- Wszystko w Oświęcimiu mi pasuje: drużyna, podejście działaczy do zawodników, czas gry, warunki życia i przede wszystkim cudowni kibice. Oni tu są super - mówi ukraiński obrońca Re-Plast Unii Oświęcim Filipp Pangiełow-Jułdaszew.
28-letni Ukrainiec w ostatni weekend rywalizował ze swoją reprezentacją w turnieju towarzyskim w Budapeszcie, we wtorek wrócił do rozgrywek ligowych w wyjazdowym meczu z GKS-em Katowice, a już od jutra Unia z nim w składzie będzie grała w turnieju trzeciej rundy Pucharu Kontynentalnego w słowackiej Nitrze.
O swoich doświadczeniach z Polski i oczekiwaniach przed rozgrywkami pucharowymi opowiedział w rozmowie z służbą prasową Federacji Hokeja Ukrainy (FHU).
- Takiej ekscytacji i napięcia przed pucharami, jak była, gdy grałem w Donbasie Donieck, tutaj się nie czuje - mówi. - W Donbasie Puchar Kontynentalny był niemal najważniejszą częścią sezonu, ale w Polsce tak nie jest. Idziemy od meczu do meczu i nie dzielimy występów na ważniejsze i drugorzędne. Do wszystkich przeciwników przygotowujemy się poważnie i nie patrzymy zbyt daleko do przodu. Cała uwaga jest poświęcona tylko najbliższemu rywalowi.
Tym pierwszym przeciwnikiem w Nitrze będzie dla drużyny z Oświęcimia HK Krzemieńczuk, czyli zespół, który Pangiełow-Jułdaszew zna ze swoich występów w ojczyźnie. Sam mówi jednak, że nie opowiadał trenerom o tej drużynie.
- Oglądanie wideo z meczów rywali nie jest dzisiaj problemem. Myślę, że trenerzy Unii są odpowiednio poinformowani i przeprowadzili analizę wideo, więc nie potrzebują moich rekomendacji czy wskazówek - mówi. - A jeśli chodzi o partnerów z drużyny, to niektórzy młodsi byli naprawdę zainteresowani, jak oni grają.
Obrońca Unii przekonuje, że zadanie nie będzie łatwe. Zespół z Krzemieńczuka co prawda gra wyłącznie w krajowym składzie, ale na turnieju Pucharu Kontynentalnego będzie wzmocniony.
- Na pewno nie będzie łatwo. Zwłaszcza że Krzemieńczuk dostał siedmiu wypożyczonych zawodników Sokiła Kijów i Dnipro, a prawie wszyscy grali w reprezentacji na turnieju w Budapeszcie - mówi Pangiełow-Jułdaszew.
Na ostatnim zgrupowaniu kadry gracz Unii miał już okazję droczyć się z graczami drużyny z Krzemieńczuka w sprawie jutrzejszego meczu.
- Jasne! Wymiana zdań ogólnie sprowadzała się do tego, że jeden drugiego "rozjedzie" w Nitrze - opowiada pochodzący z Kijowa hokeista.
Pangiełow-Jułdaszew nie uważa jednak drużyny z Krzemieńczuka za najgroźniejszego rywala Unii w walce o przynajmniej 2. miejsce, które da awans do styczniowego turnieju finałowego Pucharu Kontynentalnego.
- Myślę, że na papierze Nitra jako gospodarz ma przewagę. Na korzyść Słowaków przemawia mocny skład i dobry kalendarz, bo będą grali mecze wieczorne - mówi Ukrainiec. - A o drugie miejsce, wydaje mi się, Unia będzie walczyła z Asiago. Ale wiele będzie zależało od pierwszego dnia turnieju.
Wicemistrzowie Polski po przerwie reprezentacyjnej mieli dobre przetarcie przed europejskimi rozgrywkami, bo w meczu na szczycie PHL zmierzyli się z GKS-em Katowice. Pangiełow-Jułdaszew przyznaje, że nie było mu łatwo grać już we wtorek po trzech weekendowych spotkaniach w kadrze.
- Przyznam, że ostatni mecz był trudny. Czułem dyskomfort w poruszaniu się - mówi. - Czwarty mecz w ciągu sześciu dni i przemieszczanie się z miasta do miasta - to dało o sobie znać. Plus różny rytm i styl hokeja w reprezentacji i w klubie. To też ma znaczenie i potrzeba czasu na "zresetowanie się". A tu musiałem się "włączyć" już na mecz z Katowicami.
Ukraiński obrońca mógł w tym spotkaniu nie grać, ale chciał wystąpić.
- Trenerzy pytali czy nie chcę odpocząć - zdradza. - Ale nasz mecz był na wyjeździe,pol z mistrzem, więc odmówiłem i zdecydowałem się pomóc partnerom. Świetnie, że wygraliśmy i odskoczyliśmy goniącej nas drużynie na 4 punkty.
Teraz drużynę z Oświęcimia czekają 3 ważne i trudne mecze w ciągu 3 dni. Pangiełow-Jułdaszew jednak się tego nie obawia.
- Nic to, damy radę - mówi. - Trenerzy mają do dyspozycji 9 obrońców, więc na pewno będzie jakaś rotacja w składzie.
Reprezentant Ukrainy przekonuje, że siłą prowadzącej w tabeli PHL drużyny z Oświęcimia jest to, że każda formacja może przyczynić się do zwycięstwa.
- Mamy długą ławkę i wyrównany skład, w którym "wystrzelić" mogą nie tylko reprezentanci Polski Krystian Dziubiński czy Sebastian Kowalówka, ale też każdy z obcokrajowców, których mamy ponad 10 w drużynie - mówi. - Na przykład w meczu z Katowicami 3 z 5 goli strzelił czwarty atak, w którym gra mój rodak Andrij Denyskin. I wszystkie 3 gole były naprawdę dużej hokejowej klasy.
Po zakończeniu ostatniego zgrupowania reprezentacji Ukrainy, jej trener Wadym Szachrajczuk powiedział w wywiadzie z służbą prasową FHU, że nie jest do końca zadowolony z tego, w jakich zagranicznych ligach grają jego podopieczni z kadry, bo uważa, że stać ich na występy w silniejszych rozgrywkach. Wskazał na grającego w Danii Ihora Mereżkę, występującego na Węgrzech Ołeksandra Peresuńkę, ale także Pangiełowa-Jułdaszewa.
- Tak, cieszę się, że Pangiełow-Jułdaszew i Andrij Denyskin grają w Unii Oświęcim, czyli drużynie, która jest w czołówce polskiej ligi. Ale jednocześnie jestem pewien, że potencjał Filipa pozwala mu znaleźć sobie silniejszy klub. Zresztą do jego historii podchodzę ze zrozumieniem. Spieszył się, żeby podpisać kontrakt po Mistrzostwach Świata, bo nie wiedział czy będą jakieś inne oferty albo czy ruszy liga ukraińska - skomentował Szachrajczuk.
Defensor Unii nie odnosił się do tej wypowiedzi, ale mówi, że na razie jest bardzo zadowolony ze swojego pobytu w Polsce.
- Wszystko w Oświęcimiu mi pasuje: drużyna, podejście działaczy do zawodników, czas gry, warunki życia i przede wszystkim cudowni kibice. Oni tu są super - powiedział.
Pangiełow-Jułdaszew dodaje, że był nieco zaskoczony atmosferą podczas meczów w Oświęcimiu.
- Praktycznie na każdym meczu trybuny są pełne, a sektor kibiców reaguje bardzo entuzjastycznie. Na początku pobytu w Polsce byłem pozytywnie zaskoczony ich szalonym i szczerym wsparciem - mówi.
Ukraiński hokeista dobrze czuje się w Polsce, ale przyznaje, że trudno mu zapomnieć o tym, co dzieje się od 9 miesięcy w jego ojczyźnie. Zapytany o swoje cele mówi, że te sportowe od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę są na drugim planie.
- Oczywiście wszyscy sportowcy chcą się rozwijać i wygrywać tak często jak to możliwe w klubie i reprezentacji swojego kraju, ale osobiście, po 24 lutego, mam w głowie tylko jedno marzenie - mówi. - Żeby szybciej skończyła się wojna i przestali ginąć pokojowo nastawieni ludzie i nasi dzielni żołnierze Ukraińskich Sił Zbrojnych.
Czytaj także: