Zdecydowane zwycięstwo "Pasów" na lodowisku wicemistrza Polski po raz kolejny potwierdza, że krakowianie mogą być poza zasięgiem rywali w walce o koronę.
W meczu Unii z Cracovią pierwsza tercja prowadzona była w szybkim tempie. W 6 min dwukrotnie "zadzwonił" słupek. Najpierw trafił w niego Marek Ivan po rajdzie prawą stroną Waldemara Klisiaka, a kilkanaście sekund później ten wyczyn skopiował Daniel Galant, uderzając z niebieskiej. Kiedy wydawało się, że gospodarze łapią rytm, Przemysław Witek, po strzale Bartłomieja Piotrowskiego, wybił krążek przed siebie, a do siatki wpakował go Piotr Sarnik. - Szkoda, bo krążek ślizgnął mi się po odbijaczce. Rano dowiedziałem się, że będę musiał zastąpić między słupkami Tomasza Jaworskiego, który nabawił się zapalenia spojówki - mówił Witek.
Mecz rozpoczął się od nowa po wyrównującym golu Ivana, który na dwa razy kończył akcję Klisiaka. - Przez dwie tercje toczyliśmy równorzędny pojedynek z liderem - mówi czeski napastnik. - Niestety, w tym spotkaniu sami strzelaliśmy sobie gole.
W 34. min po raz pierwszy w głównej roli wystąpił Roman Gavalier, który wpatrywał się w skaczący na przedpolu krążek, więc Rafał Twadry wrzucił go pod poprzeczkę. Potem z kolei Słowak zagrał wprost na kij Damiana Słabonia, który rozegrał akcję z Sarnikiem, a do siatki trafił Michał Piotrowski.
- Ten mecz miał dwa decydujące momenty - westchnął trener Unii Tomasz Rutkowski. - W drugiej tercji daliśmy sobie strzelić bramkę w zupełnie niegroźnej sytuacji. Strata trzeciego gola, w równie śmiesznych okolicznościach, dobiła zespół. Jeszcze w 52. min wziąłem czas, by chłopcy w liczebnej przewadze strzelili kontaktowego gola, ale się nie udało. Przewag liczebnych w tym spotkaniu nie mieliśmy dużo. Jeśli w hokeju wykorzysta się jedną na cztery, to jest już dobrze - tłumaczył Tomasz Rutkowski, który nie chciał powiedzieć, czy Roman Gavalier, który po meczu wśród kibiców nazwany został "Romkiem-wesołkiem", zagra w niedzielnym meczu w Toruniu.
- Wygraliśmy jak najbardziej zasłużenie - ocenił trener Cracovii Rudolf Rohaczek. - Mój zespół był zdecydowanie szybszy od gospodarzy. Oczywiście, że i nam zdarzały się błędy. Kluczem do zwycięstwa była dyscyplina taktyczna w tercji środkowej - dodał szkoleniowiec.
Krakowianie grali czterema pełnymi formacjami, podczas gdy miejscowi trzema. Dopiero na kilka minut przed końcem na lodzie pojawił się czwarty atak Dworów. - Nie zgadzam się z opinią, że zabrakło nam sił - zakończył oświęcimski szkoleniowiec.
Dwory/Unia Oświęcim |
1 |
ComArch/Cracovia |
4 |
Bramki: 0:1 - Sarnik (8. B. Piotrowski); 1:1 - Ivan (28. Klisiak); 1:2 - Twardy (34. Słaboń, L. Laszkiewicz); 1:3 - M. Piotrowski (49. Sarnik, Słaboń); 1:4 - Szafarik (55.)
Dwory/Unia: Witek - Gavalier, Piekarski, Klisiak, Ivan, Puzio - Gabryś, Stefanka, Stachura, Jakubik, Jaros - Noworyta, Kłys, Sękowski, Kowalówka, Wołkowicz oraz Kwiatek, Bibrzycki, Radwan i Modrzejewski.
Cracovia: Radziszewski - Kozendra, Scibran, Twadry, Słaboń, Laszkiewicz - Marcińczak, Dulęba, Potoczny, Pasiut, Szafarik - B. Piotrowski, Chabior, Sarnik, Śliwa, M. Piotrowski - Gąska, Galant, S. Urban, Cieślak, Witowski.
Sędziował: P. Kępa (Nowy Targ). Kary: 18 (w tym 10 minut za niesportowe zachowanie dla Jakubika) - 14 minut. Widzów: 1500.
Gazeta Wyborcza - adi









Foto: Piotr Sieradzki
Więcej zdjęć z tego meczu - kliknij tutaj
Czytaj także: