meczu popełniły więcej błędów. Zobaczyliśmy też sześć bramek, a dwie z nich były szczególnej urody. Ale po kolei.
Tyszanie - zgodnie z przewidywaniami - zaczęli agresywniej niż w sobotę. Od początku starali się narzucić oświęcimianom swój styl gry i zepchnąć ich do defensywy. W pierwszych minutach to oni częściej byli przy krążku i oddali też więcej strzałów. Kevin Lindkoug dobrze strzegł swojego posterunku i obronił uderzenia Bartłomieja Pociechy oraz Alexandra Younana.
Gol i szybka riposta
Napór trójkolorowych przystopował Alexander Szczechura, który w 8. minucie przekierował do bramki wrzutkę Kristapsa Jākobsonsa i tym samym otworzył wynik spotkania. Chwilę później prowadzenie mógł podwyższyć Pawło Padakin. 28-letni skrzydłowy odważnie zjechał z lewego skrzydła do środka, ale nie zdołał zaskoczyć Tomáša Fučíka.
Niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. Dalekie podanie Augusta Nilssona wykorzystał Roman Szturc. Czeski napastnik odważnie wjechał do oświęcimskiej tercji i kropnął z pełnego zamachu. Kevin Lindskoug z trudem obronił jego strzał, ale przy dobitce nie miał już żadnych szans.
Unia jeszcze w pierwszej odsłonie mogła wyjść na prowadzenie. W 14. minucie w sytuacji sam na sam z tyskim golkiperem znalazł się Pawło Padakin, ale nie zdołał jej wykorzystać. Biało-niebiescy grali wówczas w liczebnym osłabieniu.
Dwie nieuznane bramki
Emocje sięgnęły zenitu pod koniec pierwszej odsłonie. Po dograniu Alexandra Szczechury do siatki trafił Teddy Da Costa, a ustawiony w dobrym miejscu Patryk Kasprzyk pewnym gestem wskazał na bramkę. Po konsultacjach sędziowie anulowali to trafienie. Powód? Otóż dopatrzyli się tego, że Da Costa przed oddaniem strzału wytrącił kij z rąk Alexandra Younana. Reprezentant Francji trafił na ławkę kar i ten fakt mocno rozsierdził miejscowych kibiców. Z trybun na taflę poleciały plastikowe butelki, a na arbitrów lawina wyzwisk. Obaj arbitrzy w całym meczu byli pod sporą presją i mieli problem z tym, aby utemperować krewkich zawodników obu drużyn.
W grze podopiecznych Nika Zupančiča więcej było konkretów, nic więc dziwnego, że po przerwie ponownie wyszli na prowadzenie. Piękny atak rozegrali Adrian Prusak (dobrze zastąpił chorego Andrija Denyskina), Erik Ahopelto i Dariusz Wanat. Fiński napastnik wypatrzył Dariusza Wanata, a ten nie miał większych problemów z trafieniem do siatki.
Pod koniec drugiej odsłony wicemistrzowie Polski znów umieścili gumę w bramce, tym razem po akcji Krystiana Dziubińskiego i Pawła Padakina. Jednak sędziowie - podpierając się analizą wideo - nie zaliczyli tego gola. Uznali, że “Dziubek” wykonał celowy ruch ręką, co spotkało się z protestami oświęcimskiego kapitana. Po czterdziestu minutach gospodarze prowadzili więc 2:1.
Tym razem bez kontrowersji
Tyszanie wyrównali na początku trzeciej tercji, gdy oba zespoły grały w czteroosobowych składach. Na listę strzelców wpisał się Christian Mroczkowski, który dobił uderzenie Olliego Kaskinena.
Kluczowym momentem tego spotkania okazała się 52. minuta. To właśnie wtedy Unia wykorzystała przewagę 4 na 3 i po raz trzeci wyszła na prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się bardzo aktywny w tym spotkaniu Teddy Da Costa. Doświadczony zawodnik idealnie przymierzył w okienko prawego rogu i dał ogromną radość miejscowym kibicom.
Zawodnicy GKS-u Tychy nie mieli nic do stracenia, więc rzucili się do ataku. Sęk w tym, że wicemistrzowie Polski skutecznie zagrali w destrukcji i nie dali już sobie wyrwać prowadzenia. Na dodatek w końcówce karę zarobił Jean Dupuy i stało się niemal jasne, że biało-niebiescy nie przegrają tego meczu. Tym bardziej, że na 19 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry pieczęć na zwycięstwie postawił Krystian Dziubiński, który wykorzystał błąd Augusta Nilssona i w sytuacji sam na sam pokonał Tomáša Fučíka.
TAURON Re-Plast Unia Oświęcim - GKS Tychy 4:2 (1:1, 1:0, 2:1)
1:0 Alexander Szczechura - Kristaps Jākobsons, Teddy Da Costa (07:37),
1:1 Roman Szturc (09:39),
2:1 Dariusz Wanat - Erik Ahopelto, Adrian Prusak (24:43),
2:2 Christian Mroczkowski - Olli Kaskinen (43:42, 4/4),
3:2 Teddy Da Costa - Krystian Dziubiński, Michael Cichy (51:05, 4/3),
4:2 Krystian Dziubiński (59:41).
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek, Patryk Kasprzyk (główni) - Sławomir Szachniewicz, Wojciech Moszczyński (liniowi).
Minuty karne: 10-12.
Strzały: 32-39.
Widzów: 3000.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 2:0 dla Unii.
Kolejny mecz: w środę o 18:00 w Tychach.
Unia: K. Lindskoug - R. Diukow, A. Jerofejevs; E. Ahopelto, K. Dziubiński, P. Padakin (2) - F. Pangiełow-Jułdaszew, K. Jākobsons; T. Da Costa (4), M. Cichy, A. Szczechura - P. Bezuška (2), P. Noworyta; J. Sołtys, Ł. Krzemień, S. Kowalówka - M. Noworyta, K. Paszek (2); T. Laakso, D. Wanat, A. Prusak.
Trener: Nik Zupančič
GKS Tychy: T. Fučík - B. Pociecha, O. Kaskinen; O. Šedivý, F. Komorski, B. Jeziorski - O. Jaśkiewicz, O. Bizacki; M. Gościński (2), F. Starzyński, S. Marzec - A. Younan, A. Nilsson; C. Mroczkowski (2), A. Boivin (2), J. Dupuy (4) - B. Ciura (2); J. Juhola, R. Galant, R. Szturc oraz M. Ubowski,
Trener: Andriej Sidorienko
Czytaj także: