W czwartek w Nowym Targu rozpoczyna się turniej preeliminacji olimpijskich, w którym biało-czerwoni zmierzą się z Chorwacją, Litwą i Holandią. Do ostatecznej fazy eliminacji awansuje tylko zwycięzca. - Stać nas na awans, choć w hokeju nie ma już słabeuszy. Nawet Litwy nie należy lekceważyć - przestrzega doświadczony obrońca Dworów/Unii i reprezentacji Jacek Zamojski.
Michał Białoński: To pierwsza poważna impreza pod wodzą nowego selekcjonera Andrieja Sidorenki. Czy w związku ze zmianą trenera kadry zmienił się styl gry?
Jacek Zamojski: Na treningach pracujemy nad nowym stylem, ale czy uda się go wprowadzić, pokażą mecze. Ćwiczymy sporo gry w przewadze, ale nadal nie jesteśmy w komplecie, bo dopiero w poniedziałek dołączą do nas Mariusz Czerkawski, Michał Garbocz i Jacek Płachta. Co nowego? Jedna generalna zasada: wszystko do przodu. Zanim przyjmiesz krążek, musisz wiedzieć, gdzie podać. Nawet obrońcy muszą szybko uruchamiać akcję ofensywną.
Personalnie Sidorenko oparł się na tych samych zawodnikach co wcześniej Wiktor Pysz.
- Co się może zmienić? Objawień w lidze nie było.
br>Jak się na zgrupowaniu sprawuje zawodnik z NHL Krzysztof Oliwa?
- Normalnie się przykłada, pracuje jak wszyscy. Na treningach nie widać, żeby miał jakieś zaległości w związku z lockoutem w NHL.
Jak was traktuje?
- Krzysiek nie jest żadną gwiazdą, tylko normalnym kolegą, z każdym porozmawia. Tylko partnera z ataku Marcin Jarosa strofuje przed bramką, pouczając go, jak się ma ustawiać. Na razie Oliwa trenował raz dziennie, bo załatwia swoje prywatne sprawy.
W turnieju jesteście faworytem. Najtrudniej będzie wygrać najpewniej z Holandią.
- Nie są to słabi zawodnicy. Nigdy nie idzie z nimi lekko. Wygrywamy z Holandią nieznacznie, jak rok temu - 7:5. Na pewno nie są słabi, wszyscy pamiętamy ich liderów Hartogsa i Livingstonea. Mają po około 40 lat, ale jak ich widziałem w tamtym roku, to nie wyglądali na dziadków. Na lodzie prezentowali się dobrze, dominowali w drużynie.
Wasza walka o udział w olimpiadzie to trochę marzenie ściętej głowy. Jeśli wygracie w Nowym Targu, to później pojedziecie na Łotwę, żeby zagrać z gospodarzami, Białorusią i ze Słowenią. Tylko Słoweńcy znajdują się w naszym zasięgu.
- Według statystyk tak, ale przed turniejem nie można się przekreślać.
Pamięta Pan wygrany mecz z Łotwą albo Białorusią?
- Nie, ale co mam teraz na to patrzyć? Jeżeli będziemy w najsilniejszym składzie, a im się zdarzy słabszy moment, to wszystko jest możliwe. Nie można się skazywać na porażkę przed meczami. Tak samo Litwini nie będą tacy słabi w Nowym Targu. Niedawno podczas Pucharu Kontynentalnego z klubem litewskim wygraliśmy tylko 5:3.
Jaki macie warunki finansowe za grę w reprezentacji?
- Ma być pula pieniędzy za zwycięstwo, ale nie jest to jeszcze ustalone.
Z kim Pan gra w obronie?
- Z Grześkiem Piekarskim. Dzięki występom w słowackiej lidze Grzesiek gra pewnie. Każdy z nas ma swoją strefę i o nią się martwi. Jak jego objadą, to jego problem. Najważniejsze, żeby Grzesiek podawał mi wzdłuż niebieskiej linii [śmiech]. W okresach gry w przewadze to bardzo ważne. Wtedy można oddać strzał. Obrońcy mają strzelać w przewagach jak najczęściej, żeby się coś działo pod bramką, a nie tylko podanko, podanko i strata.
rozmawiał: MiBi - Gazeta Wyborcza
skh
Czytaj także: