Jakim trenerem dla TKH będzie Rosjanin Aleksander Zaczesow?
Ból mięśni, wysiłek, wyczerpanie, może nawet zniechęcenie do uprawiania sportu - wszystko to wkrótce czeka toruńskich hokeistów. I bardzo dobrze.
Siwe włosy są dla wielu oznaką starości, dostojeństwa, dużej wiedzy, ale małej energii. Ale nie w przypadku nowego trenera TKH. Aleksander Petrowicz Zaczesow zbliża się do sześćdziesiątki, ma siwe włosy i dobroduszne spojrzenie. Można powiedzieć: kandydat na dobrego dziadka. Ale można też powiedzieć: kandydat na surowego trenera - takiego w TKH bardzo brakuje.
Na pewno nie mógłby być nim człowiek, którego Zaczesow zastąpił. Pierwszy kandydat - mało znany trener ze Słowacji Petr Bohunicki - został szkoleniowcem TKH na krótko i jedynie na papierze. Szybko okazało się, że opisywanych przez siebue bujnie kwalifikacji nie można w żaden sposób zweryfikować, a z przyjazdem do Torunia ociągał się rzekomo ze względu na sprawy rodzinne. Czyli hokejowy kot w worku - nie tylko nikt nic o nim nie wie, a i sam nie chce się pokazać.
Ważne, że kierownictwo TKH zareagowało szybko i tak jak powinno. Kilka dni poszukiwań wystarczyło, aby znaleźć dla torunian nowego trenera, który bynajmniej kotem w worku nie jest. Aleksander Zaczesow. Niczego nie ukrywa. Otwarcie przyznaje, że o polskiej lidze, a tym bardziej o TKH wie niewiele. I natychmiast dodaje, że nie widzi w tym problemu, bo dzięki temu będzie miał świeże spojrzenie na drużynę. A to jej na pewno się przyda.
Dla Torunia rosyjski szkoleniowiec to też nadzieja na inne spojrzenie na drużynę. Miasto ma szczęście do hokeja zza wschodniej granicy. Zaczesow w przeszłości prowadził Borysa Barabanowa i Walery Usolcewa w drużynie z Taszkientu - później obaj hokeiści przenieśli się do Polski i oczarowali nasze miasto poziomem gry, jakiego wcześniej w Toruniu nie było, a i później nikt się do niego nie zbliżył. Sam Zaczesow wcześniej był z kolei asystentem Wasilija Bastiersa, który osiemnaście lat temu został pierwszym rosyjskim szkoleniowcem klubu z naszego miasta. Teraz ma szansę kontynować dobrą tradycję. W przeciwieństwie do Bohnickiego wie, czego oczekuje od toruńskiego klubu, ale i co może mu zaoferować. Już na samym początku uprzedził, że czynną pracę z hokeistami chciałby rozpocząć od połowy lipca - wcześniej ma zająć się tym jego asystent Stanisław Byrski. I w przeciwieństwie do tajemniczego Słowaka przyjechał do Torunia z gotowym życiorysem, w którym nie ma luk i niejasności. Rosjanin wprowadził kilka zespołów do ekstraklasy, ma spore doświadczenie w roli szkoleniowca i nikt nie może mu zarzucić niekompetencji.
I tylko już żal mi hokeistów. Będą smutni, zapewne nawet rozgoryczeni bo treningi z rosyjskim trenerem uwielbiającym pracę na pograniczu wycieńczenia oznaczają wysiłek, jakiego w ostatnich latach nie mieli. Trudno: bez potu nie będzie sukcesów.
Paweł Rzekanowski - Gazeta Wyborcza
Komentarze