Jagr na własne ryzyko
Relacje z Wiednia sponsoruje Termoizolacja Sp. z o. o. Oświęcim Najlepszy czeski hokeista Jaromir Jagr zagra podczas 69. MŚ w kasku marki Jofa, którego model wypromował legendarny Wayne Gretzky. Ponieważ jednak ten kask nie jest na liście sprzętu zatwierdzonego do gry przez IIHF Jagr musi podpisać pismo, że gra w nim na własne ryzyko.
Relacje z Wiednia sponsoruje Termoizolacja Sp. z o.o. Oświęcim
- Komisarze IIHF odwiedzili naszą szatnię z kuferkiem pełnym miarek - mówi menedżer reprezentacji Czech Zbynek Kusy. - Najwięcej czasu spędzili przy sprzęcie bramkarzy. Mierzyli parkany, odbijaczki, raki i kamizelki. Każdy kawałek sprzętu ma określoną swoją długość, szerokość, grubość, obwódi wszystkie te parametry były sprawdzane. Nie obeszło się oczywiście bez zastrzeżeń. Mówię oczywiście, bo na to byliśmy przygotowani. Nie przeszły parkany Tomasza Vokouna i odbijaczka Adama Svobody, która okazała się za szeroka o centymetr. Do niedzielnego meczu ze Szwajcarią mamy jednak jeszcze duzo czasu i na pewno zdążymy sprzęt bramarski i nie tylko bramkarski doprowadzić do norm regulaminowych. Z zawodników komisja IIHF miała jedynie zastrzeżenia do pleksiglasowej szybki przy kasku Pavla Kubiny, która zdaniem komisarzy była za niska. Trzeba ją więc był zmienić. Zgodę na grę w kasku Jofy, w modelu, który rozpropagował Wayn Gretzky dostał natomiast Jaromir Jagr. "Jarda" musiał jednak podpisać pismo, że w razie urazy głowy nie będzie żądał odszkodowania od IHHF i organizatorów turnieju.
Dla Czechów wyprawa do Wiednia to podróż sentymentalna. Tu w Stadthalle w 1996 roku, prowadzeni przez Ludka Bukacza zdobyli mistrzostwo świata.
- Hala jest ta sama, ale szatnię mamy inną - wspomina Kusy. - W tej, w ktorej jesteśmy teraz wtedy byli Kanadayjczycy. Teraz mamy za sąsiadów Rosjan i Słowaków.Szatnie nie są co prawda tak duże i nowoczesne jak te, które mieliśmy do dyspozycji w Sazka Arena rok temu w Pradze, ale nie ma co narzekać, bo pamiętamy jak podczas mistrzostw świata w Niemczech mieliśmy w Hannowerze dwie małe kabiny i z trudem się mieściliśmy.Przed 9 laty w Wiedniunie było problemów z lodem, a teraz są. Tafla w piątek pokryta była jeszcze kałużami, a w dodatku wydaje się byćnierówna. Z szatni na taflę jest spory kawałek. Trzeba iść dobre dwie minuty, a marsz po brudnej gumie, pełnej prochu i zabrudzeń, powoduje, że niszczą się ostrza łyżew. Trzeba uważać, żeby po wyjechaniu na taflę na brudnej łyżwie nie przewrócić się i nie doznać kontuzji. Można oczywiście chodzić w ochraniaczach, albo papciach, ale w trakcie meczu są inne ważniejsze dla zawodnika sprawyniż myślenie o brudnej gumie. I mam nadzieję, że tak jak poprzednio w Wiedniu znowu ta hala będzie dla nas szczęśliwa.
Komentarze