Kolusz: Przegraliśmy jako drużyna i wspólnie chcemy się podnieść
Choć porażka bywa nieodzownym elementem sportowej rywalizacji, to w niektórych przypadkach ma wyjątkowo gorzki smak. Sporą dawkę goryczy przełknąć muszą podopieczni Róberta Kalábera, którzy w drugim spotkaniu turnieju prekwalifikacyjnego do Zimowych Igrzysk Olimpijskich ulegli po rzutach karnych Ukrainie 2:3. O rozczarowującym rezultacie, umiejętności wchodzenia w rolę faworyta, o porozmawialiśmy z Marcinem Koluszem.
Pierwsza tercja w żaden sposób nie wskazywała na to, że sytuacja w czwartkowym spotkaniu może wymknąć się biało-czerwonym spod kontroli. Polacy weszli w spotkanie na wysokiej intensywności, a dobry okres gry w 8. minucie efektowną bramką przypieczętował Bartosz Fraszko. Ciężko było mieć poważniejsze zastrzeżenie do gry naszych reprezentantów za pierwsze 20 minut, niedosyt mogła budzić tylko słaba skuteczność pod bramką Bohdana Diaczenki.
Sytuacja diametralnie odwróciła się po przerwie i ledwie trzech minut potrzebowali Ukraińcy, aby wyrównać rezultat. Stracona bramka podcięła skrzydła „Orłom” i wprowadziła sporo nerwowości w poczynania Polaków. Chwilę później złapane niemalże „w ciągu” dwuminutowe kary sprawiły, że biało-czerwoni zmuszeni byli wszystkimi siłami bronić dostępu do własnej bramki. Zapytaliśmy Marcina Kolusza gdzie upatrywać powodów, że tak doświadczona drużyna pomimo dogodnego dla siebie początku, nie była w stanie prowadzić gry na swoich warunkach do końca spotkania czy zespół Róberta Kalábera zatracił pewność siebie, którą epatował podczas zeszłorocznych Mistrzostw Świata?
– Weszliśmy w to spotkania w bardzo dobry sposób. Możemy tylko żałować, że nie zdołaliśmy zdobyć kolejnych bramek jeszcze w pierwszej tercji. Być może wówczas to ciśnienie uszło by z nas na dobre. Znaliśmy przecież wagę tego spotkania, mieliśmy świadomość, o co toczy się gra. Rywale po przerwie zmienili swoją grę, sprawiając, że było nam trudniej. Być może to wrażenie braku pewności siebie mogło wynikać z faktu, że występowaliśmy dzisiaj w roli faworyta, co nie do końca jest naszą najmocniejszą stroną. Nie da się ukryć, że zawaliliśmy ten mecz i czeka nas dzisiaj ciężka noc. Jesteśmy jednak sportowcami, nie jest nam obcy smak porażki i niejednokrotnie każdy z nas podnosił się po ciężkich chwilach. Mam nadzieję, że z dzisiejszej porażki zdołamy przede wszystkim wyprowadzić odpowiednie wnioski – wyjaśnił doświadczony zawodnik.
Gdy nasz rozmówca w 34. minucie ponownie wyprowadził kadrę na prowadzenie, można było odnieść wrażenie, że wszystkim zawodnikom w biało-czerwonych trykotach spadł kamień z serca. Druga bramka dla reprezentacji Ukrainy kolejny raz wprowadziła sporo chaosu w poczynania Polaków. Nasi hokeiście sprawiali wrażenie drużyny, która za wszelką cenę potrzebuje kolejnej bramki, aby nie zwątpić we własną wartość. W kolejnych atakach nie brakowało ambicji, to wydawały się to działania zbyt nerwowe, momentami wręcz chaotyczne.
– Grając z metką faworyta, należy sobie poradzić z tym ciężarem. Ukraińcy mogli czekać na nasz błąd, napędzali się tymi momentami, kiedy potrafili je wykorzystać i to im bardzo dobrze ułożyło spotkanie. My chcieliśmy ze wszystkich sił, ale nie zapewniliśmy sobie w tym spokoju grając zbyt chaotycznie. Myślę, że zabrakło strzałów, szczególnie tych niesygnalizowanych. W tych aspektach „zawalilliśmy” to spotkanie – wskazał Marcin Kolusz.
W ostatnich miesiącach hokejowa reprezentacja Polski dawała kibicom wiele powodów do radości. Ukoronowaniem dobrego dla polskiego hokeja czasu, był wymarzony powrót do światowej Elity. Dla wielu kibiców turniej rozgrywany w Sosnowcu miał być odpowiedzią, w jakim miejscu znajduje się nasz reprezentacja, na trzy miesiące przed rozpoczęciem rozgrywek w Ostrawie. Porażka przed własną publicznością z rywalem notowanym dwie dywizje niżej z pewnością nie poprawiła optyki na majowy sukces, a tym którzy przewidują „Orłom” tęgie lanie, dała sporą pożywkę do bezkompromisowej krytyki.
– Tak układa się los w sporcie, że nie sposób jest wygrać każde istotne spotkanie, choć uważam, że dzisiaj powinniśmy wygrać, a ten wynik z pewnością daje pożywkę dla tych, którzy patrzą sceptycznie. Wiem również z doświadczenia, że w tej grupie umiemy sobie radzić z trudnymi momentami i z nich wychodzić. Musimy sobie poradzić z tą porażką, żeby zarówno sobie jak i wszystkim wokół udowodnić na co nas stać. Dzisiaj jest to dla nas ciężkie doświadczenie – usłyszeliśmy od weterana polskiego hokeja
Jednym z głównych problemów trenera Kalábera jest wąska kadra zawodników, o których może on myśleć w kontekście majowych mistrzostw. W przypadku absencji poszczególnych zawodników, do dyspozycji szkoleniowca nie pozostaje nieprzebrana rzesza zawodników, jak ma to miejsce w najsilniejszych reprezentacjach. Deficyt kadrowy dał już o sobie znać w trakcie turnieju prekwalifikacyjnego, gdzie była potrzeba mierzenia się z brakiem czołowych zawodników. Czy wąska kadra zdaniem Marcina Kolusza może okazać się piętą achillesową biało-czerwonych?
– Radziliśmy sobie bez kilku chłopaków, ale ci którzy zajęli ich miejsca i walczyli na lodzie, spisali się bardzo dobrze. Nie uważam, aby w tym turnieju, personalnie można winić kogokolwiek za naszą porażkę. Przegraliśmy jako drużyna i jako drużyna i łatwiej nam będzie z tego wyjść, jeżeli wspólnie weźmiemy tą odpowiedzialność. I dzisiaj w tej szatni nie ma, nikogo, kto by uważał, że zrobił wszystko dobrze. Każdy ma pretensje do siebie i zacznie analizę od swoich błędów. I uważam, że to jest dobry znak, mimo tak fatalnego występu i porażki. Naszym głównym celem jest występ w Elicie i tam się chcemy jak najlepiej zaprezentować– zapewnił zawodnik
Rola zespołu odpowiedzialnego za prowadzenie gry i status faworyta nie służył naszej kadrze w wypracowaniu i utrzymaniu odpowiedniego stylu gry. Czy zatem sporym promykiem nadziei dla kibiców może być fakt, że w meczach przeciwko topowym reprezentacjom to biało-czerwonym przypadnie łatka „underdoga”?
– Jak już mówiłem, nie często bywamy w roli faworyta, takiej gry też się trzeba nauczyć. Ale na Elitę będziemy się wybierać jako właśnie ten „underdog” i to po naszej stronie będzie chęć sprawienia niespodzianki – podsumował rozmowę Marcin Kolusz
Komentarze
Lista komentarzy
Lotnik 44
P Kolusz to człowiek instytucja w naszym hokeju i jako nieliczny potrafi grać na bramkarzu i dobrze sie ustawiać pomimo ze 40 na karku , marzył bym sobie aby nasi młodzi obrońcy jak Chodor ,Onak , Rocki, Matera mogli sie uczyć od Kolusza weterana !!!!
Seryn
Bardzo dobrze było widać różnicę wieku nasi emeryci nie mieli sił od drugiej tercji odstawali we wszystkich aspektach. I tak już będzie bo nikt w Polsce w THL nie daje szans młodym zdolnym Polakom stawiają na byle co z zagranicy.
manek 1906
Bo ci młodzi z Polski są tak wyszkoleni że są gorsi od tych przęcietnych z zagranicy. To są ammbitne chłopaki i to nie ich wina że caly system szkolenia jest do d..py leży i kwiczy.
J_Ruutu
Kolusz to jest gość, miło się patrzy na jego grę.
W jednym aspekcie będzie nam łatwiej na MŚ - w żadnym meczu nie wystąpimy w roli faworyta. :)
majka_14
No to podnieśliście się...