GKS Tychy lepszy od Zagłębia Sosnowiec
Zagłębie napędziło stracha tyskim hokeistów. GKS zapewnił sobie zwycięstwo dopiero w końcówce spotkania.
GKS rozpoczął mecz jak na mistrza Polski przystało. Tyszanie wyszli na prowadzenie już w 2. min (przytomna dobitka Michala Belicy), a potem, chociaż to Zagłębie miało lepsze okazje na zdobycie bramek, to gospodarze pokusili się o podwyższenie prowadzenia. Kto jednak myślał, że trzy bramki przewagi to wystarczająca zaliczka, by dowieźć zwycięstwo do końca, był w błędzie. Zagłębie poderwał do walki Marcin Kozłowski, który wrócił na lód po przerwie spowodowanej wstrząsem mózgu. Napastnik sosnowieckiej drużyny najpierw zakończył celnym strzałem zespołową akcję całej drużyny, a kilka minut później popisał się atomowym uderzeniem pod poprzeczkę.
Tyszanie aż stanęli z wrażenia. W trzeciej tercji byli już w lekkim szoku, gdy po bramkach Łukasza Mejki i Teddy`ego Da Costy goście wyszli na prowadzenie. - Lekką ręką roztrwoniliśmy całą przewagę. Tak nie może być! - denerwował się Artur Ślusarczyk, napastnik tyskiej drużyny. - Łatwy początek, wysokie prowadzenie - to uśpiło zespół. Po drugiej tercji zespół był zdegustowany swoją postawą. Naszym atutem jest ambicja, agresywny hokej. Tymczasem dziś tego nie było - podkreślał Wojciech Matczak, szkoleniowiec tyskiej drużyny.
Po zdobyciu czwartej bramki sosnowiczanie uwierzyli, że wygrana jest na wyciągnięcie ręki. Hokeiści Zagłębia zaczęli grać nonszalancko, gubili krążek we własnej tercji, zostawiali rywalowi zbyt wiele wolnego miejsca. - Mam nieodpowiedzialny zespół! Zawiedli mnie wszyscy! - grzmiał Krzysztof Podsiadło. Trener Zagłębia przez całe spotkanie zdzierał gardło, podpowiadając swoim hokeistom, jak mają zachowywać się na lodzie, jednak ci momentami zachowali się, jakby mieli problemy ze słuchem. - Gdy objęliśmy prowadzenie, zespół za szybko uwierzył, że jest po meczu. Szkoda, bo to spotkanie było do wygrania - dodał Podsiadło.
Zagłębie sprowadził do parteru Artur Ślusarczyk, który strzelił trzy gole. - Mam nadzieję, że sąsiedzi nie będą się gniewać - żartował napastnik GKS-u, który wciąż mieszka w Sosnowcu.
Przy strzałach Ślusarczyka nie popisał się Piotr Szałaśny, który trzy razy puścił krążek między parkanami. - Dwa razy uderzyłem po lodzie, za trzecim razem podniosłem krążek. Całe szczęście, że dziś wchodziło - wzdychał "Ślusar". - W końcówce spotkania zaczęliśmy więcej walczyć, więcej jeździć na łyżwach i taki był tego efekt - podsumował Matczak.
Mimo wysokiego zwycięstwa tyszanie mieli pretensje do Włodzimierza Zarodkiewicza, sędziego spotkania. - Swoimi dziwnymi decyzjami tylko wprowadza nerwowość na lodzie. Kiedyś ktoś mu przyłoży - pokrzykiwali tyscy zawodnicy. - Jak to możliwe, że w tym sezonie sędziował nam już po raz trzeci? - pytali.
Mecz zakończył się pechowo dla Marcina Kotuły. Obrońca Zagłębia zjechał z lodu z rozbitym barkiem. - Wygląda, że to poważny uraz - smucił się Podsiadło.
GKS Tychy 8 (3, 0, 5)
Zagłębie 4 (0, 2, 2)
Bramki: 1:0 Belica - Majkowski (2.), 2:0 Bacul - Bagiński (18.), 3:0 Gwiżdż - Gonera (19.), 3:1 M.Kozłowski - Bernat (30.), 3:2 M.Kozłowski (39.), 3:3 Mejka - Frączek (44.), 3:4 T. Da Costa (44.), 4:4 Ślusarczyk - Belica (45.), 5:4 Bagiński - Bacul (46.), 6:4 Ślusarczyk - Woźnica (48.), 7:4 Bober (52.), 8:4 Ślusarczyk (53.)
GKS: Sobecki; Gwiżdż (4+10) - Gonera, Śmiełowski (4) - Majkowski (4), Gretka - Kuc; Bagiński - Parzyszek - Bacul (2+10), Woźnica - Belica - Ślusarczyk (2), Skoś - Bober - Gawlina (2) oraz Cychowski
Zagłębie: Szałaśny (2); Kowalówka (2) - Sosiński, Duszak - Mejka (2), Kotuła - Labryga; Wojtarowicz - Frączek - Jasicki, Ł.Podsiadło - T. Da Costa (4) - G. Da Costa, Plutecki - Bernat - M.Kozłowski, Danieluk - T.Kozłowski - Golec.
Kary: 38 - 10
Widzów: 1500.
skh
GW
Komentarze