Dzień Blackhawks na Zachodzie
Rywalizacja w czołówce Konferencji Zachodniej NHL jest tak zacięta, że lider zmienia się ostatnio codziennie. Wczoraj wypadło akurat na dzień Chicago Blackhawks.
Drużyna z "Wietrznego Miasta" zaczynała dzień na trzecim miejscu w Dywizji Centralnej i piątym w Konferencji Zachodniej, ale była jedyną z czołowej piątki, która wczoraj rozgrywała swój mecz. A że przy tak zaciętej walce nieobecni danego dnia w grze nie mają racji, to Blackhawks po pokonaniu Buffalo Sabres 6:2 wrócili na szczyt Zachodu. Mistrzowie NHL z roku 2010 co prawda jako pierwsi przegrywali, a później było 2:2, ale goście z Buffalo nie potrafili odpowiedzieć na 4 kolejne bramki gospodarzy i ponieśli dziesiątą z rzędu porażkę wyjazdową. Blackhawks w ostatnich dniach opierają swoją wielką siłę ofensywną głównie na młodych graczach i nie inaczej było wczoraj.
O ile kolejne dwa gole (już 25 w sezonie) kapitana zespołu, Jonathana Toewsa nie mogą być zaskoczeniem, to wielu przeciera oczy ze zdumienia patrząc na grę dwóch debiutantów w barwach drużyny z Chicago - Jimmy'ego Hayesa i Andrew Shawa. Obaj strzelili Sabres po golu i zaliczyli po asyście. Hayes, wybrany w Drafcie 2008 przez Toronto Maple Leafs, którzy nigdy z niego nie skorzystali, po 10 meczach swojego pierwszego sezonu w NHL ma na koncie 4 gole i 3 asysty. Shaw, który był draftowany dopiero w ubiegłym roku, przy swoim trzecim podejściu do naboru, w 8 spotkaniach strzelił już 5 goli. Mało kto liczył przed sezonem na skrzydłowego wybranego z numerem 139.
O tym, jak trudno jest przebić się do NHL natychmiast po tak dalekim wyborze niech świadczy fakt, że Shaw jest pierwszym od 2003 roku zawodnikiem wybranym w piątej rundzie, który w sezonie po swoim Drafcie rozegrał więcej niż jeden mecz w NHL. Ostatnim był także w barwach Blackhawks Lasse Kukkonen. W piątej rundzie tamtego Draftu 2003 znalazł się również Marcin Kolusz, o którym w NHL szybko zapomniano. - Jestem jednym z tych, którzy późno dojrzewają. W końcu wybrali mnie dopiero za trzecim razem - żartuje 20-letni Shaw, który strzelał gole w czterech meczach z rzędu. Żaden debiutant Blackhawks po drugiej wojnie światowej nie miał w pierwszych 8 spotkaniach w NHL takiej serii.
Ani Shaw, ani Hayes nie przeceniają jednak swojej roli w drużynie. - Jesteśmy tu obaj, żeby dać zespołowi energię i włożyć ciężką pracę - mówił Hayes po wczorajszym spotkaniu. - Tego się od nas oczekuje i staramy się to robić. Pomaganie drużynie w wygrywaniu i awansie na pierwsze miejsce daje mnóstwo przyjemności. Listę strzelców w ekipie Blackhawks uzupełnili wczoraj Marián Hossa i Dave Bolland. Ich zespół ma 62 punkty, a więc dokładnie tyle, ile prowadzący w całej lidze New York Rangers, którzy jednak rozegrali o 3 mecze mniej. "Hawks" grali też częściej niż znajdujący się w Dywizji Centralnej za ich plecami Detroit Red Wings i St. Louis Blues. Oba zespoły wystąpią jednak dziś i być może przyjdzie ich kolej na objęcie prowadzenia w dywizji i całej konferencji.
Póki co prowadzi jednak drużyna Joela Quenneville'a i to mimo że straciła w tym sezonie już 135 goli. Blackhawks zajmują pod tym względem 13. miejsce na 15 drużyn Zachodu i pozostają jedynym zespołem NHL, który w tym sezonie nie wygrał meczu do zera. W znacznie gorszej sytuacji są jednak Sabres, dla których oba gole zdobył wczoraj ich najskuteczniejszy gracz, Jason Pominville. Goście z Buffalo stracili Paula Gaustada wepchniętego w bandę przez Jamala Mayersa, a do tego po raz dziesiąty z kolei przegrali na wyjeździe. - Nie potrafimy sobie radzić z przeciwnościami. Dopóki nie znajdziemy sposobu na wygrywanie, będziemy przegrywać na wyjazdach - mówi prowadzący drużynę z Buffalo od 1997 roku trener Lindy Ruff, którego zwolnienia domaga się coraz więcej kibiców Sabres. Szansę na przerwanie czarnej serii jego zespół będzie miał dziś w Winnipeg.
Chicago Blackhawks - Buffalo Sabres 6:2 (2:1, 2:1, 2:0)
0:1 Pominville - Hecht 09:30
1:1 Shaw - Keith - Montador 12:58
2:1 Toews - Shaw - Seabrook 15:41 PP
2:2 Pominville - Boyes - Myers 23:28 PP
3:2 Hossa - Keith 25:36
4:2 Hayes - Brunette - Hjalmarsson 33:25
5:2 Bolland - Hayes - Leddy 44:11
6:2 Toews - Bolland - Seabrook 46:48 PP2
Strzały: 35-27.
Minuty kar: 8-8.
Ataki ciałem: 16-17.
Widzów: 21 114.
Washington Capitals wrócili na prowadzenie w Dywizji Południowo-wschodniej i wskoczyli od razu z 8. na 3. miejsce w Konferencji Wschodniej, dzięki zwycięstwu 3:0 z Montréal Canadiens. Gole strzelali Mathieu Perreault, Marcus Johansson i Aleksandr Owieczkin, a Michal Neuvirth obronił 31 strzałów i zanotował drugi mecz z "czystym kontem" w obecnym sezonie. Capitals do zwycięstwa wystarczyło oddanie zaledwie 16 strzałów. We wtorek, w przegranym 0:3 meczu z New York Islanders strzelali 17 razy. Jak należało się spodziewać, "Caps" zechcieli wziąć rewanż na René Bourque'u, który jeszcze w barwach Calgary Flames został zawieszony na 5 meczów za uderzenie łokciem w głowę Nicklasa Bäckströma. Rzeczywiście, gdy tylko Bourque pojawił się na lodzie Matt Hendricks wyzwał go na pojedynek na pięści. Skrzydłowy Canadiens nie tylko przyjął wyzwanie, ale jeszcze wygrał walkę.
"Stołeczni" zostali liderami dywizji dzięki swojemu zwycięstwu, ale także siódmej z rzędu wyjazdowej porażce Florida Panthers. Podopieczni Kevina Dineena przegrali wczoraj po dogrywce 3:4 z Colorado Avalanche. Swoje pierwsze w tym sezonie punkty zdobył dla zwycięzców Peter Mueller, który strzelił dwa gole i asystował, bramkę i asystę zaliczył Paul Stastny, a identyczny bilans miał Ryan O'Reilly, który przesądził o wygranej w dogrywce. Avalanche odnieśli zwycięstwo, mimo że po dwóch tercjach przegrywali 1:3 i awansowali na dające awans do play-offów ósme miejsce w Konferencji Zachodniej. Peter Mueller zdobył pierwsze punkty od kwietnia 2010 roku. Amerykanin stracił cały zeszły i pierwsze pół obecnego sezonu z powodu objawów wstrząśnienia mózgu.
Anaheim Ducks pewnie wygrali z Phoenix Coyotes. Obrońca François Beauchemin strzelił dwa gole i raz asystował, Jason Blake zdobył bramkę i zaliczył asystę, a na listę strzelców wpisali się też Niklas Hagman, Matt Beleskey i Corey Perry, których zespół pokonał "Kojoty" 6:2. Ducks zdobywali punkty we wszystkich 7 ostatnich meczach, a 6 z nich wygrali. Wczorajsze zwycięstwo dało im awans na 13. miejsce w Konferencji Zachodniej, ale droga do play-offów jest wciąż bardzo długa. Do ósmej pozycji podopieczni Bruce'a Boudreau tracą bowiem aż 13 punktów.
WYNIKI
TABELE
Komentarze