Koszmarna kontuzja mistrza olimpijskiego. "Wszędzie była krew" [WIDEO]
Mistrz olimpijski został trafiony łyżwą w głowę i zostawił na lodzie dużo krwi. - To była przerażająca scena. Mogło być tak, że nigdy by z tego nie wyszedł - skomentował jego wstrząśnięty kolega z drużyny.
Koszmarnie wyglądające zdarzenie miało miejsce podczas derbów zachodniej Szwajcarii pomiędzy drużynami Lozanna HC a Servette Genewa w szwajcarskiej National League.
W starciu przy bandzie gracz ekipy Servette Teemu Hartikainen został trafiony w głowę podniesioną łyżwą zawodnika LHC Christiana Djoosa. Momentalnie na lodzie pojawiło się dużo krwi.
Fiński hokeista miał szczęście w nieszczęściu, że łyżwa Szweda "tylko" rozcięła mu ucho, bo do tragedii niewiele brakowało.
- Do tych, którzy się zastanawiają, co się stało: łyżwa uderzyła w szyję, a nie w gardło, więc ze mną wszystko w porządku - napisał w serwisie Instagram Hartikainen, dołączając do wpisu swoje zdjęcie z zabandażowaną głową.
Mistrz olimpijski z Pekinu dokładnie tydzień wcześniej cieszył się z drużyną z triumfu w Hokejowej Lidze Mistrzów, ale kolejny wtorek skończył się dla niego znacznie gorzej, choć nie aż tak fatalnie, jak mógł.
Zajmująca 8. miejsce w tabeli Drużyna Servette przegrała derbowy mecz 0:4, co oddaliło ją od bezpośredniego awansu do fazy play-off i przybliżyło konieczność grania w barażu o ćwierćfinał, ale po meczu jej zawodnicy i trener bardziej przejęci byli zdarzeniem, w którym ucierpiał Hartikainen.
- Nienawidzę takich rzeczy. Na ławce nie wiesz, co się stało. Hartikainen leżał przed nami skulony na lodzie. Człowiek nie widział niczego, tylko mnóstwo krwi - skomentował szkoleniowiec drużyny z Genewy Jan Cadieux, cytowany przez dziennik "Blick". - Całkiem szczerze powiem, że aż mnie zmroziło.
Kanadyjski napastnik Servette Daniel Winnik, który pomógł koledze, też był przerażony.
- To nie wyglądało niegroźnie. To była przerażająca scena. Z mojego miejsca widziałem, jak łyżwa poszła w górę i nagle wszędzie była krew. Było możliwe, że po takim uderzeniu nigdy by z tego nie wyszedł - skomentował.
Tymczasem dyrektor sportowy Servette Marc Gautschi zasugerował, że uderzenie łyżwą ze strony Djoosa nie było przypadkowe.
- Szczerze mówiąc nie rozumiem, co łyżwa tam robiła. Oczekuję, że zdjęcia z tej akcji będą analizowane. Nie mam wrażenia, że można tu mówić o naturalnym ruchu - powiedział.
Sam Djoos stanął przed dziennikarzami i tłumaczył sytuację ze swojej perspektywy.
- Zobaczyłem go przez ramię w ostatniej sekundzie, spojrzałem na lód i widziałem wszędzie krew. Strasznie mnie to przeraziło - skomentował. - Skontaktuję się z nim, żeby się dowiedzieć czy z nim wszystko w porządku. Mam nadzieję, że tak. To jest najważniejsze.
Szwed mówił także, że było mu trudno po zdarzeniu ponownie wyjechać na lód.
- Czegoś takiego nigdy nie przeżyłem. To człowiekiem wstrząsa, ale cieszę się, że z Hartikainenem w tej chwili wszystko dobrze - zakończył.
Komentarze
Lista komentarzy
narut
co się z ich głowami zaczyna dziać że te łyży im latają tam gdzie absolutnie nigdy nie powinny...