GKS Katowice wykorzystał atut własnego lodu i pokonał na nim GKS Tychy 2:1. Podopieczni Jacka Płachty w półfinałowej serii prowadzą 3:2 i przepustkę do finału mogą wywalczyć już w poniedziałek.
Co istotne do składu GieKSy po chorobach wrócili obrońca Kalle Valtola oraz występujący w linii ataku Matias Lehtonen i Anthon Eriksson. Sztab szkoleniowy GieKSy mógł więc wystawić cztery pełne ataki oraz siedmiu obrońców. W meczowym zestawieniu tyszan pojawił się Jakub Witecki, który zastąpił Mateusza Ubowskiego.
Długo bez goli
Zgodnie z przewidywaniami spotkanie było bardzo zacięte. Obie drużyny skupiły się przede wszystkim na uważnej grze w destrukcji i zabezpieczeniu dostępu do własnej tercji. Na początku dogodnych okazji było więc jak na lekarstwo.
W pierwszej odsłonie najlepszą okazję miał Jean Dupuy, który dobijał uderzenie Dienisa Sierguszkina. Uderzony przez Kanadyjczyka krążek minął jednak lewy słupek bramki, a tyscy zawodnicy aż złapali się za głowy.
Po zmianie stron spotkanie mocno się ożywiło. Najpierw w słupek trafił Radosław Galant, a później oba zespoły zaczęły odwiedzać ławkę kar. Podopieczni Jacka Płachty trzykrotnie grali w przewadze, w tym przez 92 sekundy w podwójnej, ale nie zdołali zamienić ich na gola. Goście bronili się w sposób niezwykle ofiarny, a Tomáš Fučík pewnie strzegł swojego posterunku.
Tyszanie pod koniec drugiej odsłony również nie wykorzystali faktu, iż dwuminutowe wykluczenie zarobił Jakub Wanacki, więc po czterdziestu minutach na tablicy świetnej wciąż widniał bezbramkowy remis.
Lider nie zawiódł
Na gole trzeba było poczekać do trzeciej odsłony, a konkretnie do 45. minuty. Tym razem gospodarze wykorzystali grę w podwójnej przewadze, a na listę strzelców wpisał się Anthon Eriksson. Sędziowie dla pewności sprawdzili zapis wideo (Artiom Smirnow zgłosił im, że szwedzki napastnik zdobył gola po celowym zagraniu łyżwą), ale po krótkiej analizie wymownym gestem wskazali na środek tafli.
Ekipa dowodzona przez Andrieja Sidorienkę szybko odpowiedziała, robiąc użytek ze swojej najlepszej broni, czyli gry w przewagach. Na listę strzelców wpisał się Jean Dupuy, który najszybciej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i wykorzystał niezbyt pewną interwencję Johna Murraya.
Ostatnie słowo w tym pojedynku należało do Patryka Wronki. 26-letni skrzydłowy dynamicznie wjechał do tercji rywala i uderzeniem w krótki róg zaskoczył Tomáša Fučíka. To był cios, po którym goście nie zdołali się podnieść, choć trener Andriej Sidorienko wziął jeszcze czas i zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza.
GKS Katowice - GKS Tychy 2:1 (0:0, 0:0, 2:1)
1:0 Anthon Eriksson (44:49, 5/3),
1:1 Jean Dupuy - Dienis Sierguszkin (48:48, 5/4),
2:1 Patryk Wronka - Grzegorz Pasiut (53:25).
Sędziowali: Tomasz Radzik, Paweł Kosidło (główni) - Rafał Noworyta, Grzegorz Cudek (liniowi).
Minuty karne: 6-10.
Strzały: 30-30.
Widzów: 1420.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3:2 dla GKS-u Katowice.
Kolejny mecz: w poniedziałek 28 marca w Tychach (18:00).
GKS Katowice: J. Murray - M. Rompkowski (2), M. Kolusz; B. Fraszko, G. Pasiut, P. Wronka (2) - C. Hudson, J. Wanacki (2); M. Saarelainen, J. Monto, I. Smal - P. Wajda, M. Kruczek; M. Bepierszcz, M. Michalski, P. Krężołek - K. Valtola; F. Wielkiewicz, M. Lehtonen, A. Eriksson oraz J. Prokurat.
Trener: Jacek Płachta
GKS Tychy: T. Fučík - G. Żełdakow (4), A. Smirnow; M. Gościński, R. Galant, B. Jeziorski - J. Seed, M. Kotlorz (6); D. Sierguszkin, J. Fieofanow, J. Dupuy - O. Bizacki, B. Pociecha; A. Szczechura, M. Cichy, C. Mroczkowski - M. Biro; K. Wróbel, F. Starzyński, S. Marzec, J. Witecki.
Trener: Andriej Sidorienko.
Czytaj także: