Z placu Wolności do Rynku przemaszerują dziś sympatycy opolskiego klubu, chcący znaleźć sposób na uratowanie hokeja w mieście.Fani hokeja spotkają się o godz. 12. Spod pomnika przejdą pod ratusz, by wręczyć petycję w sprawie ratowania klubu jego prezesowi Januszowi Kwiatkowskiemu. W akcji, której organizatorem jest Michał Młodyński, uczestniczyć mają także zawodnicy najmłodszych drużyn hokejowych Orlika. Po znakomitym debiutanckim sezonie, w którym opolanie zajęli 5. lokatę w ekstraklasie, dziś byt klubu jest zagrożony, a powodem są zaległości finansowe wobec zawodników oraz brak funduszy na przygotowanie zespołu do nowych rozgrywek.
- Proszę wszystkich kibiców naszego klubu, żeby przyłączyli się do akcji - mówi Młodyński. - W klubie źle się dzieje, dlatego w naszej petycji znajdzie się prośba o dialog z zawodnikami i kibicami oraz zintensyfikowanie działań w celu pozyskania pieniędzy dla drużyny. Jesteśmy to winni zawodnikom, którzy dawali z siebie wszystko w podziękowaniu za nasz doping. W środę uzyskaliśmy pozwolenie na przemarsz z urzędu miasta oraz policji, wszystko jest legalne. Rozmawialiśmy też z prezesem Orlika Januszem Kwiatkowskim, który zgodził się nas przyjąć. Jest otwarty na dyskusję i mam nadzieję, że wspólnie wymyślimy coś, co pomoże naszemu klubowi.
Prezes Kwiatkowski przyznał, że chętnie zgodził się na spotkanie z sympatykami klubu.
- Robimy co w naszej mocy, żeby pozyskać sponsora dla klubu, na co daliśmy sobie czas do końca maja - twierdzi. - Myślę, że wspólne działanie zarządu i kibiców przyniesie jakieś konkrety, w większym gronie narodzi się pomysł na wyjście z trudnej dziś sytuacji klubu.
- Chcę zobaczyć, komu zależy na tym, żeby był hokej w Opolu - mówi Jerzy Pawłowski, II trener zespołu. - Ta sprawa leży mi na sercu, od wielu lat współpracowałem z klubem, podsyłałem zawodników do drużyny. Jest tu wielu ludzi, którym zależy na tej dyscyplinie, ale widzę również niechęć. Opolszczyzna znacznie odbiega od kraju, jest tu jakaś dziwna prawidłowość, że drużyny awansujące do wyższych lig po roku idą w rozsypkę. Tak było przecież z piłkarzami, żużlowcami, a teraz z hokejem. Jeśli nie uda się uratować Orlika, znów stracimy kilka roczników uzdolnionej młodzieży, która nie będzie miała możliwości gry w zespole seniorskim. Teraz skupiłem się na pracy z młodzieżą, ona musi być kontynuowana, bo inaczej dojdzie do tego, że w hali lodowej będziemy sadzić pomidory.
Trener Miroslav Doleżalik w Czechach czeka na wieści z klubu, podobnie jak jego podopieczni. Za kilka dni ich cierpliwość może się jednak wyczerpać i należy mieć tylko nadzieję, że dzisiejsze spotkanie przyniesie wymierne efekty dla Orlika.
Tadeusz Wyspiański "Nowa Trybuna Opolska"
Sebastian Królicki
Czytaj także: