Koszmarnie zaczął Marc-André Fleury mecz, który miał być dla niego wyjątkowy. Już w pierwszej minucie wybitny bramkarz wpuścił kuriozalnego gola z prawie 41 metrów.
Fleury zagrał tej nocy w barwach Minnesota Wild po raz pierwszy od dwóch tygodni. Wyjazdowy mecz z Edmonton Oilers był dla niego szczególny, bo grał po raz 1 030. w sezonach zasadniczych NHL, co pozwoliło mu wyprzedzić legendarnego Patricka Roya i samodzielnie zająć 3. miejsce w bramkarskiej klasyfikacji wszech czasów pod względem liczby występów. Do tego po raz 1 000. rozpoczynał spotkanie rozgrywek zasadniczych jako pierwszy bramkarz.
Ale mecz zaczął się dla niego katastrofalnie, bo już w 27. sekundzie wpuścił jednego z najbardziej kuriozalnych goli swojej pięknej kariery, która zapewne da mu miejsce w Galerii Sławy Hokeja.
Leon Draisaitl zagrał krążek z własnej tercji próbując podać do Connora McDavida, ale "guma" odbiła się od Kiriłła Kaprizowa i w dość dziwny sposób potoczyła w stronę Fleury'ego. Ten chciał zagrać ją bez zatrzymania, ale nie trafił i podskakujący przed nim krążek między nogami wpadł mu do bramki.
Jak obliczono, Draisaitl zdobył swojego gola zagraniem z odległości 134 stóp, czyli niespełna 41 metrów. Dla Niemca było to 15. trafienie w tym sezonie. Jest liderem klasyfikacji strzelców NHL razem z Samem Reinhartem z Florida Panthers i kapitanem Washington Capitals Aleksandrem Owieczkinem.
Fleury po meczu przyznał, że kłopot w feralnej akcji zaczął się od jego niewłaściwej decyzji wobec toczącego się krążka, bo niepotrzebnie chciał go od razu zagrywać.
- Nadchodził, toczył się do mnie i tuż przed moim kijem podskoczył. Ale wpuścić go to było głupie. Powinienem najpierw się upewnić, że go zatrzymam, a dopiero później zagrywać - skomentował 39-latek.
Swojego bramkarza bronił napastnik Wild Marcus Johansson.
- To może zdarzyć się każdemu. To coś takiego, że prawie to wyśmiewasz i zaczynasz od nowa. Takie rzeczy zdarzają się w hokeju w trakcie sezonu. Śmiejesz się z tego i "Flower" też to zrobił - powiedział Szwed.
Śmiać było się o tyle łatwiej, że ostatecznie błąd Fleury'ego nie miał wielkiego wpływu na wynik, bo "Dzicy" odrobili straty z nawiązką i wygrali 5:3, a ich bramkarz obronił w meczu 28 strzałów.
A trudniej było mu o tyle, że tego wieczoru nie miał szczęścia, bo także kolejny gol Oilers był dość nietypowy. Corey Perry wyjeżdżając zza bramki zagrał krążek tak, że ten trafił w łyżwę obrońcy Wild Jareda Spurgeona i zaskoczył bramkarza gości.
Zespół Wild do zwycięstwa poprowadził Frédérick Gaudreau, który strzelił 2 gole i zaliczył asystę. Marcus Foligno zdobył bramkę i raz asystował, Johansson też zdobył swojego gola, podobnie jak Matt Boldy.
Przed Marc-André Fleurym w bramkarskiej klasyfikacji rozegranych w sezonach zasadniczych NHL meczów znajdują się tylko Martin Brodeur (1 266) i Roberto Luongo (1 044). Fleury ostatniej nocy wygrał 565. mecz w rozgrywkach regularnych NHL. Pod tym względem wyprzedza go tylko Brodeur (691).
Ekipa ze stanu Minnesota wygrała 3 mecze z rzędu, a jej 29 punktów to drugi najlepszy dorobek w całej NHL. Podopieczni Johna Hynesa, który w maju na Mistrzostwach Świata elity prowadził reprezentację USA rywalizującą w grupie m.in. z Polską, nie są jednak nawet liderami dywizji centralnej, bo właśnie w niej znajduje się także najlepszy jak dotąd w całej lidze zespół Winnipeg Jets.
Z kolei Oilers mają za sobą 3 porażki w ostatnich 4 meczach i są na 4. miejscu w dywizji Pacyfiku.
Wyniki czwartkowych meczów NHL:
Boston Bruins - Utah Hockey Club 1:0
Ottawa Senators - Vegas Golden Knights 2:3
Detroit Red Wings - New York Islanders 2:1
New Jersey Devils - Carolina Hurricanes 4:2
Washington Capitals - Colorado Avalanche 1:2
Columbus Blue Jackets - Tampa Bay Lightning 7:6d.
St. Louis Blues - San Jose Sharks 3:2k.
Chicago Blackhawks - Florida Panthers 3:1
Calgary Flames - New York Rangers 3:2
Edmonton Oilers - Minnesota Wild 3:5
Czytaj także: