- To oczywiście największy błąd, jaki pewnie popełniłem na lodzie w moim życiu - powiedział ostatniej nocy bramkarz Washington Capitals. Działo się to po meczu, w którym wstrzelił krążek... do własnej bramki.
Gole strzelane przez bramkarzy zawsze rozgrzewają kibiców. W tym sezonie NHL padł już taki jeden, którego zdobył dla Minnesota Wild Filip Gustavsson. Tym razem jednak bramkarz w kuriozalny sposób trafił do własnej bramki.
Tym pechowcem został występujący w Washington Capitals Charlie Lindgren. W 48. minucie wyjazdowego meczu z Tampa Bay Lightning Amerykanin wyjechał do toczącego się w jego kierunku krążka i chciał go zagrać za bramkę. Niestety, skierował go prosto do niej, prezentując rywalom gola, który dał im prowadzenie 4:3.
Wielu fanów zza oceanu pisze w mediach społecznościowych, że nigdy w życiu takiego gola nie widzieli. Polskim kibicom może on przypominać "samobója" broniącego wówczas bramki JKH GKS-u Jastrzębie Davida Zabolotnego w półfinale Pucharu Polski z Comarch Cracovią w sezonie 2015-16.
Rok wcześniej w podobny sposób do własnej bramki trafił w rozgrywkach ligi EBEL ówczesny bramkarz węgierskiej drużyny Fehérvár AV19 Christian Engstrand.
Lindgren po wczorajszej wpadce mówił, że nie ma pojęcia, co przeszło mu przez głowę, gdy wykonywał swoje zagranie.
- To był oczywiście największy błąd, jaki pewnie popełniłem na lodzie w moim życiu. Powinienem być mądrzejszy. Nie mogę w takiej sytuacji zagrywać bekhendem. Nie wiem, co sobie myślałem. Wydaje mi się, że chciałem... nie wiem - mówił bezradny.
Gola w tej sytuacji zaliczono Braydenowi Pointowi, który jako ostatni w drużynie Lightning dotykał krążka. Napastnik "Błyskawicy" tym samym w prawdopodobnie najłatwiejszy sposób w życiu zapewnił sobie hat tricka, bo wcześniej miał już na koncie 2 bramki.
Ale w wigilię Święta Dziękczynienia Lindgren mógł podziękować kolegom, którzy sprawili, że ostatecznie jego fatalny błąd nie miał konsekwencji dla drużyny Capitals. Bo choć dał rywalom prowadzenie na niespełna 13 minut przed końcem, to "Stołeczni" odwrócili losy spotkania.
Już po nieco ponad 3 minutach John Carlson doprowadził do remisu, a później strzelający ostatnio jak na zawołanie gracz Lightning Anthony Cirelli dostał podwójną karę za faul wysoko uniesionym kijem, co rywale wykorzystali do zdobycia gola. Tom Wilson trafił na 5:4 i - jak się później okazało - dał zwycięstwo przyjezdnym.
- Kiedy zrobiłem ten błąd, wszyscy chłopcy w pewnym sensie to wyśmiali. Nawet ja. Wystrzeliłem krążek poza lodowisko i tak trochę chichotałem sam do siebie - powiedział Lindgren po meczu. - To jest taki moment, kiedy masz dwa wybory. Możesz zamknąć się w sobie albo wyjść i się bić.
On i jego zespół się bił, co pozwoliło odwrócić wynik.
- Nie było u nas żadnej paniki. Przegrywaliśmy po tej sytuacji 3:4, mogliśmy się spakować czy oddać ten mecz bez walki. Ale wiedziałem, że nie ma na to szans. Jako drużyna jesteśmy zbyt dobrzy. Zbyt dobrzy są chłopcy, którzy znajdują się w tej szatni. Szczerze mówiąc ta wygrana ma słodki smak. Nie będę kłamał - powiedział bramkarz gości.
Po golu i asyście dla Capitals zaliczyli Wilson, Alaksiej Protas i Dylan Strome, a oprócz nich i Carlsona trafił także Andrew Mangiapane. Lindgren obronił 25 strzałów rywali.
Co ciekawe, po meczu w obronę wziął go nawet Point, który na jego błędzie najbardziej skorzystał.
- Błędy się zdarzają w tej grze. Ale w końcówce on wykonał też kilka świetnych interwencji - skomentował snajper Lightning.
Zespół z Tampy z dorobkiem 24 punktów zajmuje 4. miejsce w dywizji atlantyckiej. Capitals mają o 7 "oczek" więcej i znajdują się na 3. pozycji w dywizji metropolitalnej.
Wyniki środowych meczów NHL:
Buffalo Sabres - Minnesota Wild 0:1
New Jersey Devils - St. Louis Blues 0:3
Carolina Hurricanes - New York Rangers 4:3
Detroit Red Wings - Calgary Flames 2:1d.
Tampa Bay Lightning - Washington Capitals 4:5
Florida Panthers - Toronto Maple Leafs 5:1
New York Islanders - Boston Bruins 3:6
Pittsburgh Penguins - Vancouver Canucks 5:4
Columbus Blue Jackets - Montréal Canadiens 3:4
Nashville Predators - Philadelphia Flyers 2:3d.
Chicago Blackhawks - Dallas Stars 6:2
Colorado Avalanche - Vegas Golden Knights 2:1k.
Los Angeles Kings - Winnipeg Jets 4:1
Seattle Kraken - Anaheim Ducks 2:5
San Jose Sharks - Ottawa Senators 3:4
Czytaj także: