– Każde trafienie w play-offie jest bardzo ważne. Cieszę się, że dałem impuls drużynie, ale koniec końców nie udało nam się wygrać – wyjaśnił Radosław Galant, środkowy GKS-u Tychy. Trójkolorowi przegrali półfinałową serię z GKS-em Katowice 3:4.
– Pokazaliśmy w tej serii duży charakter i to, że gramy do końca. Szkoda, że sprowadziło się to wszystko do jednej bramki. Musimy przełknąć tę gorycz porażki, odpocząć i wszystko przemyśleć. To była równa seria i równie dobrze my moglibyśmy być w finale – zaznaczył 32-latek.
Radosław Galant zdobył bramkę kontaktową w 39. minucie spotkania. Alex Szczechura i Jean Dupuy rozegrali składną akcję, a „Galos” umieścił gumę w siatce. Był to gol do szatni i podkreślenie faktu, że tyszanie do ostatniej sekundy będą walczyć o awans do finału. Rzeczywiście ten gol dodał wiatru w żagle zawodnikom z Tychów oraz motywował ich do jeszcze większego wysiłku.
– Każde trafienie w play-offie jest bardzo ważne. Cieszę się, że dałem impuls drużynie, ale koniec końców nie udało się wygrać – powiedział 31-letni środkowy.
Po bramce Galanta, na listę strzelców w tyskiej ekipie wpisał się jeszcze Dienis Sierguszkin. Drużyna dowodzona przez Andrieja Sidorienkę przegrała w dogrywce i tym samym odpadła z fazy play-off. Tyszanie wygrali u siebie dwa razy i raz triumfowali na wyjeździe. Była to niesamowita batalia, której już dawno nie było na Śląsku i która dostarczyła tylu sportowych emocji.
– Zawsze jest niedosyt, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ta seria była wyrównana i to my moglibyśmy być w finale, ale z perspektywy całego sezonu pokazaliśmy że jesteśmy dobrą drużyną –podsumował Radosław Galant.
Zawodnicy z "Piwnego Miasta" powalczą jeszcze o brązowe medale z JKH GKS-em Jastrzębie. Rywalizacja będzie toczyć się do dwóch zwycięstw.
Czytaj także:
